Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakościelny: Jestem łasy na komplementy

Róża Adamcio
Pochodzący ze Stalowej Woli aktor w spektaklu śpiewa i gra na skrzypcach. Nie wyklucza wydania własnej...płyty
Pochodzący ze Stalowej Woli aktor w spektaklu śpiewa i gra na skrzypcach. Nie wyklucza wydania własnej...płyty
Mało kto wie, że oprócz aktorstwa Maciek Zakościelny, pasjonuje się muzyką - a dokładniej grą na skrzypcach. Wielbiciele talentu aktora mogą oglądać poczynania Maćka za deskach warszawskiego Teatru Bajka w projekcie "Śpiewając jazz".

- Bożyszcze, amant, najseksowniejszy polski aktor... Tak oto postrzega cię spore grono widzów. Co ty na to?

- Bardzo dobrze mi z tym (śmiech). My, artyści, jesteśmy bardzo łasi na komplementy (śmiech).

- A nie denerwuje cię przydomek "polski Brad Pitt"?

- Nie, dlaczego? Nigdy nie patrzyłem na siebie jako na następcę Brada Pitta. Szanuję go i podziwiam, bo jest świetnym aktorem i niejednokrotnie to udowodnił.

Ale nad łóżkiem nie wieszałem sobie plakatów z nim - raczej te z zespołami muzycznymi lub pięknymi aktorkami (śmiech). Zresztą - nie utożsamiam się z żadną ze znanych postaci sceny czy kina. Inspiracje czerpię z obserwacji otoczenia oraz ludzi na ulicy.

- Uroda nie jest zatem twoim przekleństwem?

- Nie odbieram jej w ten sposób. Poza tym nie jest ona przekleństwem, gdy idzie w parze z inteligencją (śmiech).

- Pytam, bo aktorów często obsadza się w rolach pasujących do ich warunków zewnętrznych...

- Nie mam z tym problemów. Dobrze czuję się zarówno w roli amanta na ekranie, jak i przygłupa na deskach teatru.

- Przejdźmy do spraw zawodowych. Właśnie ruszył projekt "Śpiewając jazz", w którym wystąpisz w zupełnie nowej roli - jako Maciek Zakościelny...

- Dokładnie. "Śpiewając jazz" to cykliczne spotkania jazzowe wystawiane w warszawskim Teatrze Bajka, których jestem gospodarzem. Oprócz tego śpiewam i gram na ukochanych skrzypcach. Tym razem jednak nie przywdziewam żadnej maski - jestem po prostu sobą. Wynika to z tego, że nie traktuję naszego projektu jako pracy, lecz jako zabawę, rozrywkę oraz możliwość fascynującego spotkania.

- Nazwisko Zakościelny nie kojarzy się ze śpiewem...

- Zgadza się, ale bycie muzykiem nie zawsze musi się równać z występami na scenie, bo przecież można też grać dla siebie lub w kręgu przyjaciół. Muzyka towarzyszy mi w życiu znacznie dłużej niż aktorstwo. Powszechną tradycją w mojej rodzinie było uczęszczanie do szkoły muzycznej. Przy akompaniamencie skrzypiec, gitary, pianina i akordeonu prześpiewaliśmy z rodzeństwem niejeden wieczór.

- Jak to się stało, że śpiewasz jazz?

- Zbyszek Dzięgiel, scenarzysta i reżyser naszego przedstawienia, to mój dobry kolega. Zawsze był zdania, że powinienem zrobić coś w kierunku muzyki. Mocno też wierzył w moje umiejętności. Efekty tej wiary publiczność może oglądać w postaci mojego udziału w projekcie "Śpiewając jazz".

- Czy w przyszłości usłyszymy twój głos na solowej płycie?

- Kto wie? Nie mówię nie.

- Sięgnijmy pamięcią wstecz. Ponoć za czasów licealnych grywałeś z bratem w metrze paryskim...

- Tak, cztery lata z rzędu wyprawialiśmy się za chlebem do Paryża, by tam w podziemnych kolejkach grać na skrzypcach i na gitarze. Następnie zarobione pieniądze wydawaliśmy na zwiedzanie Francji.
- Tęsknisz za tym okresem beztroski i brakiem obowiązków?

- Tęsknić - nie tęsknię, bo wtedy było wtedy, a dziś jest dziś. Biorę w życiu to, co mi ono na dany moment serwuje. Nasz wakacyjny pobyt we Francji bardzo mile wspominam. Nauczył mnie pokory, wielokrotnie dał mi też porządnego kopa w tyłek. Ale co najważniejsze - mieliśmy z bratem wrażenie, że tworzymy coś wielkiego, mocno artystycznego. A to dawało nam olbrzymie poczucie satysfakcji.

- Czy dziś też wybrałbyś taki sposób na wypoczynek?

- Zdecydowanie wolałbym dwutygodniowy urlop na wsi, w ciszy i spokoju, jeżdżąc konno.

- To brzmi statecznie. Jesteś statecznym człowiekiem, któremu głupoty nie w głowie?

- Jestem. Twardo stąpam po ziemi. Ale to nie znaczy, że nie zdarza mi się od czasu do czasu bujać w obłokach.

- Czyli stać cię na szaleństwa?

- W kręgu moich znajomych nawet w nich przoduję! Ostatnio tak szalałem, że o mały włos nie straciłem życia...

- Jak to?!

- Lepiej zachowam to dla siebie.

- Dbasz w szczególny sposób o to, jak cię widzą inni? Na przykład nie prowokujesz, nie wychylasz się?

- Aktorstwo polega na sterowaniu postacią, dlatego gdybym miał jeszcze w życiu prywatnym kierować swoim zachowaniem, chyba bym oszalał. Chcę być sobą, czyli normalnym, wyluzowanym, uśmiechniętym i szczęśliwym człowiekiem.

- Co stanowi dla ciebie najlepszą rozrywkę?

- Urlop z przyjaciółmi, z muzyką, tańcami i śpiewem, czyli jednym słowem - sex, drugs and rock'n'roll (śmiech).

- Wracając do spraw zawodowych. Gdzie, oprócz "Śpiewając jazz", pojawisz się jeszcze?

- Już niedługo rozpocznę pracę na planie filmu braci Józefa i Michała Skolimowskich "Z piekła rodem", do której przygotowywaliśmy się dwa lata. W filmie zagram pisarza-artystę.

- Jaki gatunek reprezentuje produkcja?

- Pójdziemy chyba w kierunku thrillera, ale wszystko i tak okaże się na końcu. Zapowiada się naprawdę ciekawy, bardzo dziwny i zagadkowy film. Oprócz tego od kwietnia ruszają zdjęcia do "Czasu honoru", w którym - jak wiadomo - występuję w roli Bronka Woyciechowskiego.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zakościelny: Jestem łasy na komplementy - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie