Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Zielińska: Na dziecko przyjdzie czas!

Róża Adamcio
Katarzyna Zielińska
Katarzyna Zielińska
Aktorka Katarzyna Zielińska opowiedziała nam o swoich świętach , zbędnych kilogramach i...idealnym mężczyźnie.

Katarzyna Zielińska Boże Narodzenie spędzi w rodzinnym domu w Starym Sączu. W Wigilię podzieli się opłatkiem nie tylko z rodzicami i siostrą, ale także z psem. A potem wszyscy razem pójdą do lasu, by zanieść jedzenie sarnom i zającom.
- Święta tuż za pasem. Czy dałaś się porwać przedświątecznej gorączce zakupów?
- Bardzo bym chciała, jednak brakuje mi na to czasu. Moją uwagę jeszcze do niedawna w dużej mierze absorbowały treningi do show "Gwiazdy tańczą na lodzie", natomiast obecnie - rola Marty Walawskiej w "Barwach szczęścia" oraz praca w teatrze.

- Pewnie więc tym bardziej cieszysz się na tegoroczne święta. W końcu będziesz mogła trochę odpocząć...
- Nie mogę się już doczekać Bożego Narodzenia! Ale nie tylko ze względu na to, że wreszcie będę miała więcej czasu dla siebie i rodziny. Ja po prostu uwielbiam magiczną atmosferę świąt.
- Bierzesz udział w przedświątecznych przygotowaniach?
- Niestety nie, bo mam za dużo pracy w Warszawie. Do domu przyjeżdżam dopiero na ostatnią chwilę. Czasami aż się złoszczę na rodziców, że nie pozwalają mi w niczym pomóc, bo wszystko jest już gotowe - nawet mój pokój czeka na mnie przystrojony w świąteczne ozdóbki.

- Którą z wigilii, jakie przeżyłaś, uważasz za najpiękniejszą?
- Należę do tych szczęśliwców, u których każda wigilia jest jedyna w swoim rodzaju. Nie szkodzi, że co roku spędzamy ją tak samo i w tym samym gronie rodzinnym. Chodzi o ten szczególny klimat, jaki panuje przy stole uginającym się od dwunastu potraw, gdy łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Z ciekawostek dodam, że o północy dzielimy się opłatkiem z naszym psem, którego prosimy, by przemówił ludzkim głosem. Następnie idziemy do lasu, żeby na gałęziach drzew zawiesić marchewki dla zwierząt.

- Wspomniałaś, że praca całkowicie wypełnia twój czas. Nie masz czasem dosyć?
- Jasne, że pojawiają się "dołki", gdy mam wrażenie, że nie dam już rady, ale to szybko mija. Świadomość, że nie mogę sobie pozwolić na użalanie się nad sobą, bo zbyt wiele mam zobowiązań, przywołuje mnie do porządku. Poza tym przyjaciółki nie pozwalają, abym długo się smuciła.

- Skąd czerpiesz energię do pracy?
- Nie mam najmniejszego pojęcia! Może zabrzmi to dziwnie, ale to właśnie z pracy czerpię siły i energię. Mimo nawału obowiązków, chronicznego przemęczenia i niewyspania, jestem wdzięczna losowi za ten napięty okres w moim życiu. Poza tym mam duże wsparcie w rodzinie i przyjaciołach. To także dodaje powera (śmiech).

- Czy udaje ci się czasem wyłączyć telefon komórkowy, żeby pobyć chwilę sama?
- Kiedy tylko wiem, że mogę sobie na to pozwolić, wyłączam telefon. Dzięki temu zyskuję czas, który poświęcam na bezstresowe czytanie książek, robienie zakupów, sprzątanie lub po prostu błądzenie we własnych myślach.

- A jak z życiem osobistym?
- Niestety, nie za ciekawie. Ale jak tylko znajdę choć chwilę wytchnienia, dzwonię po przyjaciółkę i spotykamy się na obiedzie lub kawie. Jestem zdania, że cokolwiek by się działo, zawsze trzeba znaleźć czas dla bliskich. Z doświadczenia wiem już, że ciężko odbudować relacje, gdy się kogoś zaniedba. To, że od dłuższego czasu jestem singielką, mówi chyba samo za siebie. Jednak na brak adoratorów nie narzekam (śmiech). Niestety, nie pojawił się jeszcze w moim życiu taki mężczyzna, z którym chciałabym się związać na stałe. Ale jak raz wpadnę w sidła miłości, to jestem oddana i wierna na wieki. Czekam więc cierpliwie.

- Czego nie zniosłabyś u faceta?
- Nie znoszę, gdy mężczyzna powoduje, że czuję się przy nim niepewna, gdy nie wiem, kiedy przyjdzie, na jak długo i czy w ogóle wróci.

- A w kim byłabyś w stanie się zakochać?
- Mój typ to mężczyzna o niebywałym poczuciu humoru, o pięknym, wysportowanym ciele (śmiech), który ma w sobie wewnętrzne ciepło i jest opiekuńczy. Musi także od czasu do czasu tupnąć na mnie nogą (śmiech).

- Dlaczego?
- Bo rozbrykane, duże dziecko ze mnie.

- Co jeszcze może przeszkadzać twojemu przyszłemu partnerowi?
- Zdarza się, że jestem małą egoistką, ale chyba kobiety takie właśnie bywają... Lubię sobie czasem popłakać, czego wielu mężczyzn nie toleruje, bo nie wiedzą, jak wtedy zareagować. Poza tym jestem uparciuchem. Mimo że wiem, że nie mam racji, idę w zaparte. Uwielbiam wtedy pokrzyczeć, żeby wyrzucić z siebie wszelkie negatywne emocje. Następnie przychodzę z podkulonym ogonkiem i na okrętkę próbuję przeprosić.

- Podobno niebawem spełni się największe marzenie twojej bohaterki z "Barw szczęścia", bo zostanie pełnoprawną mamą Ewelinki...
- Zgadza się. Sąd przyzna prawa rodzicielskie Marcie i Piotrowi Walawskim, a nie dziadkom dziewczynki, którzy także ubiegali się o to. Decyzja sądu sprawi, że relacje między Walawskimi a Hanną i Andrzejem znów staną się napięte.

- Przed Martą poważne rodzicielskie wyzwanie. Czy obok radości pojawi się także obawa?
- Oczywiście, przecież wychowanie dziecka nie jest wcale prostą sprawą. Moja bohaterka często będzie się zastanawiała, czy podoła temu odpowiedzialnemu zadaniu. Jednak wątpliwości nigdy nie przesłonią radości z posiadania długo wyczekiwanego dziecka. Marta przejdzie wewnętrzną metamorfozę. W mgnieniu oka dojrzeje do macierzyństwa. Myślę, że sprawdzi się jako matka.

- Czy zajdą jeszcze jakieś zmiany w życiu twojej bohaterki?
- Marta zmieni pracę. W tym samym czasie u Piotra pojawią się komplikacje zawodowe, co spowoduje, że małżonkowie będą się często sprzeczać. Zmiany nastąpią także w jej wyglądzie - mojej bohaterce udało się wreszcie schudnąć! Gdy oglądam zdjęcia serialowej Marty z sierpnia, nie mogę na nie patrzeć. Zrzucenie zbędnego balastu zawdzięczam show "Gwiazdy tańczą na lodzie". Więcej ruchu i od razu widać efekty!

- Skąd wzięły się zbędne kilogramy? Czyżbyś była łakomczuszką?
- Zbędne kilogramy były raczej efektem przebytych chorób, nieregularnego odżywienia oraz stresu. Nareszcie jednak ustaliłam priorytety oraz zaczęłam bardziej o siebie dbać.

- No i efekt jest zachwycający...
- Dziękuję (uśmiech). Tak na marginesie, do końca życia będę wdzięczna Ilonie Łepkowskiej, że namówiła mnie do ścięcia włosów. Dzięki tej zmianie czuję się po prostu bosko (śmiech).

- Wracając do "Barw szczęścia", czy obecność dziecka na planie wywołuje u ciebie instynkt macierzyński?
- Owszem! Ale oprócz tego instynktu pojawia się także mnóstwo obaw, czy ja sama sprawdzę się jako matka. Praca z Gabrysią uświadamia mi, jakim wyzwaniem jest posiadanie malucha.

- Dużo angażujesz się w pomoc dzieciom. Kiedy pomyślisz o własnym potomstwie?
- Jak przyjdzie na to odpowiednia pora! Ale to prawda, ostatnio wiele robię, aby pomóc potrzebującym dzieciakom. Zaangażowałam się w projekt "Dajmy dzieciom przyszłość", działam także w fundacji Anny Dymnej, opiekującej się dziećmi niepełnosprawnymi. Dodatkowo współpracuję z "Domem Małego Księcia" w Lublinie, w którym przebywają maluchy z nowotworem.

- Brawo! Musi być w tobie mnóstwo siły...
- Nie we mnie, ale w tych dzieciach. To one zarażają pozytywną energią. Zresztą, jak człowiek napatrzy się na ich problemy, od razu przestaje mieć własne.

- Gdybyś, podobnie jak Marta, nie mogła mieć własnego potomstwa, czy zdecydowałabyś się na adopcję?
- Sądzę, że tak. Tyle jest w Polsce dzieci, które potrzebują miłości.

- Czy praca byłaby dla ciebie przeszkodą w byciu matką?
- Niekoniecznie. Myślę, że udałoby mi się pogodzić życie zawodowe z macierzyństwem. A na pewno nie chciałabym rezygnować z pracy. Dobra matka to taka, która poświęca się dziecku, ale nie zapominając jednocześnie o sobie i swoim szczęściu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Katarzyna Zielińska: Na dziecko przyjdzie czas! - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie