Jak dobrze mieć sąsiada, jak dobrze mieć sąsiada, on wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada, a zimą ci pomoże, przy węglu i przy koksie i sama nie wiesz kiedy, ułoży wam rok się... Piosenka Alibabek to przebój z innego świata, ze świata, którego już nie ma.
Kiedyś sąsiad był wspaniałą instytucją, kimś, na kim można się było oprzeć w czasach, kiedy sklepy zamykane były o godzinie siedemnastej, a w domu zabrakło soli. Było się, do kogo zwrócić, a przy okazji pogadać, poplotkować, wymienić doświadczenia i przepisy na ciasta. To w zasadzie już przeszłość.
ŻYCIE KIPIAŁO
Kiedyś przed blokami kipiało życie. Całe rodziny wylegały na ławki, wszyscy wszystkich znali w całym bloku. Jeśli coś się wydarzyło, wszyscy naokoło wiedzieli dokładnie, co komu i kiedy. Ale to już było i nie wróci więcej - chciałoby się przypomnieć kolejny przebój. Na tablicach w klatkach wiszą spisy lokatorów, ale ze względu na ochronę danych osobowych tylko tych, którzy sobie tego życzą. Dostęp do klatek utrudniają zamknięcia i wejść można tylko przy użyciu domofonu.
Świat się zmienił. Ludzie już nie wiedzą nawet jak się, kto nazywa w ich klatce, za ścianą, nie mówiąc o bloku. Przy bloku numer 13 przy ulicy Metalowców w Stalowej Woli poznikały ławki, które były miejscem wysiadywania sąsiadów. O likwidację poprosili administrację sami lokatorzy. Bo ze sklepu monopolowego naprzeciwko przychodziły na ławki watahy pijaków, przesiadywali przez całe noce i dnie, pijąc, klnąc i sikając po klatkach. Ludzie chcieli mieć święty spokój, nawet kosztem tego, że już ze sobą nie przesiadywali przed klatką.
NIE ZNAJĄ SĄSIADA
W tym samym bloku w jednej klatce w krótkim czasie zmarła cała rodzina na parterze - starszy mężczyzna, jego żona i córka, a dwóch synów pożeniło się i wyjechało w świat. Mieszkanie stoi puste. Na piętrze nagle zmarł mężczyzna, na kolejnych piętrach pomarło kilka osób, kilka wyjechało do innych miast. Nagle wszystko się zmieniło. Pojawiają się nowi ludzie i nikt nie wie jak się nazywają.
W bloku przy ulicy Siedlanowskiego w Stalowej Woli starsza kobieta pamięta czasy, kiedy stosunki sąsiedzkie były bogate, ludzie się ze sobą spotykali.
- Teraz jeden drugiemu zazdrości samochodu. Wszyscy się gdzieś spieszą, nie mają ochoty na spotkania. A młodzi całymi dniami siedzą przy komputerach i nie wychodzą na podwórko - zauważa.
Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Stalowej Woli Halina Czubak z własnego doświadczenia wie, że zmieniły się czasy, że sąsiedztwo nie jest już traktowane tak jak dawniej, że zmalała jego wartość. - To fakt, nie ma już przesiadywania na ławkach przed blokiem, coraz mniej jest osobistych kontaktów między lokatorami, sąsiadami. Kiedyś takie kontakty były jak telenowele. Teraz telenowele każdy ma do wyboru w telewizji i to w wielkich ilościach - uważa.
ZALEŻY OD LUDZI
Przeor tarnobrzeskich dominikanów ojciec Paweł Barszczewski ocenia, że jeśli chodzi o kontakty międzysąsiedzkie, wszystko zależy od ludzi. - Odwiedzając różne domy spotykam klatki, gdzie wszyscy się ze sobą znają, gdzie jeden drugiemu pomaga i pilnuje, gdy ktoś wyjeżdża - przyznaje. Ale dodaje: - ale są i takie klatki schodowe, gdzie każdy zamyka się w swoim mieszkaniu i nie ma czasu dla nikogo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?