Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił nożem przyjaciela!?

/ram/
Sławomir P. może nawet resztę życia spędzić w zakładzie karnym.
Sławomir P. może nawet resztę życia spędzić w zakładzie karnym. M. Radzimowski

Kara dożywocia grozi 20-latkowi z Przyszowa (powiat niżański), oskarżonemu o zabójstwo swojego najlepszego przyjaciela. Tragedia rozegrała się w sylwestrową noc 2003 roku na prywatce. Jak ustaliła prokuratura, podczas sprzeczki z kolegą Sławomir P. chwycił za nóż i dźgnął przeciwnika w brzuch. Był kompletnie pijany. Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu rozpoczął się wczoraj proces domniemanego zabójcy.

Od tragedii, jaka rozegrała się w jednym z domów w Przeszowie minął już ponad rok. W tak poważnych jednak sprawach trzeba wykonać szereg ekspertyz, prokuratura czekała też na opinie biegłych psychiatrów, badających oskarżonego. O pomyłkach nie może być mowy, wszak zagrożenie karą jest najwyższe - nawet dożywocie.

Tragiczne zdarzenia miały miejsce 31 grudnia. W prywatce uczestniczyło kilkanaście osób, pośród których byli dwaj rówieśnicy - 19-letni Łukasz i Sławomir. Prywatka odbywała się w domu tego pierwszego. Świadkowie nie wiedzą, co było przyczyną sprzeczki, jaka około godziny 22 wybuchła między przyjaciółmi. Obaj byli pod wpływem alkoholu. W pewnej chwili Sławomir wyjął nóż i dźgnął Łukasza w brzuch. Wezwano pogotowie, ranny chłopak trafił do szpitala. Pomimo wysiłków lekarzy, zmarł dwie godziny później. Kilka godzin przed imprezą Łukasz mówił matce Sławomira, że on jest jego najlepszym kumplem...

- Sławek to bardzo uczynny kolega. Nie był agresywny, nawet po alkoholu - mówił jeden z kolegów, świadków w procesie.

Przed oskarżonym o zabójstwo chłopakiem, czarno rysuje się przyszłość. Takie same barwy ma jego przeszłość, a życie nie rozpieszczało go za sprawą ojca, nadużywającego alkoholu. Podczas jednej z awantur domowych, rodzic wyrzucił 19-latka z domu, od tej pory chłopak mieszkał czasowo u dziadków lub u kolegów. Ojciec przyczynił się też do tego, że jego syn stracił pracę w tartaku - rodzic zadzwonił do właściciela zakładu drzewnego i zagroził, że jeśli nie wyrzuci z pracy jego syna, to on zgłosi do inspekcji pracy, że syn pracuje "na czarno".

Chłopak chciał zbudować sobie normalne życie. Podjął naukę w technikum wieczorowym. Przyszłość przekreślił mu alkohol i wieczór 31 grudnia 2003 roku. Teraz grozi mu kara minimum osiem lat więzienia, ale za kratami może spędzić nawet resztę życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie