Telefon na biurku dyżurnego straży pożarnej w Nisku dzwoni w ciągu doby ponad sto razy, w 90 procentach bez potrzeby. Oprócz fałszywych alarmów problemem są głuche telefony.
- Szybko przyjeżdżajcie. Pali się budynek w Nowosielcu - usłyszał w słuchawce dyżurny straży pożarnej w Nisku. - Budynek jest blisko drogi krajowej i pożar widać z daleka. Dom się pali na wysokości drogi na Kończyce. Szybko przejeżdżajcie, bo się spalą.
DWA ZASTĘPY NIEPOTRZEBNIE
Na miejsce pożaru dyżurny wysłała dwa zastępy strażackie. Zmobilizowano również strażaków z OSP. Wszystko nadaremnie. Nie było żadnego pożaru.
- W tym roku mieliśmy już dwa fałszywe zgłoszenia pożarów - mówi informuje starszy kapitan Jerzy Bąk, zastępca komendanta powiatowego PSP w Nisku.
- Lepiej jest wysłać samochód do fałszywego pożaru niż nie udzielić pomocy będącym w potrzebie. Aż strach pomyśleć, jakie mogłyby być konsekwencje, gdyby w tym czasie doszło do pożaru czy wypadku w drugiej części powiatu. Czas dojazdu wydłuża się, a przecież w takich przypadkach decydują minuty. Wystąpimy do policji o ściganie tego dowcipnisia.
W ubiegłym roku niżańscy strażacy wyjeżdżali 9 razy do fałszywych pożarów, zaś w 2007 - 13.
SETKI TELEFONÓW
Oprócz fałszywych alarmów strażacy odbierają w ciągu doby ponad sto telefonów. W 90 procentach są to głuche telefony, a rozmówcy dzwonią dla żartów.
- Podnosimy słuchawkę, a tam słychać jakiś program w telewizji, śmiechy czy muzykę. I tak tylko z jednego numeru otrzymujemy dziennie kilkadziesiąt głuchych telefonów - mówi kapitan Andrzej Kołodziej, dyżurny PSP w Nisku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?