Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płomienie w kurniku

Agata Dziekan
Spalony dach i pękające mury, które trzeba rozebrać. Tak wygląda kurnik po niedzielnym pożarze.
Spalony dach i pękające mury, które trzeba rozebrać. Tak wygląda kurnik po niedzielnym pożarze. A. Dziekan
W podmieleckiej wiosce ogień strawił w ciągu kilkunastu minut budynek z hodowanymi tam kurczakami .

Drobiarnia z 30 tysiącami dwudniowych kurcząt spłonął doszczętnie w niedzielę po południu w Łączkach Brzeskich w powiecie mieleckiem. Dziś na miejscu zjawią się biegli, żeby ustalić przyczynę pożaru. Właściciel oszacował straty na 700, 800 tysięcy złotych.

Ogień w budynku pojawił się po godzinie 15. Właściciel nie spostrzegł go od razu. Kurnik przysłonięty jest innym budynkiem gospodarczym. Z domu właściciela go nie widać. - Dym pierwszy zobaczył sąsiad. I przybiegł do mnie, krzycząc że się pali - relacjonuje pan Stanisław.

Buchnął ogień

Ale kiedy właściciel z rodziną zjawił się na miejscu, nie było już czego ratować. - Otworzyliśmy drzwi. Ze środka buchnął taki ogień, że nie dało się zbliżyć do wejścia nawet o krok - wyjaśnia, że od dwóch dni miał w kurniku małe kurczęta. Podłoże było wyścielone suchą słomą. A wcześniej nagrzewał pomieszczenie do 35 stopni Celsjusza. Nic dziwnego, że ogień, który musiał pojawić się w środku, szybko zajął cały kurnik. Nic nie dała pomoc strażaków, którzy niemal natychmiast po otrzymaniu wiadomości o pożarze, przyjechali na miejsce. - Zaczęli polewać wodą kurnik, a po 15 minutach dach budynku zwalił się do środka. Woda nic nie pomogła. Dach się zawalił, bo w środku już wszystko się wypaliło, a dach też łatwo się zajął, bo był eternitowy - dopowiada pani Stanisław.
Nie wie, jak sobie teraz poradzi. Hodowla drobiu była jego jedynym zajęciem. Zajmował się nią od 15 lat. Mówi, że z budynku o powierzchni 1800 metrów kwadratowych nic nie zostało. Spłonęły warte 350 tysięcy złotych maszyny. Podwójne mury kurnika też już do niczego się nie nadają. - W środę mają przyjechać biegli do oględzin. Na razie nie mogę tego ruszać. Ale gdy zbadają zgliszcza, zabiorę się za rozbieranie ścian. Kawałki murów same już odpadają - mówi z żalem.

Biegli określą, co się stało

Pożar gasiło kilkanaście jednostek straży pożarnej. Ogień udało się opanować około godziny 19. Ostatnie wozy strażackie odjechały jednak z podwórza pana Stanisława przed godziną 23. Strażacy długo dogaszali zgliszcza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie