Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Quady - zmora podkarpackich lasów

Andrzej Plęs Nowiny24.pl
Ryk silnika podnosi poziom adrenaliny, szaleńcza ucieczka przed strażą leśną - jeszcze bardziej. Zabawa warta 500 zł mandatu.

Henryk Wiktorini, najsłynniejszy bieszczadnik znad jeziora solińskiego znalazł sposób: jedzie na szlak, jak łapie takiego na quadzie, wyciąga zza kierownicy, nurza w błocie i czeka, aż potulnie zgodzi się napisać oświadczenie: "Oświadczam, że moja noga nigdy nie stanie na terenie prywatnym Pana Wiktoriniego, a wyrządzone szkody natychmiast"… I gość dostaje grabie i grabi koleiny do skutku.

Bieszczadzki samotnik ma już kilkanaście takich oświadczeń. Pewnie więcej nie będzie, bo do jego rancza w Paniszczewie i nad Sokole, ludzie na quadach, motocyklach crossowych i w terenówkach nie zaglądają. Ze strachu. Niestety, nie każdy skrawek lasu na Podkarpaciu ma swojego Wiktoriniego.

Ratujcie nasze lasy!

Przed dwoma laty Stanisław Orłowski, prezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych "Karpaty", zaapelował do wojewody podkarpackiego Ewy Draus: "Lasy Bieszczad, Beskidu Niskiego i Pogórza Przemyskiego są dewastowane przez samochody terenowe, quady i motocykle crossowe. Te pojazdy jeżdżą bezkarnie po parkach krajobrazowych, rezerwatach przyrody i ostępach leśnych.

Niszczą szlaki turystyczne i ścieżki dydaktyczne. Ruch pojazdów po obszarach chronionych nasila się w weekendy. Hałas silników płoszy zwierzęta i ptaki. Policja, Straż Graniczna i Leśna nie reagują na to rażące łamanie przepisów i niszczenie przyrody. Apelujemy o mobilizację wszystkich służb w walce z tym wandalizmem".

Ministrowi Spraw Wewnętrznych poskarżył się na brak reakcji policji na to, co dzieje się w lasach. Zaalarmował sejmową komisję ochrony środowiska.

- Dopiero wtedy policja ze służbami parku narodowego przeprowadziły jednorazową akcję łapania tych cwaniaczków na quadach - przypomina sobie Orłowski. - Ukarano mandatami chyba z 80 osób. Na miesiąc się uspokoiło.

Cisza Bieszczadów, ryk autostrady

Pod dwóch latach jest gorzej niż było przed tą "łapanką". Amatorzy leśnych crossów stali się jeszcze bardziej bezczelni: na słupach i tablicach ogłoszeniowych bieszczadzkich miejscowości turystycznych wiszą zaproszenia: "Dzika przyroda, tu wjedziesz quadem"… I nawet podany jest numer telefonu organizatora wyprawy.

- Gdyby policja chciała, to zadzwoniłaby pod taki numer, zamówiła usługę i wyłapała niszczycieli lasów co do jednego - denerwuje się Orłowski.

Jeżdżą znakowanymi szlakami, inaczej by się pogubili. Ze ścieżek spacerowych zrobili błotniste koleiny, a ryk silników płoszy zwierzęta, ale i turystów. Bo ci po ciszę przyjechali. Przy smażalni ryb w Przysłupiu można wypożyczyć quada i poszaleć. Po parku krajobrazowym, objętym ochroną programu Natura 2000!

Tratują Łopienkę i okolice Łopiennika. Ks. Piotr Bartnik odmówił im mszy św., jeśli odważą się przyjechać do kościoła pojazdem z silnikiem.

Miejscowi nie są bez winy - "quad plus nieskażona cywilizacją natura" - to najnowsza atrakcja turystyczna Bieszczadów. Niektóre gospodarstwa agroturystyczne oferują zestaw: domowe jadło, wodę ze studni i niezarejestrowanego quada, żeby letnik mógł poszaleć po bieszczadzkich szlakach. Nielegalnie. Amatorów nie brakuje.

- Obserwujemy takie przypadki, ale nie przesadzajmy - uspokaja Wojciech Zajdel z Regionalnej Dyrekcji lasów Państwowych w Krośnie. - To na ogół sprzęt, którym można pojeździć po równej łące, ale nie po leśnych ostępach. Poza tym prowadzenie quada nie jest takie proste i nie każdy agroturysta to potrafi.

Renomowane ośrodki turystyczne starają się przestrzegać prawa. Na własnych terenach urządziły place manewrowe dla quadów i motocykli crossowych. Jak ten przy wyjeździe z Polańczyka w kierunku Soliny. A te są dyskretnie monitorowane przez służby leśne. W ub. roku okazało się, że organizator rajdów z tego ośrodka nieco się zapomniał i puścił samochody terenowe przez tereny nadleśnictwa. Dwie osoby ukarano mandatami. "Stary piec" w Hoczwi ma około 100 własnych hektarów i też na własnym terenie organizuje rajdy.

Zmorą - i nie tylko bieszczadzką - są rajdy formalnie niezorganizowane.
- Nigdy ich nie widziałem, za to wyraźnie słychać ryk silników - denerwuje się Marek, który do domku w Borku Starym (kilkanaście kilometrów od Rzeszowa) jeździ na weekendy. Żeby odpocząć od miasta i… ryku silników. - To bydło wjeżdża w polną drogę, a potem w stratowanym zbożu widać kręgi od kół.

Dukty pod kontrolą

Edward Marszałek z podkarpackiej Dyrekcji Lasów Państwowych obserwuje, że w leśne ostępy wjeżdża coraz mniej wozów terenowych, ale coraz więcej quadów. Nie sposób upilnować tysięcy hektarów podkarpackich lasów państwowych, nie mówiąc już o prywatnych, do których służby leśne nie mają wstępu.

- O ile wjazdy do lasu pojazdami silnikowymi w miejsca niedozwolone są coraz rzadsze, to w odniesieniu do tzw. quadów problem wydaje się narastać - konkluduje.

W piątek połączone siły policji, straży leśnej, straży rybackiej, Bieszczadzkiego Parku narodowego i łowieckiej zorganizowały wspólną akcję. Okolice Soliny usiane była patrolami. Efekt? Stwierdzono nielegalny wjazd 1 quada na terenie leśnictwa ustrzyckiego. Może amatorzy quadów wiedzieli o akcji…

Zajdel apeluje, żeby dostrzegać niebezpieczeństwo zjawiska, ale go nie demonizować.

- Od kolegów z innych regionalnych dyrekcji wiem, że Podkarpacie jest względnie wolne od quadów - uzasadnia. - Na Śląsku crossowcy umawiają się przez Internet i robią specjalne rajdy po lasach. Atrakcją jest możliwość "pościgania się" z policja i strażą leśną.

Dwu i czterokołowe motocykle na Podkarpaciu są pod dyskretną obserwacją służb leśnych.

- Leśniczowie obserwują stacje benzynowe i przydrożne bary - tłumaczy Zajdel. - Ekipy turystów, przyjeżdżające z innych województw, ciągną na lawetach quady i motocykle. Jeśli ekipa się przemieszcza, leśniczy zgłasza to do straży leśnej i w ten sposób są "prowadzeni" do punktu docelowego. Kiedy grupa ze Śląska rozpakowywała się na parkingu, zostali poinformowani, że za każdy wjazd do lasu będą karani. Nie odważyli się wjechać między drzewa. Większość z nich nawet nie wiedziała, że wjazd motocyklem czy quadem do lasu, to łamanie prawa.
Goście są pod kontrolą. Miejscowi crossowcy i ośrodki turystyczne też.

- Z tymi prowadzimy rozmowy, są uświadamiani, czym grozi nielegalny wjazd do lasu - mówi Zajdel. - Starają się nie łamać prawa.

Akcje policji i służb leśnych, np. ubiegłoroczne BIWAK, JEEP, QUAD, WJAZD, WEEKEND, dają doraźne skutki prewencyjne. Podczas jednej z takich złapano na gorącym uczynku 5 quadowców Na miesiąc jest spokój. Potem znów częściej słychać w lesie ryk silnika niż ryk jelenia.

Tu rozjeżdżają nam Bieszczady:

- Pasmo Żuków między Uhercami a Żłobkiem
- okolice Kreców, Siemuszowej, Tyrawy Solnej, Lisznej
- Rezerwaty Koziniec i Berdo, okolice Soliny
- okolice Jeziorek Duszatyńskich wokół Przybyszowa
- Łopienka, Łopiennik i Radziejowa w stronę Baligrodu
- między Dźwiniaczem, Serednicą w Wałkową, na terenie Ekomuzeum Hołe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie