* Gdzie spędzisz święta wielkanocne?
- Z rodziną, w Zielonej Górze. To jeden z niewielu momentów w roku, kiedy możemy być wszyscy razem.
* Kultywujecie wielkanocne tradycje?
- Święta w moim domu to nie jest siedzenie sztywno przy stole. U nas robi się to, co się chce. Jedynym stałym i najważniejszym elementem jest chęć, żeby się chociaż na chwilę spotkać. Dlatego czekam na święta z niecierpliwością.
* Malujesz pisanki?
- Oczywiście. Mamy słoiki z barwnikami i malujemy jajka. Wygląd pisanek zależy od sił i szaleństwa twórczego w danym roku. Malowanie pisanek to działanie na pograniczu medytacji. Wszystko inne, co jest dookoła, przestaje mieć pierwszorzędne znaczenie.
* Stukacie się pisankami?
- Już jakiś czas tego nie robimy, ale oczywiście lejemy się wodą w śmigus-dyngus. Nie używamy do tego wiader, liczy się raczej pomysłowość, jak zaskoczyć doskonale przygotowanego i przewidującego atak przeciwnika.
* Chodzisz ze święconką do kościoła?
- To, kto pójdzie ze święconką, zależy od etapu przygotowań. Zwykle jest to mniej lub bardziej zbiorowa wyprawa moja i mojego rodzeństwa.
* Przygotowujesz z mamą świąteczne potrawy?
- Mama jest dyrektorem świąt. Potrafi świetnie zarządzać i rozdziela zadania wśród swoich pracowników, biorąc pod uwagę ich siły, chęci i umiejętności. Raczej nie dostępujemy zaszczytu nadawania świątecznym potrawom ostatecznego kształtu. Ona to bierze na siebie. Ale dzielnie staramy się wykonywać brudną robotę - siekanie, obieranie, łuskanie migdałów i inne czynności, którymi szef korporacji "Wielkanoc" zajmować się przecież nie może.
* Podobno świetnie gotujesz. Nie deprymuje cię to, że nie możesz wykorzystać w święta swoich umiejętności?
- Nie narzekam, bo poznaję od podszewki procesy powstawania nawet najbardziej skomplikowanych dań świątecznych. Uczę się, jak kultywować tradycję. To jest także dobry moment, żeby myśleć o tym, z jaką satysfakcją będę do brudnej roboty delegowała swoich podopiecznych, kiedy sama będę dyrektorem świąt wielkanocnych (śmiech).
* Czekasz z utęsknieniem na jakieś świąteczne danie?
- Wszyscy czekamy na faszerowane jajka, które robi moja mama. Uwielbiamy je. Nie może ich zabraknąć na stole podczas wielkanocnego śniadania. Jest też ćwikła, chrzan, który ścieramy w domu, sałatki, śledzie na kilka sposobów, szynki, pieczone mięso - między innymi mistrzowski schab z kością i jałowcem. No i najważniejsze - boski bigos. Jego tajemnica polega na tym, że moja mama dodaje do niego kość ze schabu. To jest coś niebywałego!
* Za każdym razem tak pieczołowicie przygotowujecie się do świąt?
- U nas jakość przedkłada się nad ilość. Wszystkie dania, które znajdują się na stole zarówno w czasie Wielkanocy, jak i Bożego Narodzenia, są wykonane od podstaw w domu. Istotą świąt w moim domu jest dzielenie się różnymi historiami, rozmowy, wspólne działania kuchenne. Przecież nie chodzi o to, by kupić mazurka w sklepie i postawić go na stole.
* "Dookoła siebie" - program, który prowadzisz w telewizyjnej "Dwójce", odzwierciedla Twoje dążenie do samodoskonalenia?
- Tak. Dzięki temu programowi spełniło się moje marzenie o przestrzeni w telewizji, która nie byłaby tylko i wyłącznie rozrywkowa. "Dookoła siebie" to wyraz moich zainteresowań i chęci dowiedzenia się, co nam umyka w galopie codzienności. Fajnie jest wiedzieć, jak i dlaczego - zgodnie z feng shui - przestawić w swoim domu meble, żeby przestał boleć żołądek, kiedy stoi się przy oknie. Albo znać najlepsze sposoby uczenia się języka obcego w zależności od potrzeb. Inny tok nauczania powinna wybrać osoba, która chce wyjechać do Hiszpanii i wynająć dom na miesiąc, a inny ktoś, kto za tydzień ma wygłosić przemówienie w Organizacji Narodów Zjednoczonych. "Dookoła siebie" to program edukacyjny - w nowoczesnym tego słowa znaczeniu - dla mnie, i - mam nadzieję - dla widzów. Jest skierowany do ludzi, którzy chcą dowiedzieć się czegoś nowego o sobie i polepszyć jakość swojego życia.
* Niektóre sprawy, którymi zajmujesz się w "Dookoła siebie", to dla większości ludzi czarna magia...
- Chodzi właśnie o to, żeby odczarować dziwnie i obco brzmiące hasła, na przykład "mind mapping" - technikę, która powstała dzięki najnowszym badaniom ludzkiego mózgu. To odwołanie do naturalnych umiejętności człowieka do uczenia się przy użyciu dwóch półkul mózgowych. Potrafią to małe dzieci. Niestety, ta umiejętność zanika u ludzi już w szkole, gdzie narzucane są linearne sposoby notowania. "Mind mapping" jest niczym innym jak nowym sposobem "zapisywania" wiedzy. Niezwykle skutecznym, przyjemnym i twórczym.
* Na antenie TVN pojawiły się już nowe odcinki "Magdy M.". To oznacza reaktywowanie "świetlicy" - wtorkowych spotkań, podczas których oglądasz serial z przyjaciółkami?
- Dziewczyny wspierały mnie przy pierwszej serii "Magdy M.", kiedy powstawał świat mojej bohaterki. Bardzo mi pomogły ich rzetelne, uczciwe i szczere sugestie na temat tego, co mogę zrobić lepiej. Ta rola była dla mnie dużym wyzwaniem i równaniem z wieloma niewiadomymi. Z biegiem czasu oglądanie "Magdy M." stało się najmniej ważnym punktem programu naszych spotkań. Teraz to dla nas przede wszystkim czas, kiedy zapominamy na chwilę o rodzinach, dzieciach i facetach. To nasza przestrzeń i miejsce, w którym dyskutujemy o naszych decyzjach, rozpatrujemy pewne problemy, a kiedy trzeba - płaczemy, innym razem się śmiejemy. Te spotkania bardzo zacieśniły nasze stosunki, bo nie ukrywam, że wszystkie jesteśmy niezwykle zajęte. Ta stała w przestrzeni w postaci wtorkowych "świetlic" jest nam bardzo potrzebna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?