Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały terrorysta straszył bombą

Aneta Dyka-Urbańska
Wiadomość, że w budynku przy ul. Wolności jest bomba wywołała w styczniu spore zamieszanie. W końcu telefonujący "wiedział”, że dzwoni do przedsiębiorcy...
Wiadomość, że w budynku przy ul. Wolności jest bomba wywołała w styczniu spore zamieszanie. W końcu telefonujący "wiedział”, że dzwoni do przedsiębiorcy... A. Dyka - Urbańska
Dzwonił i żądał pieniędzy. Mówił, że podłożył bombę. W Mielcu ewakuowano ludzi. Sprawca zamieszania ma trzynaście lat i mieszka w Warszawie.

"Mężczyzną", który w styczniu zadzwonił do mieleckiego biznesmana z żądaniem 150 tysięcy złotych i groźbą wysadzenia firmy okazał się 13-latek z Warszawy. Zajmie się nim sąd rodzinny.

Przypomnijmy: 10 stycznia przed godziną 11 do mieleckiego przedsiębiorcy zadzwonił człowiek, który kazał przygotować pieniądze. Groził, że jeśli ich nie dostanie, przedsiębiorcy zostanie "upi...lony łeb". Dzwoniący dodał, że w budynku jest bomba. Przerażony agresją dzwoniącego mielczanin zawiadomił policję.

Bomby nie znaleźli

Na ulicy Wolności natychmiast pojawiła się grupa rozpoznania minersko-saperskiego mieleckiej policji. Ewakuowała ludzi, zabezpieczyła teren, przeszukała budynek, ale bomby nie znalazła. 16 stycznia Prokuratura Rejonowa w Mielcu rozpoczęła śledztwo w tej sprawie.
- Policja mielecka i warszawska wykonała mnóstwo pracy technicznej. Miedzy innymi dzięki danym od operatora komórkowego udało się ustalić współrzędne miejsca, z którego dzwoniono. Chodziło o okolice warszawskiego gimnazjum - opowiada asp. szt. Wiesław Kluk, rzecznik prasowy komendy policji w Mielcu. - Okazało się, że użytkownikiem telefonu jest 13-letni Artur.

Robił ludziom kawały

Chłopiec przestraszony policyjnym dochodzeniem początkowo mówił, że z groźbami nie ma nic wspólnego. Miał pożyczyć kolegom komórkę, a ci z kolei mieli ją przekazać innym. Osoby, na które chłopak się powoływał, nie potwierdziły jednak jego wersji. W końcu 13-latek przyznał, że to on pod silnym wpływem rówieśników robił ludziom kawały. Losowo wybierał numer i udawał na przykład handlarza narkotykami, który "wpadł" i liczy na pomoc.

Odpowie przed sądem

Numer mielczanina także wybrał przypadkiem. Jak zeznał, koledzy go zachęcali do zabawy i podpowiadali co ma mówić. Chłopak podkreślił, że nie chciał być nazywany "ciotą", więc dzwoniąc nie przebierał w słowach. Okazało się, że kiedy sprawą zajęła się policja, Artur namawiał kolegów, żeby pomogli mu zrzucić winę na osoby trzecie. Ci się nie zgodzili i kulisy sprawy wyszły na jaw. 13-latek stanie przed sądem rodzinnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie