Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mielczanka zaopiekowała się zagubionym chłopcem

Aneta Dyka-Urbańska
Krystyna Magda zareagowała na widok oszołomionego 4-latka pędzącego przez ulicę: – Pobiegłam za nim, bo to bardzo ruchliwa okolica. Bałam się, że dojdzie do tragedii. Wspaniale, że wszystko się dobrze skończyło...
Krystyna Magda zareagowała na widok oszołomionego 4-latka pędzącego przez ulicę: – Pobiegłam za nim, bo to bardzo ruchliwa okolica. Bałam się, że dojdzie do tragedii. Wspaniale, że wszystko się dobrze skończyło... A. Dyka-Urbańska
Krystianek zaginął w okolicach hali targowej. Nic mu się nie stało dzięki wspaniałej postawie mieszkanki Mielca.

Chwile grozy przeżyła w środę pani Wiesława, mama Krystianka, który w ciągu kilku sekund na Hali Targowej zniknął jej z oczu. Na ulicy zaopiekowała się nim Krystyna Magda, którą zdumiał widok 4-latka próbującego na oślep pokonać ruchliwą ulicę.
Jak opowiada pani Wiesława, z siostrą i jej córeczką robiła zakupy. Krystianek cały czas był przy niej.

- Ja naprawdę bardzo na niego uważam. Zresztą i rodzina go pilnuje. Uczę go, żeby się nie oddalał. Nie mogę uwierzyć, że wystarczyła chwilka, aby zniknął nam z oczu - opowiada. - Patrzyłam raz na niego, raz na stoisko. Ale chwile, gdy odwracałam od niego wzrok były krótkie. Nie wiem, jak zdołał odejść.

Ale chłopczyk, jak potem tłumaczył, nagle poczuł się zmęczony. Pomyślał, że sam trafi do domu, bo jest przecież blisko. Wydawało mu się, że wie gdzie się znajduje.
- Zauważyłam małego chłopczyka. W panice biegł przez ruchliwą ulicę. Ja za nim. Byłam przerażona. Potem zaczęłam krzyczeć, żeby na mnie poczekał - opowiada Krystyna Magda. - Zapytałam gdzie mama. Powiedział, że pewnie już odjechała. Wskazał na osiedle Smoczka.

Pani Krystyna wzięła Krystianka za rękę i szła z nim w stronę osiedla Smoczka. Ale w tym rejonie nikt go nie znał. - Wróciłam na halę, do pobliskiego sklepu, ale bez skutku. Mamy nie spotkaliśmy. Para, która zauważyła co się dzieje zaproponowała, że mi pomoże. Mieli samochód. W końcu pan, który kierował podpowiedział, że chyba musimy jechać na policję - wspomina kobieta. - Tam przyjęli nas świetnie. Krystianek miał łzy w oczach, ale dzięki tym policjantom trzymał się dzielnie.

Jak tłumaczy aspirant sztabowy Wiesław Kluk z wydziału prewencji Komendy Powiatowej Policji w Mielcu, przebrał się w ubranie cywilne, bo mundur czasem stresuje dzieci. Chłopczyk dostał zabawki. Policjanci zaczęli z nim żartować. Krystianek w końcu przypomniał sobie imiona rodziców, nazwę swojego osiedla, a nawet gdzie pracuje tata.

W tym czasie jego zrozpaczona mama spotkała patrol policji. Ten poinformował, że dziecko jest na komisariacie. - Boże, jak ja się cieszyłam! Jak nigdy w życiu! Przez cały czas, jak za nim biegałam modliłam się, żeby nic mu się nie stało, żeby nie wpadł pod auto, nie trafił na złego człowieka. I taka ulga!

Jak mówią policjanci, niestety takie historie często kończą się dramatycznie. Dziecko wpada pod samochód, błądzi w lesie, trafia na przestępcę. - Bardzo dziękujemy pani Krystynie, że się zainteresowała dzieckiem. W takich sytuacjach decydują sekundy, zwłaszcza, gdy dziecko jest samo w tak ruchliwym miejscu - mówi Kluk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie