Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie sprawdzili butli

Anna Kowalska
Ryszard Nycek uważa, że jeśli sprawa nie zostanie wyjaśniona może dojść do kolejnej tragedii. Przecież ktoś jeszcze może trafić na butlę z wadą.
Ryszard Nycek uważa, że jeśli sprawa nie zostanie wyjaśniona może dojść do kolejnej tragedii. Przecież ktoś jeszcze może trafić na butlę z wadą. A. Kowalska
Policja zakończyła działania w sprawie wybuchu gazu w Tuszymie. Nie zbadała jednak czy feralna butla była wadliwa.

Rodzina Nycków jest zdruzgotana. - Policja wnioskuje o umorzenie postępowania w sprawie wybuchu gazu 7 lipca w naszym domu. Nie było ekspertyzy butli a my jesteśmy pewni, że była wadliwa - mówi Ryszard Nycek, ojciec poparzonego mężczyzny.

Policja skierowała do prokuratury wniosek o umorzenie postępowania przygotowawczego. - Policjanci koncentrowali się na sprawdzeniu, czy ktoś z domowników nie przyczynił się nieumyślnie do spowodowania wybuchu. Nic takiego śledczy nie odkryli. Nie badali wątku wady butli, dlatego nie było ekspertyzy - informuje młodszy aspirant Grzegorz Bajda z mieleckiej policji. - Sprawa trafiła do prokuratury, która może odrzucić policyjny wniosek o umorzenie postępowania.

Można pomóc

Można pomóc

Jeśli chcesz pomóc rodzinie Nycków skontaktuj się z nasza redakcją pod numerem telefonu 17 583 75 10 lub adresem mailowym [email protected]

Małżeństwo Nycków wciąż jest w szpitalu. Kobieta ma między innymi poparzenia III stopnia. Syn uważa, że rodzice w niczym nie zawinili. - Wszystko widziałem. Najpierw tata odkręcił gaz, ale nie popłynął do kuchenki. Mama zdjęła więc wąż i wtedy okazało się, że gaz jednak ucieka z butli. Przykręciła wąż z powrotem. Tata chciał zakręcić zawór, ale już nie mógł nim ruszyć. Zorientowałem się, że gaz się szybko ulatnia. Na kuchence węglowej palił się ogień. Zdołałem uciec, rodzice już nie - powiedział Kamil Nycek, syn poparzonego małżeństwa. Potem zawór został wysadzony.

- Był źle osadzony w butli. Powinien był wkręcony prawie do końca gwintu, a ślady wyraźnie pokazują, że był wkręcony tylko minimalnie - mówi Ryszard Nycek. - W tym domu gaz jest od 25 lat. Zakładamy około 10 butli rocznie, może więcej. To w sumie pewnie z 300. Syn umiał to robić, był ostrożny - zapewnia.
Nie wiem co to będzie jak rodzice wrócą. Nie ma łóżek, pościeli, naczyń, ubrań nic - mówi Kamil. Straty oszacowano wstępnie na około 70-100 tysięcy złotych. - Cieszę się tylko z tego, że rodzice żyją - mówi się syn. Pomoc obiecał wójt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie