Segregacja śmieci albo ruina

Stalowowolski radny Dariusz Przytuła rozkleja od grudnia ogłoszenia jak sortować odpady. To prywatna inicjatywa radnego. Ale jest znakiem tego, że nabiera znaczenia segregacja odpadów. Za jej brak można nieźle dostać po kieszeni.

- Za zgodą Spółdzielni Mieszkaniowej rozklejam informacje na tablicach ogłoszeniowych - potwierdza Dariusz Przytuła. Informacje wydrukowane są na specjalnym papierze samoprzylepnym zakupionym, a następnie wydrukowanym w firmie Kossta za pieniądze otrzymane z diety radnego. - Pierwsze naklejki rozwiesiłem na osiedlu Centralnym, w styczniu rozklejone zostaną na osiedlu Pławo, w lutym na Flisaków. Co miesiąc postaram się aby były oklejone pozostałe klatki - obiecuje radny.

CENY SKACZĄ

W tym roku cena składowania jednej tony niesegregowanych odpadów skacze z 15,39 zł na 75 zł. To olbrzymi wzrost. Ma zmusić zakłady komunalne i mieszkańców do selekcji odpadów. A już teraz koszty są olbrzymie. W Stalowej Woli segregacja odpadów dotyczy zaledwie dwóch procent śmieci i jest uznawana za szczątkową. Mimo tego, że jest tu 226 różnego rodzaju odpowiednio oznakowanych pojemników, do których można wrzucać plastyk, papier, szkło.

Miejski Zakład Komunalny w Stalowej Woli płaci do Urzędu Marszałkowskiego 1,3 mln zł rocznie za składowanie na wysypisku odpadów nie segregowanych. To tyle samo ile wynoszą pozostałe koszty funkcjonowania wysypiska. - Wzrost opłaty środowiskowej podwaja funkcjonowanie wysypiska śmieci - powiedział prezes stalowowolskiego MZK Mariusz Piasecki. Odczują to mieszkańcy, bo przełoży się to na wyższe opłaty za usuwanie tak zwanych odpadów stałych.

SZYBKIE TEMPO

Stalowa Wola szykuje się więc do upowszechnienia segregacji śmieci. I to w szybkim tempie. Z 230 do 720 wzrośnie w tym roku ilość pojemników do segregowanej zbiórki odpadów. Szacuje się, że w tym roku udział segregowanych odpadów "u źródła" wzrośnie z dwóch procent do dziesięciu. - W tym roku selektywna zbiórka odpadów obejmie wszystkie gospodarstwa domowe w mieście - uważa prezes Piasecki.

Stalowowolski MZK planuje likwidację kontenerów na śmieci. Jest ich teraz w mieście 60. Rzadko opróżniane, są powodem powstawania przykrych zapachów szczególnie latem. Zostaną zastąpione przez 250 pojemników o pojemności 1100 litrów. W mieście będzie więc tych pojemników 730, przypisanych do jednego budynku czy zarządcy.

PRZYWYKLI DO SEGREGACJI

W Nowej Dębie, gdzie segregacja prowadzona jest już od ośmiu lat, ilość segregowanych odpadów stanowi dziesięć procent całej objętości tego, co trafiłoby na wysypisko. Jednak wiceprezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Tadeusz Plaskota mówi, że segregacja to droższa forma wykorzystania odpadów. Na jej obsługę miasto wydaje rocznie 100 tys. zł, a przychody ze sprzedaży surowców wtórnych wynoszą 7 tys. zł.

- To dlatego, że sprzedajemy odpady za symboliczne ceny, a koszty transportu są wysokie - tłumaczy prezes. Cena makulatury jest tak niska, że bardziej opłaca się ją spalać w kotłowni. - Do segregacji się dopłaca - wyrokuje prezes. Jednak, jak twierdzi, mieszkańcy są już tak przyzwyczajeni do segregacji, że nie ma mowy o jej likwidacji.

Alternatywą dla segregacji jest spalanie śmieci. Stalowa Wola przymierza się do kupna takiej technologii. W tej sprawie do Szwecji wybiera się grupa radnych, żeby poznać jak taki zakład funkcjonuje.