20-latek przez kilkadziesiąt minut nie chciał zejść z kolejowego wiaduktu. Groził, że skończy z sobą. Prawdopodobną przyczyną załamania był miłosny zawód.
- Jeden z kierowców poinformował nas, że na krawędzi wiaduktu kolejowego siedzi mężczyzna - mówi Anna Kowalik-Środek z Komendy Powiatowej Policji w Nisku. - Było to w niedzielę przed godziną 16 na drodze krajowej nr 77, nieopodal miejscowości Przędzel.
Policjanci, którzy przyjechali, zobaczyli młodego mężczyznę siedzącego na skraju wiaduktu. Obok niego stała pusta butelka po gorzkiej żołądkówce. Policjanci próbowali przekonać mężczyznę, aby zszedł. Wtedy zagroził, że jeśli się do niego zbliżą, to targnie się na życie. Na nic zdały się też negocjacje z lekarzem pogotowia.
Policjanci zatrzymali ruch na drodze krajowej. W pobliżu ustawiono wóz strażacki oraz samochód ciężarowy z naczepą, tak, aby ewentualnie desperat spadł na dach samochodów. Chwilę później przyjechała dziewczyna. Weszła na wiadukt. Zaczęła z nim rozmawiać. Przytrzymała chłopaka za kurtkę, a policjanci szybko doskoczyli do 20-latka. Został przewieziony do szpitala.
Prawdopodobnie powodem desperackiego kroku chłopaka był zawód miłosny. Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że dziewczyna rzuciła go po studniówce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?