Teraz bezskutecznie próbuje odzyskać należne mu pieniądze. Winni są prawdopodobnie opieszali urzędnicy, przeszkodą - bezduszna ustawa.
Jan G. stracił dziecko, ale nie traci wiary w sprawiedliwość. O jego nietypowej sprawie wiedzą już posłowie z naszego regionu, którzy obiecali interweniować. Być może ten precedens, sprawi, że ustawa trafi pod obrady Sejmu.
W 2006 roku syn Jana G. - Franciszek, wyjechał do pracy we Włoszech. Do kwietnia 2007 roku utrzymywał stałe kontakty z rodziną w Polsce, później kontakt nagle się urwał. Mijały kolejne miesiące, a syn nie dawał znaku życia. Próby skontaktowania się z nim też nie przynosiły efektu.
MINĄŁ PONAD ROK
Dopiero 29 maja 2008 roku władze konsularne Ambasady RP w Rzymie poinformowały Jana G. o tym, że jego syn nie żyje. Z informacji wynikało, że zginął… ponad rok wcześniej, 6 maja 2007 roku w Anconie. Został śmiertelnie potrącony przez pociąg.
- Ojciec natychmiast pojechał do Włoch, gdzie zidentyfikował zwłoki. Wykonano jednak dodatkowo badania DNA, wyniki znane były 17 czerwca, wtedy też ostatecznie potwierdzono tożsamość - wyjaśnia mecenas Zbigniew Rękas, pełnomocnik Jana G.
Mężczyzna działał błyskawicznie. Pozwolenia, dokumenty, transport ciała do Polski, pogrzeb. Z wszystkim tym uporał się w ciągu tygodnia. Koszty były niemałe - w sumie 9,5 tysiąca złotych. Problem pojawił się 30 czerwca, kiedy mieszkaniec Weryni odwiedził Zakład Ubezpieczeń Społecznych z wnioskiem o zasiłek pogrzebowy (zwrot kosztów).
ZASIŁKU NIE BĘDZIE
Jan G. dowiedział się, że zasiłku nie otrzyma, gdyż wniosek trzeba złożyć w ciągu roku od daty śmierci członka rodziny. A minął rok i półtora miesiąca.
- Mój klient padł ofiarą bezdusznego przepisu, gdyż w ZUS pojawił się miesiąc po tym, gdy dowiedział się o śmierci syna - dodaje mecenas Rękas.
Sprawa trafiła do sądów, najpierw rejonowego, a kilka dni temu okręgowego w Tarnobrzegu. Sądy odmówiły wypłaty zasiłku pogrzebowego, gdyż musiały odmówić - ustawa jest święta. Pomimo że zarówno ZUS, jak i sądy zgodnie uznały, że Jan G. w żadnym stopniu nie przyczynił się do przekroczenia terminu.
Kto zatem zawinił? Z dokumentów wynika, że już w połowie września 2007 roku włoska prokuratura zakładała, iż nieżyjącym jest Franciszek G. Dlaczego, zatem dopiero osiem miesięcy później powiadomiono rodzinę zmarłego? Informacja utknęła albo we włoskiej prokuraturze, albo w polskiej ambasadzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?