Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchł granat! Ludzie są ranni!

Marcin RADZIMOWSKI
- Pacjent przeszedł operację i jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo - mówi Wojciech Wiśniewski, ordynator oddziału chirurgii Szpitala w Nowej Dębie.
- Pacjent przeszedł operację i jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo - mówi Wojciech Wiśniewski, ordynator oddziału chirurgii Szpitala w Nowej Dębie. M. Radzimowski

42-letnia kobieta walczy o życie, 48-letni mężczyzna jest bardzo ciężko ranny. To ofiary wypadku, do którego doszło kilka dni temu w Zakładach Metalowych "Dezamet" w Nowej Dębie, wytwarzających amunicję dla wojska. Tragedia wydarzyła się podczas ręcznej obróbki granatu, który w pewnej chwili eksplodował. Odłamki ciężko raniły w głowę i brzuch dwoje pracowników.

Eksplozja, do której doszło kilka dni temu na jednej z linii produkcyjnych nie była duża. Mimo to okazała się tragiczna w skutkach dla dwojga pracowników.

- Kobieta i mężczyzna zostali ciężko ranni. Natychmiast zostali przewiezieni do szpitala w Nowej Dębie, a my o wypadku powiadomiliśmy wszelkie niezbędne służby, jak choćby prokuraturę i policję - mówi Marian Piechota, rzecznik prasowy ZM "Dezamet" w Nowej Dębie. - Mogę powiedzieć tyle, że wypadek wydarzył się na jednym z etapów produkcyjnych. Nastąpił wybuch technologiczny. Ranni ludzie to pracownicy doświadczeni, z wieloletnim stażem.

Mężczyzna trafił na stół operacyjny, znacznie ciężej ranną kobietę przetransportowano do szpitala specjalistycznego w Rzeszowie. Ministerstwo Obrony Narodowej, któremu podlega fabryka amunicji w Nowej Dębie, jednym z samolotów przywiozło do Rzeszowa wojskowego specjalistę neurochirurga z Warszawy.

O wypadku źródła oficjalne milczały przez kilka dni, a udzielane informacje są wciąż skąpe. Ze względu na specyfikę zakładów zbrojeniowych, oficjalnie nie sposób też dowiedzieć się podczas produkcji jakiego typu amunicji doszło do wypadku. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, iż wypadek miał miejsce przy produkcji granatu nasadkowego przeciwpancerno - odłamkowego (GNPO). To stosunkowo nowy produkt, o dużej sile rażenia. Eksplozja nastąpiła podczas napełniania granatu materiałem wybuchowym.

- Pacjent przeszedł operację i jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo - mówi Wojciech Wiśniewski, ordynator oddziału chirurgii Szpitala w Nowej Dębie. - Ze względu na zakaz prokuratury nie mogę udzielić żadnych innych informacji.

Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika jednak, że stan zdrowia mężczyzny jest nadal bardzo poważny. Odłamki raniły go w brzuch, a także w oko. 48-letni pracownik - ojciec dwójki dzieci nie chciał w piątek z nami porozmawiać. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się również, że stan zdrowia 42-letniej kobiety przebywającej w rzeszowskim szpitalu jest wręcz krytyczny. Jeden z odłamków granatu utkwił w głowie. Kobieta jest matką trójki dzieci.

- Jest zbyt wcześnie, żeby przesądzać o przyczynie wypadku. Zbada to nie tylko Państwowa Inspekcja Pracy, ale także specjalnie powołana komisja z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce - dodaje Marian Piechota z ZM "Dezamet".

Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pod nadzorem tarnobrzeskiej Prokuratury Rejonowej. Rodziny pokrzywdzonych pozostają pod opieką psychologów.

To pierwszy tego typu wypadek w nowodębskim zakładzie, wchodzącym w skład polskich zakładów zbrojeniowych. Pierwszy przynajmniej od lat 90-tych. Tego, czy wcześniej miały miejsce podobne zdarzenia (zakład istnieje od 1939 roku), nie wiadomo. W latach PRL-u oficjalnie wiadomo było jedynie, że "Dezamet" prowadził produkcję cywilną, gdyż wojskowa była objęta prawie całkowitą tajemnicą. Część pracowników wydziałów militarnych nawet nie wiedziało, co wytwarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie