Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijani trzeźwieją w szpitalach

Magdalena Małodzińska
Taki obrazek to norma. Pijany tarasuje wejście do szpitalnej łazienki. Pacjenci wstępu nie mają.
Taki obrazek to norma. Pijany tarasuje wejście do szpitalnej łazienki. Pacjenci wstępu nie mają. Archiwum
Ze względu na brak izb wytrzeźwień w naszym regionie, osoby nietrzeźwe są prawdziwą zmorą pracowników i pacjentów pogotowi i szpitali.

Hałasują, awanturują się i w nagrodę wypoczywają w szpitalach, nawet do 12 godzin. Mowa o nietrzeźwych przywożonych na oddziały ratunkowe placówek służby zdrowia. Dlaczego tam? Innych miejsc, gdzie mogliby dojść do siebie, w całym naszym regionie po prostu nie ma.

I jeszcze szanse na utworzenie choćby jednej izby wytrzeźwień też są znikome. A najbardziej cierpią pacjenci. Bo dane są szokujące. Tylko w mieleckim szpitalu w okresie od października do końca grudnia 2008 roku przypadków niepotrzebnego wzywania karetki, nie do osób naprawdę potrzebujących tylko pijanych, odnotowano aż ...153. Sytuacja wydaje się patowa.

Ktoś ich zgłasza

Pracownicy pogotowi i szpitali coraz głośniej apelują o rozsądek przy wzywaniu karetki do osoby, której nie jest ona potrzebna. - Bardzo często jest tak, że ktoś, kto widzi pijaną osobę alarmuje nas, że jest ona nieprzytomna - mówi Krystyna Polak, koordynator medyczny mieleckiego pogotowia.

Dalszego scenariusza wydarzeń nie trudno się domyślić: ratownicy jadą karetką na sygnale, zajeżdżają na miejsce, a tam okazuje się, że stracili tylko swój cenny czas. - Kończy się na tym, że pijany się budzi i pełen energii obrzuca ratowników stekiem wyzwisk. - mówi Polak. A w tym samym czasie ktoś naprawdę potrzebujący czeka na ratunek.

Marek Niemiec, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Stalowej Woli, apeluje: zanim zgłosimy wezwanie sprawdźmy, czy ona naprawdę potrzebuje pomocy medycznej.

Karetka taksówką

Irytacji nie kryje też dyrektor mieleckiego pogotowia, Zbigniew Bober, który jest zdania, że w takich sytuacjach powinna interweniować Straż Miejska, policja, nie pracownicy służby zdrowia. - Pijani tak samo efektywnie jak w szpitalu dojdą do siebie w domu. Przecież każdy nasz przyjazd kosztuje, a karetka to nie taksówka! - denerwuje się dyrektor Bober.

Bulwersującą sprawą jest też fakt, że w sytuacjach, kiedy pijany nie zgodzi się na odtruwanie szpitalne, trzeba go… odwieźć do domu, bo na przykład zimą trudno zostawić go na ulicy. I karetka znowu kursuje.

Bójka w szpitalu

Nie mniejsze emocje wywołuje temat zajmowania się osobami pijanymi w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. - My tu po prostu nie mamy warunków, żeby się nimi opiekować - mówi Małgorzata Biesiadecka-Kotarba, ordynator SOR w Mielcu.

Osoba pijana nie dość, że zanieczyszcza łazienkę i pozostawia po sobie potworny fetor, to jeszcze jak mówi Barbara Polek pielęgniarka oddziałowa, przekleństwa, grubiańskie zwroty, krzyki są na porządku dziennym, często pomiędzy pijanymi dochodzi też do prawdziwych awantur i bójek.

Nic się nie zmieni

Izby wytrzeźwień marzą się więc wszystkim pacjentom i pracownikom służby zdrowia w całym naszym regionie. Bo jak mówi ordynator Niemiec ratunkiem byłoby powołanie choćby jednej takiej instytucji. Szanse są jednak bliskie zeru. Barierą nie do przeskoczenia pozostają pieniądze. Niemiec nie potrafi zliczyć ile pism w tej sprawie wystosował już do starostwa czy władz miasta. I albo nie otrzymywał żadnej odpowiedzi, albo odmowną z argumentacją: nie ma funduszy.

Czy rzeczywiście chodzi o pieniądze? Starosta stalowowolski Wiesław Siembida nie kryje, że sprawą zarząd tak naprawdę nigdy się specjalnie nie interesował. - Nie wiem, ile taka inwestycja miałaby kosztować, ale pewnie sporo - mówi starosta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie