Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Mielcu dyskryminują pielęgniarki?

Agata Dziekan
Pielęgniarki na razie nie chcą odchodzić od łóżek pacjentów, ale niewykluczone, że to zrobią, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione.
Pielęgniarki na razie nie chcą odchodzić od łóżek pacjentów, ale niewykluczone, że to zrobią, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione. A. Dziekan
Mieleckie pielęgniarki oskarżają dyrekcję szpitala o dyskryminację zawodową i niesprawiedliwy rozdział pieniędzy na podwyżki pensji.

W ostatnich miesiącach mielecki szpital doświadczył lekarskich strajków, czego wynikiem była ewakuacja pacjentów. W spór zbiorowy z dyrekcją weszły też wtedy związki zawodowe pozalekarskie, również żądając wyższych pensji. Dyrektor ogłosił wówczas, że na podwyższenie pensji rezerwuje ponad 4 miliony złotych. Dla lekarzy przeznaczył jednak prawie 2 miliony złotych, dla pozostałych grup - 2,2 miliona złotych.

Cztery z pięciu pozalekarskich związków zawodowych przystały na propozycję. Na takie pieniądze nie zgodziła się jednak największa grupa zawodowa w szpitalu - pielęgniarki i położne, których w placówce pracuje ponad 400. Rezultatem ich desperacji była manifestacja przed budynkiem starostwa w ubiegłym tygodniu.

]DYSKRYMINUJĄ NAS

Pielęgniarki domagają się większych pieniędzy, ale chcą też zakończenia dyskryminacji zawodowej, która jak twierdzą, dotyka ich w szpitalu.
Naczelna pielęgniarka szpitala Teresa Pietruszka podaje przykłady nierównego traktowania. Mówi, że gdy młodzi lekarze jako osoby z wyższym wykształceniem medycznym, farmaceuci z tytułem magistra, laboranci z takim samym tytułem otrzymują status młodszego asystenta, w szpitalu trudno o taki status dla pielęgniarki, która ukończyła studia magisterskie.
Wskazuje, że w szpitalu jest stanowisko zastępcy ordynatora, na którym osoba je zajmująca otrzymuje dodatek funkcyjny, ale nie ma zastępcy pielęgniarki oddziałowej. Kiedy nawet inna pielęgniarka otrzymuje zadanie zastąpienia oddziałowej, dostaje dodatek tylko wtedy, gdy tej oddziałowej nie ma w pracy dłużej niż pięć dni.

Dyskryminacja dotyczy także wynagrodzenia. Przekazane na podwyżki pieniądze po ewakuacji szpitala zostały podzielone w taki sposób, że prawie połowę otrzymała grupa stanowiąca tylko jedną siódmą pracowników szpitala, czyli lekarze (jest ich 113), a drugą połowę pozostali zatrudnieni (około 630 osób).
Pielęgniarki oskarżają także dyrekcję o łamanie norm dotyczących ciężarów, jakie mogą dźwigać pracownicy i o nieułatwianie podnoszenia kwalifikacji zawodowych.

ZA DUŻO ETATÓW

Dyrektor lecznicy Leszek Kołacz mówi, że nie może odnosić się do zarzutu nieprzyznawania statusu młodszego asystenta, bo musiałby rozpatrzyć konkretne przypadki. W kwestii szkoleń zapowiada, że przedstawi materiał pokazujący, jak wiele godzin pielęgniarki poświęciły na podnoszenie kwalifikacji. - To jest szokująco duża liczba godzin - podkreśla.

Odnośnie zarzutu podnoszenia ciężarów mówi, że wie jakie są normy. Ale kiedy pacjent waży 110 kilogramów, trudno, żeby dyrektor za każdym razem interweniował i ustalał, jak będzie wyglądać jego obsługa. - Inne pielęgniarki powinny przyjść i pomóc koleżance w takiej sytuacji - dopowiada.

Jego zdaniem, normy zatrudnienia w mieleckim szpitalu nie odstają od norm stosowanych w innych lecznicach. - Gdy otwierałem oddział udarowy, poleciłem zespołowi, żeby odwiedził podobny oddział w Stalowej Woli. Okazało się, że u nas na tym oddziale zostało zatrudnionych o pięć pielęgniarek więcej niż w stalowowolskim.
Podaje inne dane liczbowe: - Gdy kilka lat temu na oddziale położniczym rodziło się rocznie 2500 dzieci, były w nim 43 położne. Teraz rodzi się 1100 dzieci, a są 44 położne. Powinniśmy raczej rozmawiać o przekraczaniu liczby potrzebnych etatów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie