Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef pogotowia szykanuje, źle rządzi?

Agata DZIEKAN <a href="mailto:dziekan@echodnia" target="_blank" class=menu>dziekan@echodnia</a>
W sali konferencyjnej starostwa zjawiło się ponad 30 pracowników pogotowia. Tłumaczyli, że występują solidarnie wszyscy razem.
W sali konferencyjnej starostwa zjawiło się ponad 30 pracowników pogotowia. Tłumaczyli, że występują solidarnie wszyscy razem.
Andrzej Chrabąszcz, starosta powiatu mieleckiego: - Zespół roboczy będzie miał za zadanie wypracować kompromisowe rozwiązanie. W jego skład wszedłem
Andrzej Chrabąszcz, starosta powiatu mieleckiego: - Zespół roboczy będzie miał za zadanie wypracować kompromisowe rozwiązanie. W jego skład wszedłem ja, Marek Paprocki, radna Alicja Łabędzka, dyrektor pogotowia, dyrektor wydziału zdrowia w starostwie oraz przedstawiciele pracowników pogotowia: Józef Wronka, Mirosław Łuc i Robert Stela. autor

Andrzej Chrabąszcz, starosta powiatu mieleckiego: - Zespół roboczy będzie miał za zadanie wypracować kompromisowe rozwiązanie. W jego skład wszedłem ja, Marek Paprocki, radna Alicja Łabędzka, dyrektor pogotowia, dyrektor wydziału zdrowia w starostwie oraz przedstawiciele pracowników pogotowia: Józef Wronka, Mirosław Łuc i Robert Stela.
(fot. autor)

Specjalny zespół roboczy zajmie się konfliktem w mieleckim pogotowiu. To efekt wczorajszego spotkania starosty ze zwalnianymi pracownikami i dyrektorem stacji.

11 sanitariuszy straci wkrótce pracę. Dyrektor pogotowia, Zbigniew Bober, tłumaczy, że musi ich zwolnić, bo od nowego roku, kiedy wejdzie w życie ustawa o ratownictwie medycznym, w karetkach nie mogą już jeździć sanitariusze, ale ratownicy medyczni. Powołuje się w tej sprawie na wytyczne z Narodowego Funduszu Zdrowia. A zwalniani nie dopilnowali sprawy, mieli przecież czas na dokształcenie się i zdobycie odpowiednich kwalifikacji.

MÓWILI O ZŁEJ ATMOSFERZE

Zwalniani odrzucają tę argumentację, przekonując, że ustawa daje im czas na uzupełnienie wykształcenia do 2010 roku. A oni zaczęli się już kształcić i cały czas na swoją edukację wydają sporo pieniędzy.

Wczoraj starosta (jako organ założycielski dla pogotowia) spotkał się z obu stronami. Najpierw w sali konferencyjnej zebrało się ponad 30 pracowników pogotowia. Przyszli nie tylko zwalniani sanitariusze, ale także ludzie, którzy już uzupełnili wykształcenie, a zatem nie są zagrożeni utratą pracy. Tłumaczyli: - Bo jesteśmy solidarni. Zebraliśmy się całą załogą.

Rozpoczął przewodniczący działającego w pogotowiu związku zawodowego Robert Stela: - Zasięgaliśmy informacji w Ministerstwie Zdrowia i w Narodowym Funduszu Zdrowia. Ustawa o ratownictwie medycznym daje możliwość uzupełnienia wykształcenia do 31 grudnia 2010 roku.

Przewodniczący mówił też o atmosferze w pracy. Pracownicy zarzucają bowiem dyrektorowi złe traktowanie sowich podwładnych. - Nie potrafimy już zliczyć, ile nagan otrzymali pracownicy. Są wręczane za najdrobniejsze rzeczy. Pracownicy mówią, że ktoś bez nagany jest teraz wyjątkowy - Robert Stela przekonywał, że te szykany dotyczą szczególnie kierownictwa związku zawodowego. Sekretarz związku Mirosław Łuc dopowiadał, że dyrektor zgłosił sprawę przeciwko związkowcom do prokuratury oskarżając ich, że swoim postępowaniem dezorganizują pracę w pogotowiu, co negatywnie wpływa na bezpieczeństwo pacjentów. Prokuratura jednak odmówiła wszczęcia postępowania.

WYTYKALI BŁĘDY

Pracownicy zarzucili dyrektorowi złe zarządzanie pogotowiem. Mówili, że dyrektor zatrudnia ratowników medycznych, którzy nie znają w ogóle lokalizacji miejscowości w powiecie, a zatem mogą gubić się, nie zdążać na czas, gdy tymczasem zwalniani są doświadczani ludzie, nawet z 30-letnim stażem.

Podawali przykład dwóch nowych ratowników medycznych z Tarnowa, którzy nie mają jeszcze prawa jazdy, ale wkrótce chcą je zrobić, bo dyrektor zamierza powierzyć im też stanowiska kierowców karetek, a przecież, ich zdaniem, żeby umieć jeździć karetką, trzeba mieć wieloletnie doświadczenie. Przedstawiali informacje o zatrudnianiu w pogotowiu pielęgniarek z oddziału intensywnej opieki medycznej przy równoczesnym wysyłaniu pielęgniarek z pogotowia na urlopy.

Na spotkaniu nie pojawił się dyrektor Zbigniew Bober. Na koniec dyskusji czekał piętro wyżej w gabinecie starosty. Po ponad godzinie, rozmowa o sytuacji w pogotowiu już w mniejszym gronie przeniosła się zatem do pokoju szefa powiatu. Oprócz starosty Andrzeja Chrabąszcza i dyrektora pogotowia, uczestniczyli w niej też przewodniczący Rady Powiatu Marek Paprocki i kilku reprezentantów załogi pogotowia. Marek Paprocki wyprosił z pokoju dziennikarzy. Kiedy wypowiadali się pracownicy pogotowia, dziennikarze mogli być świadkami dyskusji. Gdy dyrektor - już nie.

DYREKTOR STOSUJE SIĘ

DO WYTYCZNYCH FUNDUSZU

Zbigniew Bober przedstawiał swoje racje po spotkaniu. Mówił, że ustawa o ratownictwie medycznym zawiera lakoniczne zapisy i rzeczywiście trudno jednoznacznie ją interpretować. Nie ma także żadnych przepisów wykonawczych do niej. Ale on kieruje się tu warunkami szczegółowymi, jakie przy zawieraniu kontraktu na rok 2007 określił Narodowy Fundusz Zdrowia. Fundusz wyraźnie wskazuje, że w karetce może pracować tylko ratownik medyczny. Nie ma mowy o sanitariuszach. Dlatego dyrektor raczej nie spodziewa się, aby mogła nastąpić jakaś zmiana w planowanych zwolnieniach. - Chyba, że fundusz przyśle na przykład aneks, że może zatrudniać sanitariuszy.

Co do zarzutów dotyczących szykan i złej atmosfery w pogotowi, dyrektor oświadczył, że nie będzie ich komentował. Wspomniał tylko, że związek zawodowy prezentuje bardzo agresywną postawę, a on może przedstawić całą teczkę pism do związku, w których wyjaśnia wszystkie podnoszone przez te organizację problemy. Informacje, że w pogotowiu pracują ratownicy, którzy nie orientują się w topografii powiatu, dyrektor nazwał kłamstwami. - Ratownicy przechodzą miesięczne szkolenie. Pomyłki w miejscach dojazdu były, ale za poprzedniego dyrektora - odpowiadał.

Efektem rozmów w gabinecie starosty było powołanie zespołu roboczego, który ma za zadanie sprawdzić, czy rzeczywiście Narodowy Fundusz Zdrowia miał prawo postawić rygorystyczne warunki dotyczące zatrudniania w pogotowiu tylko ratowników medycznych. Zespół chce zaangażować mieleckich parlamentarzystów, aby oni także wykorzystali swoje możliwości do wyjaśnienia, jak należy interpretować przepisy ustawy o ratownictwie medycznym.

Kto straci pracę

W pogotowiu, oprócz sanitariuszy, wkrótce straci pracę trzech kierowców karetek, a dwóm innym nie zostanie przedłużona umowa o pracę. Tu powód zwolnień jest inny.

Dyrektor Zbigniew Bober tłumaczy, że pogotowie potrzebowało do tej pory więcej kierowców, gdyż zajmowali się oni także wożeniem pacjentów, którzy przyjeżdżali do szpitala na dializowanie. Tę usługę pogotowie wykonywało dla szpitala (szpital i pogotowie są odrębnymi jednostkami).

Ostatnio szpital kupił specjalny samochód dla tego rodzaju pacjentów i nie potrzebuje już zwracać się o transport do pogotowia.

Ratownik medyczny lub sanitariusz

Rzecznik prasowa rzeszowskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, Monika Mularz-Dobrowolska, mówi, że w wymaganiach dotyczących personelu jakie Fundusz stawia świadczeniodawcom zajmującym się ratownictwem medycznym, jest wymieniony ratownik medyczny lub sanitariusz. Zatem istnieje możliwość zatrudnienia sanitariusza. Wtedy jednak taka oferta z pogotowia wykonania usług otrzymuje niższą ocenę punktową, a ca za tym idzie, mniejsze pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie