Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapach tradycyjnych świąt

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Wielkanocny barszcz dostał właśnie starosta Wiesław Siembida.
Wielkanocny barszcz dostał właśnie starosta Wiesław Siembida.
Zdrowe, swojskie jedzenie może uczynić sławnym wieś na skraju sosnowego lasu. Na świąteczne specjały zjeżdżają tu pysznicki wójt, stalowowolski starosta i podkarpacki marszałek.

Do Słomianej ciągną tłumy mieszkańców Stalowej Woli na grzyby. Bo od Słomianej rozciągają się piękne sosnowe, żywiczne lasy. To wieś na uboczu. Ale to wieś, która się budzi i chce coś znaczyć nawet w Unii.

Zaczęli nieźle. Na świąteczne specjały zjeżdżają tu pysznicki wójt, stalowowolski starosta i podkarpacki marszałek. Agnieszka Smalisz, przewodnicząca Stowarzyszenia Kobiet w Słomianej, ma wielkie marzenie, aby wieś przyciągnęła ludzi, "czym chata bogata". A bogata jest w to, czym można napełnić żołądek. To, co kobiety przygotowują na świąteczny stół ma smak dzieciństwa, kiedy nie było sztucznych barwników, konserwantów i chemii. A jadło się to, co rosło w polu czy w lesie za oknem. Bo takie jedzenie jest najzdrowsze.

MAJĄ ZAPAŁ

Kobiety ze stowarzyszenia dopiero zaczynają uczyć się aktywności. Z tego, co do tej pory pokazały, idzie im świetnie i mają zapał, w czym im pomaga Stanisław Smalisz, mąż pani Agnieszki. Kobiety w domu pichcą, co trzeba, pan Stanisław opowiada gościom, z czego co jest zrobione, jak przyrządzane. Wszystkiemu przygląda się najmłodsze pokolenie.

A wszystko zaczęło się niedawno, w lutym. Skupiające czterdzieści członków Stowarzyszenie Kobiet w Słomianej zorganizowało po raz pierwszy zapusty. To tradycja związana z hucznym zakończeniem karnawału. Śpiewa się wtedy: "cztery spyry w grochu, a piąta w kapuście, jak cię nie miłować, mój miły zapuście".

- Do tej pory mieszkańcy Słomianej spotykali się na zapustach w swoich domach. Spontanicznie się organizowali i bawili. Chcemy, aby wszyscy się spotykali w Domu Ludowym - tłumaczyła nam wtedy pani Agnieszka.

Na zapusty zjechał marszałek podkarpacki, Zygmunt Cholewiński. To jego rodzinne strony, bo pochodzi z Olszowca, a mieszka w Jastkowicach. Czuł się, więc tu jak u siebie w domu.

KWAS Z ZIELONYCH GĄSEK

Na stole znalazły się regionalne przysmaki. Najbardziej niezwykłą potrawą był kwas z zielonych gąsek. To rodzaj zupy z kiszonej dwa dni w słonej wodzie kapusty i świeżych grzybów gąsek (świetnie nadają się do tego mrożone grzyby) oraz smażonej na maśle cebuli. Ugotowana z jagłami i podprawiona śmietaną i mąką, jest wspaniałym daniem.

Wśród innych regionalnych potraw była dojrzewająca kilka miesięcy słonina z cebulą. Połeć posolonej słoniny, lekko przerośniętej mięsem, musi wisieć w chłodnym miejscu (kiedyś takie pomieszczenie nazywane było spiżarnią albo "kumorą"), aż dojrzeje, stanie się mazista, pachnąca. Pokrojona w cienkie paski, posypana pieprzem i pokrojoną cebulą, jest "niebem w gębie". Na pewno potwierdzić to może marszałek Cholewiński, który zajadał jeden plaster za drugim i nie chciał słyszeć o czymś takim jak cholesterol.

Regionalnym cymesem są także bułki faszerowane jagłami, czyli jaglanianki i pieczony w domu chleb. Zajadano się również pieczonymi w chlebowym piecu udkami kurczaka. Tradycyjnie na stole w zapusty musi być salceson. Kiedyś był wędliną, która najdłużej utrzymywała świeżość po świniobiciu na Boże Narodzenie.

ŚWIĘCIŁ POKARMY

Dwa tygodnie przed Wielkanocą, Stowarzyszenie Kobiet w Słomianej zorganizowało w Domu Ludowym wielkanocne śniadanie. I znowu była wielka feta, znowu na stole pojawiło się jedzenie, jakie od dziesiątków lat przygotowuje się we wsi.
Na spotkaniu zjawili się wójt i przewodniczący rady gminy, starosta i marszałek oraz dyrektorka jego gabinetu. I przewielebny ksiądz proboszcz Andrzej Bobola, poświęcić pokarmy. Kapłan stał przy stole przystrojonym gałązkami, które już puszczały listki, gdzie obok leżały kolorowe jajka, pęta kiełbasy, wypieki i powiedział:

- Jak mówi święty Paweł, czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. Dotyczy to także naszego spotkania.
Jeść i pić na chwałę Bożą miało także najmłodsze pokolenie. To im członkowie stowarzyszenia przekazali wiejski chleb i wielkanocny koszyk pełen smakołyków. Zasiedli przy przeznaczonym dla nich stole, przy wypieczonych z ciasta barankach, babach i wędlinach z domowego uboju.

BARANEK I BABY

Na stołach znalazły się tradycyjne wypieki - baranek, baby, ciasta, chleb i miejscowe przysmaki - bułki jaglane. Oraz wędliny, a wśród nich szczególne miejsce przypadło "kiełbasie od dupnia" - kiełbasie zrobionej z siekanego mięsa wieprzowego (dawniej nie znano maszynek do mielenia, więc mięso siekano).

Nazwa kiełbasy pochodzi od jelita grubego, którym napełnia się farsz. Po napełnieniu jelita farszem przyprawionym solą, pieprzem i odrobiną czosnku, kiełbasa jest parzona, a potem pieczona na blaszce wyłożonej… słomą albo patykami. - Mała świnka w tym roku była i kiełbasa nie jest duża - uśmiechał się Stanisław Smalisz.

Oczywiście głównym daniem wielkanocnego spotkania był gorący biały barszcz z żeberkiem, jajkiem, kawałkami białego sera i tartym chrzanem, przygrzany w kuchni Domu Ludowego na piecu opalanym drewnem. Do barszczu podana została pulchna bułka.

NAJWIĘKSZE ŚWIĘTO

Jeszcze był Wielki Post, a w Słomianej już zapachniało wędzonką i świętami. - Największymi świętami u katolików jest Wielkanoc, kiedy rozpamiętujemy tajemnicę śmieci Jezusa i zmartwychwstania, z czego czerpiemy nadzieję na życie w wiecznej chwale - powiedział ks. Andrzej Bobola, który po raz pierwszy w życiu święcił pokarmy dwa tygodnie przed Wielką Sobotą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie