Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mielczanie pomagają przetrwać ubogim dzieciom

Magdalena Małodzińska
Włączających się do akcji mielczan na miejscu zbiórki witali wolontariusze (na zdjęciu Diana Mieszkowska)
Włączających się do akcji mielczan na miejscu zbiórki witali wolontariusze (na zdjęciu Diana Mieszkowska) M. Małodzińska
W niedzielę w ośmiu punktach na terenie Mielca mieszkańcy przynosili dary dla biednych dzieci.

Mimo że zbiórka darów w ramach mieleckiej akcji "Pomóż dzieciom przetrwać zimę" trwać będzie do końca grudnia, jej organizatorzy postanowili ze swoim apelem wyjść na ulice miasta.

Przez niemal cały dzień w ośmiu, skupiających najwięcej osób punktach, czyli przy placu Armii Krajowej, na terenach przed parafiami: Świętego Mateusza, Ducha Świętego, Świętego Marka Ewangelisty, Trójcy Przenajświętszej, przy małym rynku na osiedlu Szafera oraz parkingach przy Biedronce i Domu Pomocy Społecznej, stał samochód z logo akcji. Mielczanie nie zawiedli. Jak mówili, oddają dary, bo czują, że tak trzeba.

Ile udało się zebrać tylko podczas wczorajszej akcji, będzie wiadomo dzisiaj. Okaże się też, czy Mielec powtórzy
zeszłoroczny sukces.

Potrzeba tak niewiele

Wszystko zaczęło się w Lublinie. Akcję 15 lat temu zapoczątkowała Ewa Dados, autora programu dla dzieci nadawanego w Radiu Lublin: "Jasiek - dobranocka dla najmłodszych". Początkowo zbiórki, które wraz z radiem organizowali tamtejszy MOPS oraz Telewizja Lublin, prowadzono tylko na ulicach. Warunek był jeden - nie zbieramy pieniędzy, przyjmowano natomiast wszystkie dary rzeczowe: ubrania, zabawki i przede wszystkim jedzenie. Na sukces nie trzeba było długo czekać. Tylko podczas pierwszej akcji uzbierane dary trafiły do 2000 lubelskich rodzin.
O programie "Pomóż dzieciom przetrwać zimę" zrobiło się głośno, w zbiórkę zaczęły włączać się inne miasta. Mieleckie sztaby zostały utworzone cztery lata temu. Jak mówi Magdalena Gembal, koordynator zbiórki, mielczanie co roku nie zawodzą, ale rzecz w tym, aby w akcję włączyć jeszcze większą liczbę osób. - Nawet gdy wydaje się, że mam niewiele, że może kilogram kaszy, mąki, cukru czy ryżu to śmieszna ilość, by przynieść ją do samochodu, to nic bardziej błędnego. Dzięki tym drobnym gestom pomogliśmy już tysiącom mieleckich rodzin - mówi Gembal.

Czy powtórzymy sukces?

W zeszłym roku podczas ulicznej akcji Mielec uzbierał najwięcej ze wszystkich miast biorących w niej udział, bo aż sześć ton darów. Czy w tym roku sukces zostanie powtórzony? Wielkie liczenie zakończy się dzisiaj przed południem.
Patrząc jednak na zaangażowanie mielczan, jest to możliwe. Krystyna Gąsior do samochodu z logo - uśmiechniętym słoneczkiem stojącym na placu Armii Krajowej przynosiła wczoraj kilka razy zapełnione po brzegi reklamówki darów. Zawierały głównie ubranka dziecięce, z których jej synowie już wyrośli. - Co roku się przyłączam. Nie mam dużo, ale wiem, że są osoby, które mają jeszcze mniej. Dla nich te rzeczy będą na wagę złota - mówi mielczanka.

Jak mówi Tadeusz Uzar, wiceprezes Zarządu Powiatowego Ochotniczej Straży Pożarnej w Mielcu, prowadzący wczorajszą zbiórkę, wśród darów przeważały ubrania, zabawki, nie brakowało też jedzenia - mąki, kaszy, makaronów. Wszystkie dary trafią najpierw do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mielcu, a potem prosto, i to przed samą gwiazdką, do najbardziej potrzebujących rodzin z naszego powiatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie