Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka szkoły w Woli Raniżowskiej musi odejść!

Andrzej Plęs
rzywłaszczenie przez Stanisławę S. pieniędzy rady rodziców i urzędu gminy czy fałszowanie podpisów to dopiero wierzchołek góry lodowej – mówi Maria Bednarz.
rzywłaszczenie przez Stanisławę S. pieniędzy rady rodziców i urzędu gminy czy fałszowanie podpisów to dopiero wierzchołek góry lodowej – mówi Maria Bednarz. Fot. Andrzej Plęs
Mimo oskarżenia o przywłaszczenie publicznych pieniędzy i fałszowanie podpisów Stanisława S. nie chce ustąpić z funkcji dyrektorki szkoły w Woli Raniżowskiej.

Najpierw były znikające książki ze szkolnej biblioteki, później znikające szafki, znikające prysznice, wreszcie znikające pieniądze szkolne. Na końcu - 11 zarzutów prokuratorskich. Zanim zapadnie wyrok 1 września dyrektor Stanisława S. uroczyście otworzy rok szkolny w Zespole Szkół w Woli Raniżowskiej. We wsi wrze.

Nikt nigdy nie inwentaryzował tego, co znajduje się na półkach szkolnej biblioteki. Zadania podjęła się Maria Bednarz, zastępca pani dyrektor. Żeby cokolwiek ustalić, poprosiła Urząd Gminy w Raniżowie o kopie faktur zakupu książek.

- I okazało się, na dwóch fakturach z 2004 roku jest 81 pozycji, które zakupiła pani dyrektor - opowiada. - Tylko na półkach ich nie ma, w ewidencji zakupów też.

Znalazła też faktury na zakup książek na nagrody dla uczniów gimnazjum. Tymczasem żaden z gimnazjalistów nie dostał żadnej z nich. Te książki też kupowała pani dyrektor. Wkrótce okazało się, że Stanisława S. w miejscowym pawilonie handlowym zrealizowała bożonarodzeniowy talon na 200 zł., przeznaczony dla jednej z nauczycielek. Ta nic o nim nie wiedziała. Bednarzową zatrzęsło. Poprosiła urząd gminy o wykaz faktur zakupów szkolnych, jakie finansowała gmina.

Jedna z faktur wykazywała zakup szafki do biblioteki szkolnej.

- W bibliotece takiej szafki nie ma, w całej szkole też - denerwuje się pani Maria.
Faktura na prawie 2000 zł mówi o witrynie chłodniczej, jaką zakupiła szkoła do przetrzymywania próbek żywności ze szkolnej kuchni. Witryna w kuchni stoi, ale kucharki zeznały, że same sobie ją kupiły z pieniędzy samodzielnie wygospodarowanych. A dyrektorka wzięła od nich fakturę, pobiegała z nią do urzędu gminy i dostała te prawie 2 tys. zł. Co się z nimi stało, nie wiadomo.

Nowa rada, konto puste

Jeszcze nieprzyjemniej zrobiło się, gdy nowa rada rodziców zażądała od nowego przewodniczącego zestawienia wydatków z konta rady rodziców. Spodziewano się, że trochę kasy powinno w banku być, bo i odpisy od ubezpieczenia uczniów, i opłaty operatora za antenę na szkole, i sponsorzy…

Przewodniczący pojechał do banku. - A tam same zera na koncie! - Józef Ozga nie może powstrzymać oburzenia.

Zażądał wydruku wypłat. Były po 1500 zł i po 2 tysiące, aż do wyczyszczenia konta. Nie wiadomo na co przeznaczone, ale upoważnienie do dysponowania kontem miała pani dyrektor S. i jedna z osób z poprzedniej rady rodziców.

A kiedy wyszła sprawa basenu w Cmolasie, szlak trafił już resztę rodziców, bo dzieciarnia składała się po 30 zł miesięcznie, żeby popluskać się w wodzie cztery razy w miesiącu. Faktury na to są! A pani dyrektor faktury wzięła, pojechała do urzędu gminy i od Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi odzyskała całość w gotówce. A więc urząd zapłacił za coś, za co dzieci wcześniej zapłaciły. Co się stało z kasą, jaką dostała pani dyrektor? A co się stało z zestawem prysznicowym, który miał być zamontowany przy sali gimnastycznej? Bo dyrektorka i na to dostała kasę z gminy, ale prysznica w szkole nie ma.

- A jak już cała wieś bębniła o tym talonie na 200 złotych, to dyrektor S. przy wójcie oświadczyła, że tej nauczycielce już pieniądze oddała - opowiada pani Maria. - I rzekomo dała jej jeszcze 250 złotych "świątecznego. Dopiero później dowiedziałam się, że w tym samym czasie dyrektorka dla tej nauczycielki pobrała z budżetu gminy 500 złotych na dofinansowanie dokształcania. Tymczasem ta nauczycielka do dziś nie zobaczyła tych pieniędzy.

Zainteresowanych dobiła informacja o podrobionych podpisach na liście pracowników szkoły, którzy dostali pieniądze z funduszu socjalnego. Pieniądze pobrała dla nich z kasy gminy pani dyrektor, podpisując się w imieniu obradowanych. Podrobiła czterdzieści podpisów, w tym proboszcza i wikarego, bo obydwaj katechizują w szkole.

Sprawa się rypła. Polityczna sprawa

Maria Bednarz nie wytrzymała i razem z Józefem Ozgą oraz sołtysem Woli Raniżowskiej, Edwardem Kasicą, poszli do wójta Raniżowa.

- Z takimi wynikami komisji inwentaryzacyjnej nie mogłam milczeć, bo to by było ukrywanie przestępstwa - tłumaczy pani Maria. - Żeby wójt wyjaśnił sprawę na forum gminy. Bo we wsi wrze.

Wójt Jan Niemczyk powołał komisję, ta nakazała pani dyrektor uzupełnienie biblioteki o 81 brakujących książek, które niby zakupiła. Nie o to jednak szło trójce interwencyjnej i radzie rodziców, która pisemnie ponagliła wójta do wyjaśnienia całości sprawy. Bo mieli wrażenie, że urząd gminy chce zamieść sprawę po dywan.

- Mąż pani dyrektor jest radnym gminnym - tłumaczy jeden z mieszkańców Woli Raniżowskiej. - Ale to nie wszystko. Kiedyś obecny wójt Niemczyk był naczelnikiem gminy. Po reformie wójtem został pan S., mąż dyrektorki. Wtedy z urzędu chcieli pana Niemczyka wywalić. Ale wójt S. wziął go w obronę i zrobił sekretarzem gminy. Potem obaj stanęli do wyborów i pan S. z Niemczyskiem przegrał. Może jednak po tym wszystkim obecny wójt nie chce panu S. robić krzywdy?

Może nie chciał, ale musiał, bo zaczęli interweniować rodzice, więc zgłosił sprawę na policję. Rok trwało śledztwo - prawie 60 świadków, mnóstwo dokumentów i faktur. Pani dyrektor nie potrafiła wytłumaczyć się z prawie 5 tysięcy złotych pobranych z budżetu gminy i prawie 6 tysięcy złotych z kona Rady Rodziców.

Intryga szkolno-towarzyska?

W końcu prokuratura postawiła pani dyrektor 11 zarzutów o przywłaszczenie pieniędzy i fałszowanie podpisów. Przyznała się do winy i z prokuratorem doszli do porozumienia - do Sądu Rejonowego w Kolbuszowej poszedł wniosek o dobrowolne poddanie się karze 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata. I zwrot pieniędzy dla rady rodziców i dla gminy. Sprawa miała się zakończyć przed tygodniem, bo pani dyrektor deklarowała, że podczas posiedzenia sądowego dobrowolnie podda się karze. Ku zaskoczeniu wszystkich - zmieniła zdanie.

Dyrektorka tłumaczy: - Najpierw chciałam mieć święty spokój. Potem przeanalizowałam sprawę, pogrupowałam dokumenty i teraz odnajduję takie, które mogą udokumentować wydatki. Jestem niewinna. Dlaczego na siłę mam się przyznawać do czegoś, czego nie zrobiłam?

I zastrzega, że może nie ze wszystkich pieniędzy zdoła się wytłumaczyć, ale wszystkie wydała na potrzeby szkoły.

Dobrowolne poddanie się karze oznacza wyrok skazujący. Dla człowieka oświaty to koniec kariery na stanowisku kierowniczym i w ogóle w charakterze nauczyciela. Dyrektorka podkreśla:

- Wiele lat pracowałam w oświacie i pięć lat na stanowisku dyrektora tej szkoły. Nie mogę tego przekreślić, bo ktoś tak chce.

Nawet sugeruje, kto tego chce - jej była zastępczyni, czyli Maria Bednarz, która od roku jest na emeryturze. Do kiedy szkoła podstawowa i gimnazjum w Woli Raniżowskiej były osobnymi placówkami, były dwie dyrektorki. Po "zjednoczeniu" potrzebna była jedna. Między paniami zaczęła się rywalizacja i to Stanisława S. wyszła z niej zwycięsko.

- Panią Bednarz powołałam na zastępcę i już wtedy zaczęło się podkopywanie - żali się pani dyrektor. - I szukanie stronników, którym m.in. obiecuje stanowisko dyrektora.

Maria Bednarz oburza się: - Co ja mogę komu obiecywać? Dyrektora szkoły powołuje wójt po konkursie. Jakbym chciała pani dyrektor zaszkodzić, to od razu bym poszła na policję. A ja dążyłam do wyjaśnienia sprawy u wójta.

(Nie) czekając na sprawiedliwość

Wokół pani dyrektor we wsi wrze, niektórzy nie mogą przeboleć, że Stanisława S. co niedzielę w kościele za pozwoleniem proboszcza (tego, którego podpis podrobiła) publicznie odczytuje Pismo Święte i codziennie jest u komunii. Cała wieś to widzi. Widzi też, że władza podchodzi do sprawy, jak pies do jeża.

- Czekamy na wyrok sądowy - oświadcza wójt Niemczyk. Choć Karta Nauczyciela daje mu prawo zawieszenia dyrektorki w podobnej sytuacji prawnej i tak podpowiada Kuratorium Oświaty. Zresztą on sam zaskoczony jest woltą pani dyrektor, która przecież sama miała poddać się karze. - Będę to musiał z panią dyrektor wyjaśnić.

Na wyrok czeka też Rada Powiatu Kolbuszowskiego, bo Stanisława S. jest też radną powiatową. - Po zakończeniu postępowania prokuratorskiego otrzymam oficjalne zawiadomienie i wtedy podejmiemy decyzję - ucina Tadeusz Kopeć, przewodniczący rady.

Postępowanie prokuratorskie już dawno się zakończyło, sprawa jest w sądzie. Wszyscy o tym wiedzą, tylko nie rada powiatu. Chyba nawet nie chce wiedzieć.
Najbliższa rozprawa sądowa pod koniec grudnia. Tymczasem 1 września trzeba uroczyście otworzyć rok szkolny.

- Przychodzi do mnie mnóstwo ludzi ze słowami otuchy. Może tego dnia krzywo na mnie spojrzy ta garstka mi nieprzychylnych - mówi pani dyrektor.
To może być więcej niż garstka. W niedzielę było zebranie sołeckie. Ludzie sformułowali do wójta pismo, w którym wyrażają oburzenie, że dyrektorka nadal pełni funkcję, żądają jej odwołania.

- Na razie mamy ze 100 podpisów - informuje sołtys Kasica. - Nie byłoby tego, gdyby pani dyrektor sama się wycofała.
Jak to nie poskutkuje, ludzie zapowiadają, że pójdą na najbliższą sesję rady gminy.
Źródło: Dyrektorka szkoły w Woli Raniżowskiej musi odejść!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie