Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Bosak o zabawie w wojnę

Krzysztof Ajgel
Zagrał w serialu „Ekipa”, „Pitbullu” emitowanym w Programie 2 Telewizji Polskiej i „Tajemnicy twierdzy szyfrów” w „Jedynce”.
Zagrał w serialu „Ekipa”, „Pitbullu” emitowanym w Programie 2 Telewizji Polskiej i „Tajemnicy twierdzy szyfrów” w „Jedynce”. Oko Cyklopa
Młody aktor dostaje coraz więcej ciekawych propozycji zawodowych, dzięki którym ma możliwość pokazania się widzom.

* Jak się panu pracowało na planie "Tajemnicy twierdzy szyfrów"?

- Powiem szczerze: praca nad tym serialem okazała się kapitalną zabawą. Poczułem się na planie jak mały chłopiec, który może się pobawić w wojnę. Bogusław Wołoszański obsadził mnie w roli Raidera. To jeden z żołnierzy z międzynarodowej grupy komandosów, która ma za zadanie wykraść maszynę deszyfrującą. Cała operacja opiera się na współpracy z tajnym agentem w szeregach Niemców - kapitanem Johannem Jorgiem, którego gra Paweł Małaszyński.

* A kogo gra pan w "Ekipie"?

- Mateusz jest asystentem premiera Konstantego Turskiego, którego gra Marcin Perchuć. Mój bohater zostaje sprowadzony do Polski ze stażu w Brukseli przez szefa rządu - profesora Turskiego. Mateusz jest niezwykle oddany i lojalny. Bardzo angażuje się także w pracę na uczelni. To otwarty i światły człowiek. W serialu pojawi się także wątek prywatny. Mój bohater będzie uwikłany w romans z Aleksandrą Pyszny, którą gra Katarzyna Herman, szefową gabinetu politycznego premiera. Raz będzie mu się w tym związku wiodło lepiej, raz gorzej.

* Po której stronie barykady politycznej stoi Mateusz? Po prawej czy lewej?

- Myślę, że najbliższe środowisko premiera Turskiego operuje gdzieś w rejonach centrum, trochę na lewo (śmiech). Mateusz ma oczywiście podobne przekonania. Mój bohater pisze pracę doktorancką, która w serialu będzie brana pod uwagę jako podstawa przy powstawaniu pewnej ustawy. Chodzi o współdziałanie ludzi w małych społecznościach. To projekt przeciwdziałania chuligaństwu i agresji.

* Ma pan identyczne nazwisko jak jeden z liderów Ligi Polskich Rodzin. Wzorował się pan na nim budując postać Mateusza?

- Nie, absolutnie! Nie popieram polityki, którą reprezentuje ten człowiek. Mało tego, jeżeli tylko mam możliwość, protestuję przeciwko takiej postawie. Nie jesteśmy spokrewnieni i bardzo się z tego cieszę (śmiech). Przeraża mnie tylko, że ten gość, mając tak skrajne i obce większości ludzi poglądy, jest bardzo wygadany i inteligentny.

* Prywatnie interesuje się pan polityką?

- Agnieszka Holland słusznie zauważyła, że politycy stali się gwiazdami medialnymi i że nie da się od nich uciec. Interesują mnie sprawy mojego kraju, więc wiem, co się dzieje w świecie polityki. Niestety, poziom debaty politycznej jest teraz tak niski, że nie wiem, czy jest sens o tym rozmawiać. Ludzie, którzy są u władzy nie do końca zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich ciąży i chyba nie wiedzą, że nie jesteśmy społeczeństwem idiotów.

* Widzów "M jak miłość" ciekawi zapewne, czy Kamil zapuka jeszcze kiedykolwiek do drzwi mieszkania na Łowickiej?

- Nie, nie zapuka (śmiech).

* Jak z dystansu ocenia pan decyzję o odejściu z serialu? Warto było?

- Uważam, że to była bardzo dobra decyzja, którą podjąłem w odpowiedniej chwili, jeżeli nie w ostatnim momencie. Teraz mam większe pole manewru, z czego bardzo się cieszę. Mogłem pracować na planie serialu "Ekipa" z Agnieszką Holland, przy okazji zdjęć do "Pitbulla" spotkałem się także z Patrykiem Vegą. Z całym szacunkiem, to dla mnie dużo bardziej interesujące produkcje niż "M jak miłość".

* A zerka pan czasami na "M jak miłość"? Wie pan, co się teraz dzieje w serialu?

- Odkąd odszedłem z serialu, nie widziałem ani jednego odcinka. Zresztą nie oglądałem go także wtedy, kiedy w nim grałem. Nie wiem, co się tam teraz dzieje i jakoś specjalnie mnie to nie ciekawi. Zajmuję się zdecydowanie bardziej interesującymi sprawami.

* Powiedział pan kiedyś, że gdyby nie był pan aktorem, zostałby pan podróżnikiem. Coś się pod tym względem zmieniło?

- Jestem zdania, że jeśli chce się wydawać duże pieniądze, to jedną z najrozsądniejszych inwestycji są na pewno podróże. Będąc daleko od domu nabiera się dystansu do życia codziennego i problemów. Jak to ktoś mądry powiedział, podróże kształcą i rozwijają. Nie mogę jednak o sobie powiedzieć, że jestem wytrawnym podróżnikiem.

* Jaka podróż najbardziej utkwiła panu w pamięci?

- Ogromne wrażenie zrobiła na mnie wizyta w Gruzji. To była jedna z najbardziej egzotycznych podróży w moim życiu. Byliśmy w Tbilisi i Batumi, gdzie mieszkałem u przyjaciół. Zwiedzaliśmy także góry. Mieszkańcy niektórych położonych na odludziu wsi po raz pierwszy widzieli Polaków. Było bardzo ciekawie.

* Wspina się pan po górach?

- Próbowałem wspinać się na sztucznych ściankach, góry jeszcze na mnie czekają. Ale myślę, że kiedyś tego spróbuję. Uwielbiam otwarte przestrzenie. Człowiek, który z nimi obcuje, czuje - dosłownie i w przenośni - że zaczyna głębiej oddychać.

* Skoro lubi pan otwartą przestrzeń, to pewnie jest pan także miłośnikiem latania...

- Zamierzam w życiu spróbować wielu rzeczy, także lotu paralotnią czy skoku ze spadochronem. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się ukończyć odpowiednie kursy, które mi to umożliwią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcin Bosak o zabawie w wojnę - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie