Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pudzianowski: Sztuką jest wygrać wojnę

Małgorzata Pawelec
Mariusz Pudzianowski w niedzielę będzie walczył o Kryształową Kulę w programie TVN "Taniec z gwiazdami".
Mariusz Pudzianowski w niedzielę będzie walczył o Kryształową Kulę w programie TVN "Taniec z gwiazdami".
Mariusz Pudzianowski miał przygody ze śpiewem - występując czasem z zespołem brata, ostatnio z tańcem - występuje w "Tańcu z gwiazdami".

* Dzięki programowi "Taniec z gwiazdami" dałeś się poznać zupełnie z innej strony. Czy taneczne figury są trudne dla strongmana?

- Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tańcem. To dla mnie absolutna nowość. Na dodatek nie mam predyspozycji do tańca. Na parkiecie obowiązuje zupełnie inna motoryka ruchowa niż ta, z którą mam od lat do czynienia. Nic dziwnego, że wiele ewolucji w tańcu sprawia mi trudność, a siła, jak się okazuje, bardziej przeszkadza niż pomaga. W zawodach strongman jestem najlepszy, ale w tańcu na pewno nie. Dlatego udział w programie od początku traktuję jako dobrą zabawę i na pewno nie nastawiam się na wygraną. Na 99 procent jestem pewien, że nie wygram "Tańca z gwiazdami".

* Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że dla wielu osób jesteś człowiekiem, który rozpropagował w Polsce zawody strongman?

- Startuję w tych zawodach od 1999 roku, a więc od blisko dziesięciu lat. Nic dziwnego, że funkcjonuje skojarzenie strongman - "Pudzian". Dla wielu osób jestem wizytówką strongmana. I sam nie ukrywam, że czuję się takim ojcem chrzestnym tej dyscypliny.

* Masz na koncie wiele zwycięstw w mistrzostwach świata i wiele rekordów. Który z nich jest dla ciebie szczególnie ważny?

- Ważne są wszystkie, ale na przykład nikt nie pobił mojego rekordu świata w przenoszeniu 200-kilogramowego klocka na odległość 100 metrów.

* Ciekawe, ile musi zjeść na śniadanie taki siłacz?

- Całkiem niedużo. Wystarczy jajecznica z sześciu jaj, jakieś kanapki, herbata, trochę witamin.

* Jak wygląda twój normalny dzień? Dużo trenujesz?

- Odkąd biorę udział w programie "Taniec z gwiazdami", moje dni są zapełnione. Na siłowni trenuję minimum trzy godziny dziennie, kolejne siedem godzin spędzam na parkiecie. Praktycznie nie mam czasu na nic innego.

* Na kobiety też nie?

- Na życie nie mam czasu, co dopiero na kobiety.

* Jaki jest twój ideał kobiety?

- Idealne są tylko gwiazdy. W tej chwili nie ma nikogo takiego, o kim mógłbym powiedzieć, że to ta jedyna. Owszem, spotykam się z kobietami, jestem normalnym facetem, ale tej najważniejszej w moim życiu nie ma. Jeżeli ją spotkam, będę czuł, że to właśnie ona, bo wiem, czego chcę. Jestem zapracowany, na dodatek prowadzę cygański tryb życia. Mieszkam trochę w Polsce, trochę w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że w plotkarskich gazetach często ukazują się moje zdjęcia z różnymi osobami, ale nie przejmuję się tym.

* Ale na pewno odczuwasz skutki popularności, szczególnie teraz, gdy na dodatek występujesz w popularnym programie?

- Kiedy wychodzę z domu, kończy się moja prywatność. Liczę się z tym i już się do tego przyzwyczaiłem. Fotoreporterzy stoją pod moimi oknami, robią mi zdjęcia, kiedy wchodzę i wychodzę z toalety. Fotografują na przykład mój parkometr, gdy minie czas parkowania. Kiedy mam ochotę na setkę z colą w jakimś lokalu, już następnego dnia ukazuje się moje zdjęcie z kieliszkiem i odpowiednim komentarzem. Tylko w Stanach Zjednoczonych miałem spokój, ale do czasu. W Chicago jest już jak w Polsce.

* Podobno masz zagrać w amerykańskim filmie? Już piszą o tobie jako o następcy Schwarzeneggera?

- Rzeczywiście były pewne rozmowy, ale jest za wcześnie, aby o tym mówić. Zagrałem już w kilku filmach epizody. Jednak zawsze podkreślam, że nie jestem aktorem, tylko zawodowym sportowcem.

* Powiedz, jak radzisz sobie z kupowaniem ubrań? Obwód twojego bicepsa to 56 centymetrów, a uda - 80 centymetrów. Chyba trudno dobrać garnitur w tej sytuacji?

- Jest kilka firm, które szyją dla mnie ubrania na miarę. Tak jest od kilku lat. W każdej chwili mogę zadzwonić, jeśli czegoś potrzebuję. W tym momencie nie mam żadnych kłopotów z ubieraniem się w to, co chcę.

* A samochody? Słyszałam, że masz lamborghini. To dość niskie, żeby nie powiedzieć, nieco ciasne autko?

- Lamborghini 640 roadster mam akurat w Stanach Zjednoczonych. Przyznaję, że nie jest to dla mnie wymarzony samochód do przemieszczania się na dłuższych trasach. Ale czasem lubię pojeździć z dużą prędkością na krótkim dystansie i wtedy lamborghini jest doskonałe. Poza tym mam przecież inne samochody.

* Wiele osób uważa, że wymiary mięśni są odwrotnie proporcjonalne do współczynnika inteligencji. Nie razi cię ten stereotyp?

- Zupełnie się tym nie przejmuję. Takie myślenie wynika przede wszystkim z kompleksów. Szczególnie, gdy taką tezę wygłasza na przykład jakiś zapasiony pan. Jedno jest pewne - zdecydowanie łatwiej jest przypiąć komuś łatkę, niż regularnie zmuszać się do wysiłku, aby mieć bardziej kształtną sylwetkę.

* Dla wielu młodych ludzi jesteś idolem, co zresztą widać, gdy proszą cię o autografy. Co byś im poradził?

- W każdej dyscyplinie sportu liczy się wytrwałość i systematyczność. To dobre dla ciała i dla ducha. Ważne, aby się nie zniechęcać. Sztuką nie jest pojedynczy sukces, ale wytrwanie w formie przez dobrych kilka lat. Nie trzeba od razu i we wszystkim zwyciężać. Często zdarzało mi się, że kilka razy pod rząd byłem drugi, ale tak rozkładałem siły, że w ostatecznej rozgrywce zostawałem mistrzem. Zawsze powtarzam, że nie sztuką jest wygrać bitwę, sztuką jest wygrać wojnę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pudzianowski: Sztuką jest wygrać wojnę - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie