Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pójdą pod sąd

Agata Dziekan
Musimy złożyć wniosek do sądu, żeby wyznaczył rozprawę dla wszystkich handlujących w jednym dniu. Żeby każdy z nas nie jeździł w innym terminie. I najlepiej w czwartek, kiedy będziemy znowu w Mielcu. My przecież przyjeżdżamy tu z daleka - mówi Halina Podstawska-Kiełbasa z Tarnowa, handlująca na mieleckim bazarze.
Musimy złożyć wniosek do sądu, żeby wyznaczył rozprawę dla wszystkich handlujących w jednym dniu. Żeby każdy z nas nie jeździł w innym terminie. I najlepiej w czwartek, kiedy będziemy znowu w Mielcu. My przecież przyjeżdżamy tu z daleka - mówi Halina Podstawska-Kiełbasa z Tarnowa, handlująca na mieleckim bazarze. A. Dziekan
Handlarze mówią, że nie mają gdzie przenieść swoich stoisk. Mielecka Straż Miejska bez litości karze ich mandatami. Ci z kolei nie chcą ich przyjmować.

Kilkunastu straganiarzy z mieleckiego bazaru musi stawić się w Sądzie Grodzkim. Wnioski o ich ukaranie wypisali strażnicy miejscy po tym, jak w sobotę kupcy rozłożyli stoiska na chodnikach.

Sprawa wywołuje kontrowersje już od kilku tygodniu. W 2005 roku Rada Miejska w Mielcu uchwaliła zakaz handlu na chodnikach. Ale w stosunku do mieleckiego bazaru miasto zdecydowało się na jego egzekwowania dopiero od niedawna. Straganiarzom zajmującym chodniki przy ulicach Solskiego i Kusocińskiego strażnicy miejscy nakazali zająć miejsca w głębi bazaru na asfaltowym boisku. Straganiarze twierdzą, że chętnie by to zrobili tylko, że we wskazanym miejscu nie ma dość przestrzeni. Zajmują je ludzie, którzy handlują tam od kilkunastu lat.

WRÓCILI NA CHODNIK

- W tym wyznaczonym miejscu byłam już o godzinie 5. Ale mogłam tylko rozłożyć półtora stołu, a mam trzy. A jeszcze moje stoisko zastawił jakiś samochód. I jak ja mam handlować? Wróciłam na chodnik - opowiadała w sobotę Katarzyna Surdej.
Na chodnikach ustawiło swoje stragany także kilkunastu innych handlarzy. - Mam 400 złotych renty. Do niedawna utrzymywałam czwórkę dzieci, teraz został mi syn. Nie mam męża. Muszę tak zarabiać - tłumaczyła Halina Podstawska-Kiełbasa.
Wkrótce między stoiskami pojawili się strażnicy miejscy. Zaczęli wypisywać straganiarzom 100-złotowe mandaty za handel w niedozwolonym miejscu.
Straganiarze nie przyjęli ich. Dlatego będą mieć sprawy w Sądzie Grodzkim. - Oni nami pomiatają. A przecież to jest nasza praca. Taka sama jak każda inna. Musimy sprzedawać - straganiarze pomstowali na zawziętość Urzędu Miejskiego. - Bo prezydent potrafił wysłać strażników do wypisywana mandatów! A do przypilnowania porządku to już nie!

Ludziom chodziło o to, że kiedy rano w sobotę chcieli zająć wyznaczone w głębi bazaru miejsca, zrobiło się zamieszanie, bo handlujący tam od dawna straganiarze wjechali autami i zastawili większość powierzchni. Sam placowy nie poradził sobie z interweniowaniem. A strażnicy ani myśleli mu pomóc.

BĘDĄ BEZWZGLĘDNIE KARAĆ

- To jest upór i złośliwość. Ci ludzie będą karani. Tak będzie w czwartek i za tydzień w sobotę. Będziemy wyciągać konsekwencje wobec osób, które łamią zakaz handlu na chodnikach - zapowiada bez ogródek prezydent Mielca Janusz Chodorowski.
Mówi, że osobiście odwiedził bazar w sobotę rano i widział, że miejsca nie brakuje. Straganiarze nie chcą się usunąć z chodników, bo tam im wygodniej. - Wiadomo, że w takim miejscu mają łatwiejszy dostęp do klientów, ale my musimy pilnować porządku i dbać o bezpieczeństwo - podkreślał prezydent.

Twierdzi, że straganiarze już od kilku tygodni wiedzieli, co ich czeka. Strażnicy miejscy przekazywali im informacje, że należy się usunąć z chodników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie