Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwestrowe szaleństwa w regionie! (zdjęcia)

Wioletta Wojtkowiak, Anna Krężel, Zdzisław Surowaniec, Sławomir Czwal
Nowy Rok witano również pod kinem Wrzos w Stalowej Woli.
Nowy Rok witano również pod kinem Wrzos w Stalowej Woli. Z. Surowaniec
Tysiące mieszkańców Podkarpacia hucznie przywitało Nowy Rok. Bawiliśmy się na balach, dyskotekach, prywatkach i pod gołym niebem.

TARNOBRZEG

W Tarnobrzegu, kto mógł, przyszedł witać Nowy Rok na plac Bartosza Głowackiego. Narzekano, że nie grał tu żaden zespół

W szampańskich nastrojach, głośną muzyką i wystrzałem fajerwerków witali Nowy Rok mieszkańcy Tarnobrzega. Około tysiąca osób przyszło na plac Bartosza Głowackiego, gdzie tradycyjnie o północy niebo nad miastem rozświeliły fajerwerki.
Na plac wyszli też uczestnicy sylwestrowych zabaw, organizowanych w restauracjach i dyskotekowych klubach, między innymi w Kaprysie, Orbicie, Planet In, Sonacie. Ludzie wznosili toasty i składali sobie życzenia. - Życzyłabym sobie, żeby 2009 rok był lepszy, a przynajmniej nie gorszy od poprzedniego. I mam nadzieję, że zostanę mamą! - cieszyła się Jola. Zdania w maju matury - tego życzyli sobie uczniowie "Kopernika" i "budowlanki". Ela i Witek przyjechali do rodzinnego Tarnobrzega z Krakowa, bo chcieli tym razem odpocząć od tłumnej plenerowej imprezy. Podziwiali pokaz sztucznych ogni, jaki trwał około kwadransa.

Młodzi ludzie żałowali, że w sylwestrową noc na rynku nie zagrał żaden zespół. Spragnieni tanecznej zabawy musieli rozejść się do lokali, gdzie szalone bale trwały do rana. Jedną z największych w mieście imprez miał klub Tapima. Zabawę na parkiecie urozmaicały konkurencje, wymagające sportowej kondycji. Właściciel lokalu Zbigniew Szczytyński obniżał poprzeczkę, pod którą przechodziły pary, a na koniec sam pokazał gościom, jak prześlizgnąć się pod kijem na wysokości kostek, nie pomagając sobie rękami.

Sylwestrowa noc w mieście należała do dość spokojnych. Nikt nie został ranny od wybuchu petard, nie ucierpiał w bójkach. Policjanci interweniowali 50 razy. Jak podaje rzecznik tarnobrzeskiej policji Beata Jędrzejewska-Wrona, mieszkańcy narzekali głównie na zbyt głośne zachowanie sąsiadów, zdarzały się też nieporozumienia między biesiadnikami.

STALOWA WOLA

Stalowa Wola szalała na balach. Szalone namiętności eksplodowały na sylwestrze pod zimową chmurką

Przed sylwestrem w Stalowej Woli tłumy klientów szturmowały w sklepach stoiska monopolowe. Tradycyjnie także zostały wykupione pieczarki, które stały się w sylwestra tym, czym jest karp w Wigilię. Jak świeże bułeczki szły fajerwerki, co przez kilka dni było widać, słychać i czuć.

Po godzinie dwudziestej w sylwestra, kiedy rozpoczęły się bale, Stalowa Wola wyglądała jak wymarła. Jeździły tylko pojedyncze auta. Całe życie przeniosło się do restauracji, zajazdów, domów kultury, klubów i domów.
Tradycyjnie zrobiliśmy objazd miejsc, gdzie się bawiono. W restauracji Roma były dwie grupy sylwestrowiczów. W pierwszej, "dojrzałej", bawili się między innymi dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Tadeusz Duszyński i sędzia Sądu Okręgowego Robert Pelewicz. W drugiej grupie - młodzieżowej - usłyszeliśmy, że zabawa była super, a jedzenie było super do kwadratu.
W Hutniku, jak zwykle, panowała dostojna klasyka. Wśród tańczących mignęli nam Halina Czubak - prezes Spółdzielni Mieszkaniowej i członek zarządu Józef Koziarski, sędzia Sądu Okręgowego Józef Dyl i prezes Banku Spółdzielczego w Stalowej Woli Stanisław Kłapeć. Można było odnieść wrażenie, że w tym roku nie było tu tłoku, jaki panował w poprzednich latach.

Komplety gości były w społemowskich restauracjach Słoneczna i Lasowiak. Jak zwykle superzabawa była na "sylwku" w zajeździe Sezam. Bawiono się pysznie, a przekrój wiekowy był od młodego pokolenia do dojrzałego. Stoły uginały się od jedzenia, z którego Sezam słynie.

Szalone rytmy, dymy i kolorowe światła - taka była aura zabawy w klubie dyskotekowym Planeta. Właściciel Edward Banasik z synem osobiście puszczali muzykę i zabawiali gości. A ci bawili się do upadłego. Było ciasno, ale o to właśnie chodzi na sylwestrowej, dyskotekowej zabawie. Pan Edward nie rozstawał się z wielką butelką szampana, która eksplodowała o północy.

Mimo trzaskającego mrozu, na plac Piłsudskiego przed Miejski Dom Kultury przyszły tłumy mieszkańców. Tu godzinę przed północą można było tańczyć do głośnej muzyki. Niestety, niektórzy z balowiczów czuli w sobie dziką naturę. Widzieliśmy, jak dzieci rzucały petardy pod nogi innym. Niektórzy nie mieli umiaru w piciu szampana, wódki i piwa, co było widać po chwiejnym zachowaniu i dzikich okrzykach. Odpalano mnóstwo sztucznych ogni i cudem było to, że nikt nie został ranny.

Z boku placu stało kilka wozów policyjnych z funkcjonariuszami, gotowymi wkroczyć do akcji. Był także wóz straży pożarnej. Strażacy przydali się, kiedy jedna z rac wylądowała na wielkiej choince na środku placu. Drzewko zaczęło się palić i strażacy ugasili je podręczną sikawką.

O północy nie było życzeń świątecznych od władz miasta, nikt też nie rozpoczął odliczania ostatnich sekund. Po prostu wszyscy popatrzyli na zegarki, stwierdzili, że to już północ i zaczęło się wielkie całowanie i picie. I rzucanie pod nogi pustych butelek, choć miasto ustawiło pojemniki na szkło i ogłosiło konkurs z nagrodami za wrzucenie butelek do środka.

Fajerwerki, ufundowane przez miasto, były w tym roku znaczenie bardziej anemiczne niż w poprzednich latach, ale chyba dobrze się stało. Szkoda było forsy dla tych, którzy w zamroczeniu alkoholowym niewiele zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje na ziemi, a co dopiero na niebie.

Plac Piłsudskiego po sylwestrze wyglądał jak pobojowisko, najeżone odłamkami szkieł. W Nowy Rok zakład oczyszczania miasta błyskawicznie posprzątał to miejsce i można było zapomnieć, że o północy przeszedł tędy kataklizm.
A o tym, że nadszedł nowy czas, przypominały ułożone ze światełek dwie choinki na balkonie domu kultury, rok - 2009 i napis "Do siego roku".

NISKO

Mieszkańcy powiatu niżańskiego raczej wybierali domowego sylwestra, zamiast zabawy w restauracjach
Coraz mniej mieszkańców powiatu niżańskiego wita nowy rok na balach. Zamiast szaleńczej zabawy i tańców, większość mieszkańców pozostaje w domach.
Jak staje się zwyczajem, najwięcej osób w powiecie niżańskim witało nowy rok na miejscowych plantach. Ponad 200 osób nie przestraszył nawet 10-stopniowy mróz i właśnie w centrum miasta postanowili wspólnie witać nowy rok. I co nie dziwi, właśnie w tym miejscu w stronę nieba strzelało najwięcej fajerwerków. Na szczęście tym razem obeszło się bez poparzeń i interwencji lekarzy.

Z roku na rok coraz mniej niżańskich restauracji organizuje sylwestrowe bale. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat zamknięty był Zielony Dworek. Podobnie było z zajazdem Pod Jesionami. Za to na brak gości nie narzekała właścicielka niżańskiej Gospody.

- Mamy więcej gości niż w ubiegłym roku - mówi Krystyna Winiarska, właścicielka niżańskiej Gospody. - W tym roku podawaliśmy gołąbki jaglane z czerwonej kapusty muśnięte sosem grzybowym, drobinki drobiowe na poduszce z puree z warzywami, na stołach królowały sałatki. Tegoroczną gwiazdą wieczoru był łosoś w niebieskiej galarecie, a biesiadnikom przygrywał zespół muzyczny.

Równie huczna impreza była w niżańskiej jednostce wojskowej. Tam w większości bawili się mundurowi, choć nie zabrakło osób związanych z wymiarem sprawiedliwości.

- Już od kilku lat mamy grono przyjaciół i znajomych, z którymi spędzamy sylwestra - mówi podpułkownik Leszek Stępień, dowódca 3. batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego. - W tym gronie świetnie się bawię. Jestem zadowolony, że mogę z nimi pożegnać stary rok i przywitać nadchodzący. Oczywiście o północy składamy sobie życzenia. Tegoroczna zabawa kończyła się o szóstej rano i większość z 50 osób bawiących się na balu wytrzymała do tej godziny.

Dość spora impreza była również w restauracji Ralpol w Jeżowem, gdzie bawiło się 60 osób. - W tym roku na stole króluje udziec, bo na sylwestra, oprócz dobrej zabawy, potrzebne jest wykwintne i smaczne jedzenie - mówi Stanisława Dziurdź z restauracja Ralpol. - Nie zabrakło też fajerwerków i co najważniejsze - dobrej zabawy.

MIELEC

W Mielcu bawiono się pięknie, choć z żalem, że miasto nie zorganizowało dużej imprezy. To udało się w Radomyślu Wielkim
Prywatki, bale czy dyskoteki były zapełnione. Wielu mielczan przybyło też do centrum miasta, aby wspólnie z innymi zobaczyć fajerwerki na placu Armii Krajowej oraz złożyć sobie świąteczne życzenia.

- Co rok tu przychodzę, jest to już taka mała tradycja. Nie boję się, że coś się stanie, są policja, karetka, nawet straż pożarna. W razie zagrożenia pomogą - mówiła starsza mieszkanka Mielca.
Od lat ludzie schodzą się na plac Armii Krajowej, by zobaczyć pokaz. W tym roku również były tłumy, pomimo że nie był to zorganizowany sylwester. Jednak Urząd Miejski, jak co roku, zadbał właśnie o pokaz sztucznych ogni, była także oprawa muzyczna. Przed północą z megafonu dobiegł głos, który odliczał sekundy do godziny 12. Mielczanie chętnie włączyli się w odliczanie. A o dwunastej wszyscy składali sobie życzenia.

Szampan o północy lał się strumieniami. Zachwytom nad pokazem nie było końca. Wszyscy stali i oglądali sztuczne ognie jak zaczarowani, wielu przyniosło aparaty fotograficzne i robiło zdjęcia. W ruch poszły także "komórki". Rodzice w tę wyjątkową noc także dzieciom chcieli zorganizować coś szczególnego. Przyprowadzili więc swoje pociechy na plac, by mogły zobaczyć fajerwerki. Zafascynowane widokiem maluchy nie mogły oderwać oczu od wybuchających kolorowych świateł.
Mieszkańcy lubią przychodzić w sylwestra właśnie tutaj. Brakuje im jednak większej imprezy, sceny, muzyki na żywo.

- Chciałabym, aby w końcu Mielec pokazał, na co go stać. Przecież w wielu innych miastach jest naprawdę fajnie, grają różne znane czy nieznane zespoły. Tu też mogłoby tak być, tym bardziej że co roku ludzi do zabawy nie brakuje. Przychodzą tu, pomimo że jest zimno. Rezygnują z prywatek w ciepłych mieszkaniach, by wspólnie z obcymi ludźmi przywitać Nowy Rok. A przecież w Radomyślu Wielkim udało się coś takiego zorganizować - żaliła się młoda mielczanka.

Rzeczywiście, Radomyśl przywitał nowy rok hucznie. Pierwszy raz odbyła się tam noc sylwestrowa pod gwiazdami z udziałem zespołu Kaprys. O północy burmistrz miasta i gminy Józef Rybiński wraz z mieszkańcami Radomyśla przywitał kolejny rok. Również tu odbył się pokaz sztucznych ogni.

W tę szczególną noc byli jednak mieszkańcy miasta, którzy nie świętowali. Musieli spędzić ten czas na służbie. Personel pogotowia, strażacy czy policjanci nie mogli pozwolić sobie na odpoczynek i zabawę.

- Sylwester oznacza dla nas zwiększoną liczbę wyjazdów, wtedy dużo więcej się dzieje. Najczęściej jest tak dużo zgłoszeń, że nie mamy czasu nawet złożyć sobie życzeń noworocznych - mówi Krystyna Polak, koordynator medyczny w zespołach ratownictwa medycznego na mieleckim pogotowiu.

Dla policjanta natomiast noc sylwestrowa oznacza zwykłą służbę. Komenda jednak zadbała o bezpieczeństwo mieszkańców miasta, zwiększyła liczbę patroli i policjantów.
Spośród wszystkich służb tylko strażacy mogą pozwolić sobie na chwilę sylwestrowego ożywienia. Oczywiście, jeśli nie są w akcji. O północy tradycyjnie już wyjeżdżają wozami przed Komendę Straży i włączają syreny. - Dajemy znak, że jesteśmy i że żyjemy. Później składamy sobie życzenia noworoczne - mówi młodszy kapitan Piotr Wąż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie