Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć pod namiotem

Marcin Jarosz
W miejscu, gdzie doszło do tragedii ktoś wbił symboliczny krzyż, zapalił znicz. 31-latek był jedyną ofiarą śmiertelną piątkowych nawałnic w Polsce.
W miejscu, gdzie doszło do tragedii ktoś wbił symboliczny krzyż, zapalił znicz. 31-latek był jedyną ofiarą śmiertelną piątkowych nawałnic w Polsce. M. Jarosz
31-latek z Sokolnik zginął w Golejowie. W czasie burzy drzewo runęło na jego namiot.

W środku nocy nad Golejowem szaleje potężna nawałnica. Nagle słychać krzyki - Matko Boska, drzewo leci! Po chwili okazuje się że drzewo spadło na namiot, w którym są ludzie… W piątkowej tragedii, jaka rozegrała się na polu namiotowym pod Staszowem zginął 31-letni mieszkaniec Sokolnik (powiat tarnobrzeski).

Jest późny wieczór. Na polu namiotowym palą się grille, urlopowicze gawędzą. Nieśmiało, w oddali słychać odgłosy grzmotów. - Nareszcie popada deszcz - mówią. Cały czas na pole namiotowe zjeżdżają kolejni. Wśród nich dwójka w "maluchu". Wybierają miejsce i rozbijają namiot. Mija 21, zaczyna padać deszcz, nasila się wiatr, grzmoty są coraz głośniejsze. Wszyscy chowają się w namiotach. Zwykła burza przeradza się w nawałnicę.
Śmierć pod drzewem

W pewnym momencie na polu namiotowym przewraca się drzewo. Zaczyna się panika i ucieczka w strugach deszczu. Ktoś próbuje podnieść powalone drzewo, woła o pomoc. Przychodzą kolejni, w sumie kilkanaście osób. Kiedy podnoszą drzewo, obok na ziemię spada kolejne. Spada pomiędzy dwa inne namioty. Z przygniecionego namiotu wydostaje się dziewczyna, nic się jej nie stało.

Pod drzewem został jej narzeczony. Mijają kolejne minuty, trwa walka o uratowanie uwięzionego mężczyzny. Wreszcie udaje się podnieść drzewo. Przyjeżdża karetka, która zabiera ciężko rannego do szpitala. Niestety, po chwili przychodzi komunikat o jego śmierci. Nawałnica szaleje nadal. Jedni w popłochu uciekają do domków. Inni pakują w pośpiechu i odjeżdżają. Kolejni modlą się o przeżycie.

- Tutaj się rozpętało prawdziwe piekło. To cud, że żyjemy - mówi Mariusz Żmuda ze Stalowej Woli, który wypoczywał tutaj z żoną i dwiema córkami. Pomiędzy ich namioty spadło drzewo. - Oni przyjechali tutaj dwie godziny przed tą burzą - mówi Anna Pobocha studentka z Kielc. - Kolega wyszedł z namiotu, żeby zobaczyć co się dzieje i zaraz wrócił po resztę. Na tamtym namiocie leżało drzewo… - ucina w połowie.
W miejscu gdzie zginął mężczyzna postawiono symboliczny krzyż i zapalono znicz. Obok zbierają się ludzie. Opowiadają o całym zajściu. - To niewyobrażalna tragedia - mówią. Nazajutrz miasteczko namiotowe opustoszało. Wiele osób przeniosło się do domków, inne wyjechały z Golejowa. Ci, którzy zostali przez całą noc patrzyli z przerażeniem w niebo i na drzewa. Nie mogli uwierzyć w to co się stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie