Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowiński: Mam ogromny apetyt na życie

Anna Szewczyk
Kasia SowińskaMa 27 lat. Pochodzi z Wałbrzycha. Przez 10 lat uprawiała jeździectwo. Poważna kontuzja spowodowała, że zaczęła pra-cować jako modelka. Najpierw w Azji, potem w Meksyku, wreszcie w Stanach Zjednoczonych
Kasia SowińskaMa 27 lat. Pochodzi z Wałbrzycha. Przez 10 lat uprawiała jeździectwo. Poważna kontuzja spowodowała, że zaczęła pra-cować jako modelka. Najpierw w Azji, potem w Meksyku, wreszcie w Stanach Zjednoczonych ZOOM
Świat leży u jej stóp. Kasia Sowińska jest piękna, młoda, lubi ryzyko. Nie ma dla niej takiego wyzwania, którego bałaby się podjąć.
Aktualnie widzowie mogą oglądać ją w polsatowskim "Rankingu gwiazd", a od 6 października także w tvn-owskiej "Brzyduli".

* Mówi się, że "Ranking gwiazd" to słowna jatka bez skrupułów, przekleństwa z wysokoprocentowym alkoholem w tle. Jakie jest pani zdanie na ten temat?

- Występ w "Rankingu gwiazd", zaraz po "Jak oni śpiewają", uważam za najlepszy czas, jaki spędziłam w telewizji na nagraniach. Nie zgodzę się z tym, że w programie panuje nieprzyjemna atmosfera z wyzwiskami i przekleństwami, bo żadna z uczestniczek ani mięsem nie rzuca, ani nie poniża innych. Wręcz przeciwnie - "Ranking..." bardzo nas do siebie zbliżył.

* Jak rozkładały się pani sympatie i antypatie wobec uczestniczek?

- Jak powiedziałam wcześniej - wszystkie bardzo się polubiłyśmy, więc nie ma mowy o antypatiach. Nie mogę też wskazać żadnej konkretnej osoby, z którą miałabym najlepszy kontakt, ponieważ z odcinka na odcinek z każdą z uczestniczek coraz bardziej się zżywałam i zaprzyjaźniałam. Nie chcę być niesprawiedliwa, dlatego nikogo z imienia i nazwiska nie wymienię.

* Czy ta przyjaźń wyszła również poza telewizyjne studio?

- Oczywiście. Z połową dziewcząt znałam się już wcześniej, przed nagraniem do "Rankingu...". Drugą połowę poznałam dopiero w trakcie zdjęć. Show dało mi niezwykłą możliwość przebywania z naprawdę wartościowymi i niezwykłymi kobietami.

* W rankingu odpowiadały panie na pytania typu: "Która z uczestniczek na starość będzie najbrzydsza?". Chyba nieprzyjemnie jest usłyszeć coś takiego o sobie...

- Jeśli ma się dystans do siebie i do otoczenia, to nie sprawia problemu usłyszenie czegoś nieprzyjemnego na swój temat. Co trzeba podkreślić - żadna z nas nie rywalizowała ze sobą ani nie miała na celu gnębić innych. Chodziło nam przede wszystkim o dobrą zabawę i myślę, że widzowie to dostrzegą.

* Ale to przykre, gdy jest się wytypowanym przez przyjaciółkę, że ma się najbardziej krzywe nogi...

- To nie jest tak. W programie typowałyśmy siebie w kolejności od jeden do dziesięciu z punktu widzenia mężczyzny. W żadnym wypadku nie odpowiadałyśmy wedle własnego uznania. Myślę, że dlatego nie można mówić o przykrych emocjach, które program mógł wywołać. Zresztą każdy ma prawo postrzegać nas tak, jak uważa.

* W "Brzyduli" gra pani piosenkarkę Mirabellę. Czy może pani uchylić rąbka tajemnicy, co to za osoba?

- Mirabella w przeszłości była modelką, a aktualnie wyśpiewuje sobie karierę. To kobieta nowoczesna, pełna energii i świeżości. Jest bardzo pozytywnie nastawiona do otaczającego ją świata.

* Marzy pani o roli na dużym ekranie?

- Kilka razy miałam tę przyjemność pracować na planie serialu czy też filmu fabularnego. Aktorką nie jestem, ale każda nowa propozycja to dla mnie wielkie wyzwanie, więc czemu by nie?

* Dostała pani podobno propozycję nagrania płyty. Czy coś się ruszyło w tym kierunku?

- Tak, to prawda, że dostałam taką propozycję. Głównym argumentem, jaki padł na uzasadnienie, dlaczego właśnie ja miałabym nagrać płytę, była moja nietypowa barwa głosu. W końcu uległam namowom. Aktualnie trwają rozmowy na temat tego przedsięwzięcia. Ale nie jest to prosta sprawa. Żeby stworzyć ciekawy singiel, potrzeba dobrego tekstu i interesującego aranżu muzycznego, które byłyby jak najlepiej dopasowane do mnie.

* Pokusi się pani o napisanie tekstu do piosenki?

- Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą.

* Od kilku dni próbowałam się z panią skontaktować i graniczyło to z cudem...

- Działo się tak dlatego, że z grupą przyjaciół pojechałam do Londynu na koncert Madonny, promujący jej ostatnią płytę, a także dwudziestoletni dorobek twórczy. Od dzieciństwa jestem jej wierną fanką, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji.

* Jakie wrażenie pozostawiło spotkanie z królową popu?

- Koncert nie wywarł na mnie jakiegoś wyjątkowego, powalającego wrażenia, bo już wielokrotnie brałam udział w tego typu imprezach. Ale niewątpliwie będę go wspominała jako fantastyczne i niezapomniane przeżycie - szczególnie, że wraz z piosenkarką śpiewał, a raczej krzyczał, stutysięczny tłum. Osobiście preferuję jednak koncerty organizowane w mniejszych pomieszczeniach, bo są po prostu bardziej kameralne.



- Najczęściej w te, w których mieszkają moi przyjaciele. A mam ich wielu na całym świecie. W październiku lecę ze znajomymi do Brazylii popływać na desce, w listopadzie planuję odwiedzić przyjaciółkę w Stanach. Często też jeżdżę do brata, do Włoch. Najchętniej jednak odwiedzam Los Angeles i południe Francji, w których całkowicie się zakochałam.
* Czy myśli pani o przeprowadzce za granicę w przyszłości?

- Kto wie, może? Ale na pewno nie w tej chwili. Żyję i mieszkam w Warszawie. Dobrze mi tu - mam pracę, która jest źródłem mojego zadowolenia.

* Potrafi pani wymienić trzy cechy, które u siebie ceni?

- Po pierwsze, lojalność wobec przyjaciół i siebie samej. Po drugie, szczerość. Nigdy nie kłamię ani nie koloryzuję. Jestem zdania, że prawda zawsze wyjdzie na jaw. A po trzecie, cenię w sobie szeroko pojętą otwartość - na szalone i ciekawe pomysły, projekty, zmiany. Jestem również otwarta na ludzi, ale obecnie już z większym dystansem, czego nauczyło mnie życie.

* A trzy cechy, które pani przeszkadzają?

- Na pewno niecierpliwość. Gdy ktoś mi coś obieca, to nie mogę się doczekać momentu, gdy obietnica się spełni.



- Tak, co do porządku, to jestem pedantką. Ale wydaje mi się, że taką w granicach przyzwoitości, bo nie składam swoich rzeczy codziennie w kostkę (śmiech). Po prostu nie cierpię, gdy w moim domu panuje bałagan. Najlepiej się w nim czuję i relaksuję, gdy widzę, że wszystko jest na swoim miejscu, a w powietrzu unosi się przyjemny zapach świeżych kwiatów lub świeczek zapachowych. Gdy wracam późno z pracy, a mieszkanie nie jest posprzątane, nie spocznę, zanim nie zapanuje w nim porządek. Dopiero po tym usatysfakcjonowana biorę ciepłą kąpiel.

* A jak to jest z tymi lekami?

- Lekomanka to za dużo powiedziane. Mam w domu w pełni wyposażoną apteczkę, która pęka w szwach od różnego rodzaju leków. Obdzielam nimi innych lub sama od czasu do czasu zażywam. Ale torby lekarstw ze sobą nie noszę. Jedyne, co mam zawsze przy sobie, to środki przeciwbólowe.

* To prawda, że jest pani spóźnialska?

- Tylko i wyłącznie, gdy spotykam się z bratem. Tłumaczę się wtedy korkami na ulicy. Wiem, że z nim mogę sobie pozwolić na spóźnienie, ponieważ nie przyniesie mi to żadnych konsekwencji. Co się natomiast tyczy życia zawodowego - zawsze przychodzę na czas, a często nawet przed czasem.

* Mówi się, że przebieg pani kariery jest jednym z najdziwniejszych na świecie.

- Zabawne, ale sama sobie tego na co dzień nie uświadamiam. Dopiero w rozmowie z przyjaciółmi czy udzielając wywiadu, dochodzi do mnie, jak wiele w moim życiu się już wydarzyło, ile udało mi się w nim osiągnąć. Przy tym wszystkim nie zapominam również o trudnych momentach, które pojawiały się dość często na mojej drodze. Ale jestem zdania, że trzeba iść przed siebie, do przodu.

* Skąd w pani tyle siły i ochoty do życia?

- Po prostu taka jestem. Już jako dziecko charakteryzowałam się ponadprzeciętną żywotnością. Prawdopodobnie odziedziczyłam ją po ojcu. Poza tym moja siła i odwaga wynikają z tego, że kocham ryzyko i wyzwania oraz nie boję się porażek. Jest we mnie duch walki, który popycha mnie do działania, do osiągania niedoścignionych celów. Uwielbiam dawać z siebie wszystko. Dziś stawiam na komfort i wygodę. Nie robię też nic na siłę i wbrew sobie. I mam ogromy apetyt na życie!

* Czy jest coś, czego się pani w życiu boi?

- Tak - dużych pająków, owadów i innych robali. Jak tylko takie monstrum stanie mi na drodze, uciekam, byle dalej.

* A nie boi się pani, że kiedyś wypali się w pani wewnętrzna energia?

- W żadnym wypadku. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała popaść w marazm i bierność na skutek wypalenia. Patrząc na mojego ojca dochodzę do wniosku, że niektórzy nigdy nie mają dosyć. Myślę, że ze mną będzie podobnie.

* Za dziesięć lat Kasia Sowińska stanie się...?

- Będę taką samą osobą jak teraz, z tym, że z większym bagażem doświadczeń.

* Czy znajdzie się też miejsce na rodzinę?

- Oczywiście, marzę o stabilizacji, o rodzinnym domu, przepełnionym ciepłem i bezpieczeństwem. Wydaje mi się, że każdą kobietę prędzej czy później nachodzą podobne myśli. Na razie jednak nie biorę pod uwagę siebie jako matki. Mam jeszcze na to czas.

* Czym jest dla pani macierzyństwo?

- To duże, a zarazem piękne wyzwanie, także obowiązek. Jest wspaniałym czasem, ponieważ dorosły na powrót ma szansę przejść przez pewne etapy - tym razem towarzysząc dziecku. To znaczy, przypomina sobie, jak to było, gdy chodziło się do szkoły czy jak się przeżywało zawód miłosny. Macierzyństwo to coś, co mam nadzieję kiedyś doświadczyć.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sowiński: Mam ogromny apetyt na życie - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie