Do Słomianej ciągną tłumy mieszkańców Stalowej Woli na grzyby. Bo od Słomianej rozciągają się piękne sosnowe, żywiczne lasy. To wieś na uboczu. Ale to wieś, która się budzi i chce coś znaczyć nawet w Unii.
Zaczęli nieźle. Na świąteczne specjały zjeżdżają tu pysznicki wójt, stalowowolski starosta i podkarpacki marszałek. Agnieszka Smalisz, przewodnicząca Stowarzyszenia Kobiet w Słomianej, ma wielkie marzenie, aby wieś przyciągnęła ludzi, "czym chata bogata". A bogata jest w to, czym można napełnić żołądek. To, co kobiety przygotowują na świąteczny stół ma smak dzieciństwa, kiedy nie było sztucznych barwników, konserwantów i chemii. A jadło się to, co rosło w polu czy w lesie za oknem. Bo takie jedzenie jest najzdrowsze.
MAJĄ ZAPAŁ
Kobiety ze stowarzyszenia dopiero zaczynają uczyć się aktywności. Z tego, co do tej pory pokazały, idzie im świetnie i mają zapał, w czym im pomaga Stanisław Smalisz, mąż pani Agnieszki. Kobiety w domu pichcą, co trzeba, pan Stanisław opowiada gościom, z czego co jest zrobione, jak przyrządzane. Wszystkiemu przygląda się najmłodsze pokolenie.
A wszystko zaczęło się niedawno, w lutym. Skupiające czterdzieści członków Stowarzyszenie Kobiet w Słomianej zorganizowało po raz pierwszy zapusty. To tradycja związana z hucznym zakończeniem karnawału. Śpiewa się wtedy: "cztery spyry w grochu, a piąta w kapuście, jak cię nie miłować, mój miły zapuście".
- Do tej pory mieszkańcy Słomianej spotykali się na zapustach w swoich domach. Spontanicznie się organizowali i bawili. Chcemy, aby wszyscy się spotykali w Domu Ludowym - tłumaczyła nam wtedy pani Agnieszka.
Na zapusty zjechał marszałek podkarpacki, Zygmunt Cholewiński. To jego rodzinne strony, bo pochodzi z Olszowca, a mieszka w Jastkowicach. Czuł się, więc tu jak u siebie w domu.
KWAS Z ZIELONYCH GĄSEK
Na stole znalazły się regionalne przysmaki. Najbardziej niezwykłą potrawą był kwas z zielonych gąsek. To rodzaj zupy z kiszonej dwa dni w słonej wodzie kapusty i świeżych grzybów gąsek (świetnie nadają się do tego mrożone grzyby) oraz smażonej na maśle cebuli. Ugotowana z jagłami i podprawiona śmietaną i mąką, jest wspaniałym daniem.
Wśród innych regionalnych potraw była dojrzewająca kilka miesięcy słonina z cebulą. Połeć posolonej słoniny, lekko przerośniętej mięsem, musi wisieć w chłodnym miejscu (kiedyś takie pomieszczenie nazywane było spiżarnią albo "kumorą"), aż dojrzeje, stanie się mazista, pachnąca. Pokrojona w cienkie paski, posypana pieprzem i pokrojoną cebulą, jest "niebem w gębie". Na pewno potwierdzić to może marszałek Cholewiński, który zajadał jeden plaster za drugim i nie chciał słyszeć o czymś takim jak cholesterol.
Regionalnym cymesem są także bułki faszerowane jagłami, czyli jaglanianki i pieczony w domu chleb. Zajadano się również pieczonymi w chlebowym piecu udkami kurczaka. Tradycyjnie na stole w zapusty musi być salceson. Kiedyś był wędliną, która najdłużej utrzymywała świeżość po świniobiciu na Boże Narodzenie.
ŚWIĘCIŁ POKARMY
Dwa tygodnie przed Wielkanocą, Stowarzyszenie Kobiet w Słomianej zorganizowało w Domu Ludowym wielkanocne śniadanie. I znowu była wielka feta, znowu na stole pojawiło się jedzenie, jakie od dziesiątków lat przygotowuje się we wsi.
Na spotkaniu zjawili się wójt i przewodniczący rady gminy, starosta i marszałek oraz dyrektorka jego gabinetu. I przewielebny ksiądz proboszcz Andrzej Bobola, poświęcić pokarmy. Kapłan stał przy stole przystrojonym gałązkami, które już puszczały listki, gdzie obok leżały kolorowe jajka, pęta kiełbasy, wypieki i powiedział:
- Jak mówi święty Paweł, czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. Dotyczy to także naszego spotkania.
Jeść i pić na chwałę Bożą miało także najmłodsze pokolenie. To im członkowie stowarzyszenia przekazali wiejski chleb i wielkanocny koszyk pełen smakołyków. Zasiedli przy przeznaczonym dla nich stole, przy wypieczonych z ciasta barankach, babach i wędlinach z domowego uboju.
BARANEK I BABY
Na stołach znalazły się tradycyjne wypieki - baranek, baby, ciasta, chleb i miejscowe przysmaki - bułki jaglane. Oraz wędliny, a wśród nich szczególne miejsce przypadło "kiełbasie od dupnia" - kiełbasie zrobionej z siekanego mięsa wieprzowego (dawniej nie znano maszynek do mielenia, więc mięso siekano).
Nazwa kiełbasy pochodzi od jelita grubego, którym napełnia się farsz. Po napełnieniu jelita farszem przyprawionym solą, pieprzem i odrobiną czosnku, kiełbasa jest parzona, a potem pieczona na blaszce wyłożonej… słomą albo patykami. - Mała świnka w tym roku była i kiełbasa nie jest duża - uśmiechał się Stanisław Smalisz.
Oczywiście głównym daniem wielkanocnego spotkania był gorący biały barszcz z żeberkiem, jajkiem, kawałkami białego sera i tartym chrzanem, przygrzany w kuchni Domu Ludowego na piecu opalanym drewnem. Do barszczu podana została pulchna bułka.
NAJWIĘKSZE ŚWIĘTO
Jeszcze był Wielki Post, a w Słomianej już zapachniało wędzonką i świętami. - Największymi świętami u katolików jest Wielkanoc, kiedy rozpamiętujemy tajemnicę śmieci Jezusa i zmartwychwstania, z czego czerpiemy nadzieję na życie w wiecznej chwale - powiedział ks. Andrzej Bobola, który po raz pierwszy w życiu święcił pokarmy dwa tygodnie przed Wielką Sobotą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?