Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą by rząd refundował in vitro

Ewa Bożek
Każdego roku kilkanaście pacjentek oddziału położniczo-ginekologicznego w tarnobrzeskim Szpitalu Wojewódzkim jest kierowana na rozszerzoną diagnostykę leczenia niepłodności.
Każdego roku kilkanaście pacjentek oddziału położniczo-ginekologicznego w tarnobrzeskim Szpitalu Wojewódzkim jest kierowana na rozszerzoną diagnostykę leczenia niepłodności. Archiwum Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu
Zapowiedź premiera, że in vitro może być refundowane, obudziło nadzieje u wielu bezdzietnych małżeństw.

Dla których jedynym sposobem na zostanie rodzicami jest tylko ta metoda.

- Mój mąż wyjechał za granicę, żeby zarobić na sfinansowanie in vitro. Niestety pierwszy raz się nie udało. Chcielibyśmy spróbować po raz kolejny, ale nas na to po prostu nie stać - mówi nasza czytelniczka.

RÓWNY DOSTĘP

Przyznaje, że wypowiedź premiera bardzo ich ucieszyła. Premier Tusk kilka dni temu zapowiedział, że metoda in vitro powinna być metodą uregulowaną, a więc legalną i prawną.

- A co za tym idzie, powinna być dostępna dla tych, którzy nie mają innej możliwości zapobiegania skutkom bezpłodności - powiedział premier. - Te pary, które pragną mieć dzieci, a bez tej metody nie będą mogły ich mieć, powinny mieć równy, sprawiedliwy dostęp do tej metody. Stąd przyjmujemy jako zasadny postulat refundacji, a w jakim stopniu, jeszcze zobaczymy - dodał. Tusk podkreślił jednocześnie, że in vitro nie może być "ekskluzywnym przywilejem ludzi zamożnych".

- Będziemy szukać takich rozwiązań prawnych, które dają możliwie duże bezpieczeństwo zarodkom, tak, aby uniemożliwić działania, które my oceniamy, jako działania niekorzystne, czy wręcz patologiczne. A więc będziemy chronili bezpieczeństwo zarodków i bezpieczeństwo rodziców - zapowiedział w mediach.

PODKARPACIE BEZ KLINIKI

Obecnie resort zdrowia jest na etapie oszacowania kosztów refundacji tej metody. A być może jeszcze w tym miesiącu projekt ustawy trafi pod obrady Sejmu.

Małżeństwa z Podkarpacia są w trudniejszej sytuacji niż wiele par z innych regionów Polski, ponieważ w naszym województwie nie ma kliniki, która prowadziłaby rozszerzoną diagnostykę leczenia niepłodności.

- Parom z naszego regionu proponujemy dalsze leczenie w ośrodkach w Lublinie, Białymstoku, Warszawie lub Łodzi - mówi Adam Dziamba, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu.

Ten problem dotyczy od kilku do kilkunastu par rocznie, które rozpoczęły leczenie w tarnobrzeskim szpitalu.
ZACIĄGAJĄ POŻYCZKI

- Wiele kobiet przyznaje, że nie stać ich na metodę in vitro. Mimo to mamy informacje, że pary decydują się na zaciąganie pożyczek na ten cel - informuje ordynator Dziamba.

Nie ukrywa on, że środowisko lekarskie, które zajmuje się tym problemem, popiera pomysł premiera.

- Staramy się o to, żeby kobiety miały szansę pozostania szczęśliwymi matkami, więc jesteśmy za tym, by wykorzystać wszelkie istniejące możliwości - wyjaśnia. - Zdajemy sobie jednak sprawę, że nie wszystkie pary stać na tak duży wydatek - dodaje.

W NFZ NA RAZIE CISZA

W podkarpackim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia, po zapowiedziach premiera o możliwej refundacji metody in vitro, na razie jest spokojnie.

- Nie otrzymaliśmy w ostatnich dniach żadnych wniosków, czy próśb o refundowanie in vitro. Wcześniej też nie zdarzały nam się tego typu przypadki, żeby ktoś składał indywidualny wniosek na opłacenie in vitro i prosił o szczególne potraktowanie - wyjaśnia Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy podkarpackiego oddziału NFZ.

Przyznaje, że w tak zwanym katalogu usług refundowanych in vitro znajdzie się dopiero wtedy, gdy planowana ustawa wjedzie w życie, a NFZ otrzyma z Ministerstwa Zdrowia konkretne instrukcje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie