Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na bazarze

Anna Kowalska
Strażnicy miejscy są częstym gościem na targowisku.
Strażnicy miejscy są częstym gościem na targowisku. archiwum
Handlowcy nie kryją oburzenia na warunki w jakich pracują. Władze Mielca zapewniają, że zrobią porządek.

Przepychanki, wyzwiska, a nawet krwawe bójki - to codzienność na bazarze przy ulicy Solskiego. Handlowcy starają się zmieścić na stadionie po tym, jak musieli opuścić chodniki. Nie udaje się. Radni zamierzają opanować sytuację.

- Mój mąż zauważył, że czterech obcokrajowców rzuciło się na naszego kolegę. Pobiegł, by pomóc znajomemu. W ciągu 3 minut handlarze, zdaje się, że z Bułgarii, rozwalili mu nos i wargę. Był cały brudny, zakrwawiony i posiniaczony. Przyjechała policja, straż miejska. Tak ma wyglądać nasza praca? - denerwuje się Małgorzata Nowak, handlująca na bazarze. Jest rozczarowana stanowiskiem urzędu miasta. - Obiecano nam, że podłoże zostanie utwardzone. Bułgarzy stoją na asfalcie, my po kolana w błocie. Nie chodzi o to, żeby Bułgarów przegonić. Domagam się tylko, żeby i o nas zadbać, dotrzymać obietnicy zapewnienia nam godnych warunków pracy - tłumaczy.

Handlujący zgodnie twierdzą, że placowy nie nadaje się do swojej pracy. Jest człowiekiem kulturalnym, dobrym i miłym, ale paradoksalnie to właśnie jego wady. Brak mu zdecydowania i konsekwencji . - Kiedy trwała bójka stał z boku. Podchodzi do tego na zasadzie: pobiją się i przestaną. Nie potrafi zapobiec takim konfliktom, opanować sytuacji. Tak nie można. Pan prezydent powinien jakoś go zdyscyplinować - uważa Małgorzata Nowak.
NOWY PORZĄDEK

Wiceprezydent Bogdan Bieniek przyznaje, że placowy sam nie może wprowadzić regulacji usprawniających pracę jego samego i handlujących. To leży w gestii Urzędu Miasta i radnych. I właśnie nowe porządki niebawem mają zostać wprowadzone. - Rzeczywiście na targowisku miało się stopniowo poprawiać, a jest coraz gorzej. Trzeba to trochę inaczej poukładać. Na najbliższej sesji zamierzamy rozważyć propozycje samych handlujących - mówi.

Szczegóły nie są jeszcze znane, ale już wiadomo, że na placu handlowym być może ubędzie samochodów. - Jeśli ktoś wypakuje towar i zostawi na placu auto, które jest mu właściwie zbędne w pracy, zapłaci za zajmowany fragment targowiska - tłumaczy wiceprezydent. W tej chwili powstaje koncepcja optymalnego ustawienia handlujących i zarządzania powierzchnią boisk. Ustawianie musi być szybkie, płynne, nie może być mowy o kolejnych bójkach.

NIE WIERZYMY

Handlujący jednak są zmęczeni i nieufni. Nie wierzą, że nowe regulacje - nawet, jeśli będą dobre - da się spokojnie wyegzekwować. Tłumaczą, że jeśli, wbrew zapewnieniom urzędników, wkrótce nie dostaną fragmentu wybetonowanego placu, wrócą na chodnik. - To jest poniżające, że musimy się taplać w błocie. Po pracy wyglądam jakbym wyszła z bagna. Nie pozwolimy sobie na takie traktowanie - mówi handlująca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie