Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jędrzejczak: Z Michałem fajnie nam się układa

Dorota Kułaga
Otylia Jędrzejczak na początku przyszłego roku chciałaby obronić pracę magisterską i zacząć kolejne studia - public relations.
Otylia Jędrzejczak na początku przyszłego roku chciałaby obronić pracę magisterską i zacząć kolejne studia - public relations. D. Kułaga
Jest szczęśliwa w związku z Michałem Lewandowskim, kończy pisać pracę magisterską, z utęsknieniem czeka na święta Bożego Narodzenia.

Otylia Jędrzejczak na igrzyskach w Pekinie nie powiększyła swojej bogatej medalowej kolekcji - zajęła czwarte miejsce w wyścigu na 200 metrów stylem motylkowym. Czołowa pływaczka świata opowiedziała nam o swoich kolejnych wyzwaniach, o planach, zarówno sportowych, jak i prywatnych - o związku ze swoim chłopakiem Michałem Lewandowskim. I o świętach Bożego Narodzenia, które spędzi z rodzicami.

Co u Ciebie słychać?

-Powoli zabieram się do pracy. Na razie mam trening dostosowany do siebie - jak mam czas i możliwości, to jestem na basenie, a jak nie, to nie trenuję. Czasem chodzę na siłownię, biegam po bieżni. Ale nie robię tego dużo, więcej czasu poświęcam na to, żeby skończyć pisać pracę magisterską. Dwa lata temu oddałam indeks, chciałabym się wreszcie obronić. Mam nadzieję, że w grudniu oddam pracę, a obronię się na początku przyszłego roku.

Myślisz o drugim kierunku studiów?

-Już się zdecydowałam, muszę tylko wykonać telefon, żeby przekonać się, do kiedy mogę złożyć papiery. Wybrałam public relations, to są roczne studia. A później być może pójdę na dziennikarstwo.

Kiedy zaczniesz regularne treningi?

- Teraz chcę uregulować wszystkie sprawy zdrowotne, w styczniu będę chciała wejść do wody, zacząć treningi i powoli się rozkręcać.

Nadal będziesz współpracować z trenerem Pawłem Słomińskim?

-Tak. Był taki czas, że rozmawiałam ze szkoleniowcem z Węgier, ponieważ miałam problem w komunikacji z moim trenerem, ale na dzień dzisiejszy jest lepiej. Ja powiedziałam mu, co mnie bolało w sprawach treningowych i nie tylko, on również, doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Nie można przekreślać siedmiu lat pracy, i to z takimi wynikami. Nie o to chodzi. Tym bardziej, że ja nie uważam, że igrzyska w Pekinie to był zły start w moim wykonaniu. Czwarte miejsce to może nie było to, czego wszyscy się spodziewali, ale ta olimpiada bardzo dużo mnie nauczyła i dała sporo do myślenia. Pokazała, że może trzeba w jakimś stopniu zmienić trening, udoskonalić technikę. Uważam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Trenujesz już 18 lat, masz wszystkie możliwe tytuły. Nie brakuje ci motywacji?

-W moim przypadku najtrudniej jest wrócić, wdrożyć się w trening. Przypuszczam, że jak to nastąpi, to będzie w porządku. Plan mam rozłożony na cztery lata, ale w tym czasie wszystko się może zdarzyć. Będę obserwowała rywalki, szczególnie te młode roczniki. Trzeba się będzie dostosowywać do tych najlepszych. Jeśli przekonam się, że nie będę w stanie wytrzymać do igrzysk na tym samym poziomie, że jednak są zawodniczki, które mi odpłynęły, to będę się zastanawiała nad wcześniejszym zakończeniem kariery. Ale na dzień dzisiejszy są te cztery lata i myślę, że spokojnie je wytrzymam i sprostam kolejnemu wyzwaniu, jakim są igrzyska w Londynie.

Gdy rozmawiałyśmy kilka miesięcy temu, to powiedziałaś, że po igrzyskach w Pekinie chciałabyś skoczyć na bungee, może na spadochronie, w planie miałaś też nurkowanie i kurs tańca. Udało się coś zrealizować?

-Na dzień dzisiejszy nic (śmiech). O kursie tańca cały czas myślę, mam nadzieję, że kiedyś to zrealizuję. Teraz więcej czasu będę na miejscu, powoli powinnam realizować te marzenia. Z trenerem ustaliliśmy ostatnio, że nie będziemy już tyle wyjeżdżać za granicę. Obliczyliśmy, że w ciągu tych czterech lat na zgrupowaniach i zawodach, czyli na różnego rodzaju wyjazdach, spędziliśmy tysiąc dni, a więc trzy lata. Mamy tego dość, dlatego w tym roku więcej czasu chcemy spędzić na miejscu. Chciałabym wreszcie pomieszkać w Warszawie, nacieszyć się swoim mieszkaniem. I częściej odwiedzać rodziców.

To jak spędzałaś ten wolny czas po powrocie z Pekinu?

-Naprawdę niby miałam czas wolny, a tego czasu nie było. Odwiedzałam znajomych, załatwiałam jakieś sprawy, pisałam pracę i tak zleciało.

Kilkanaście dni temu uczestniczyłaś w akcji charytatywnej w Szczecinie. Razem z innymi olimpijczykami wystąpiłaś w roli modelki, prezentując kolekcję koleżanki z kadry Katarzyny Baranowskiej i Anny Haas. Jakie wrażenia?

- Chętnie biorę udział w akcjach charytatywnych. Jeżeli mogę komuś pomóc, to robię to z przyjemnością. Jak się czułam w roli modelki? To było nowe doświadczenie. Fajnie, że byli też inni sportowcy - Marek Kolbowicz, Monika Pyrek - bo było mi raźniej. Ale najważniejsze jest to, że mogliśmy pomóc temu hospicjum. Mam nadzieję, że te pieniążki zostaną dobrze wykorzystane.

Ty chętnie pomagasz zwłaszcza dzieciom, które walczą z chorobą nowotworową.

- Bardzo przeżywam każdą wizytę w szpitalu. Jak się widzi dzieci, które z ogromną determinacją walczą o to, żeby wygrać z chorobą, żeby przeżyć, to nasze codzienne problemy schodzą na dalszy plan, stają się nieistotne. Ból jest straszny, gdy widzi się, jak te dzieci odchodzą. W szpitalu we Wrocławiu odwiedziłam kiedyś dziewczynkę chorą na białaczkę. Pamiętam, że pisała piękne wiersze. Została wypisana do domu, wydawało się, że udało się zatrzymać chorobę, ale dostała zapalenia płuc i zmarła. Dowiedziałam się o tym z telewizji i bardzo to przeżyłam. Ale takie jest życie. Pan Bóg pewnego dnia pozwolił nam się pojawić na świecie i pewnego dnia nas stąd zabiera. Wydaje mi się, że nic się nie dzieje bez celu, chociaż pewne zdarzenia ciężko nam zrozumieć. Jeśli coś nas doświadcza, to po to, żeby w nas coś zmienić. Ja ostatnio bardzo dojrzałam, może na pewne rzeczy spoglądam inaczej niż moi rówieśnicy.

Jaką książkę teraz czytasz?

-"Tektonika uczuć", to nowa książka Erica Emmanuela-Schmitta. Polecam, warto po nią sięgnąć. Skłania do myślenia, w pewnym stopniu nas ubogaca. Tak jak "Oskar i pani Róża".

A co jest u Ciebie na topie, jeśli chodzi o muzykę?

-Cieszę się, że Kasia Kowalska po kilku latach wydała płytę. Chyba byłam jedną z pierwszych osób, która pobiegła do empiku i kupiła tę płytę. A poza tym słucham wszystkiego, co jest teraz na topie.

Gdzie spędzisz święta Bożego Narodzenia?

-Na sto procent z rodzicami. Odwiedzę też ciocie, wujków, bo jest to rodzinny czas.

Jaka jest Twoja ulubiona kolęda?

-"Dzisiaj w Betlejem", jest prosta, a bardzo ładna.

Pomożesz mamie przygotować potrawy na Wigilię?

-Co będę mogła, to zrobię, ale chyba lepiej się nie wtrącać. Mama robi przepyszne dania, uwielbiam jej jedzenie, zresztą Michał (chłopak Otylii - przyp. red.) też. Na pewno będę chciała jej pomóc, ale nie będę ingerować. Najlepiej będzie jak mama przygotuje, a ja pomogę je rozłożyć na stole (śmiech).

Ulubiona potrawa?

-Pierogi z kapustą i grzybami oraz zupa z grzybami. Moja mama raz w roku gotuje zupę grzybową, właśnie na Wigilię, bez śmietany, tylko sam wywar. Rewelacja. Nic więcej nie muszę mieć na stole.

Sylwestra już zaplanowałaś?

-Jeszcze nie (rozmawiałyśmy 5 grudnia - przyp. red). Lubimy podejmować decyzje w ostatniej chwili, one zazwyczaj są najlepsze.

A datę ślubu już ustaliłaś? Bo niektóre czasopisma już Cię wydały za mąż?

-Tak, już jestem po ślubie (śmiech). Michał się śmieje i pyta z kim. Wiem, że ukazują się na mój temat różne rzeczy, podobno już nawet dziecko planuję (śmiech). A mówiąc poważnie, z Michałem fajnie nam się układa, ale do ślubu na razie mi się nie spieszy.

Czego Ci życzyć u progu nowego roku?

-Na pewno wytrwałości, uregulowania spraw zdrowotnych. No i może większej wiary.

W kogo?

-W siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jędrzejczak: Z Michałem fajnie nam się układa - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie