Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez ponad 30 lat był kinooperatorem w Nisku. Teraz będzie obchodził 100-lecie istnienia kina w Nisku

Sławomir CZWAL [email protected]
- To były piękne czasy, kiedy sale kinowe były pełne ludzi. Teraz to już nie jest to, często świecą pustkami - mówi Andrzej Bacewicz, niżański kinooperator.
- To były piękne czasy, kiedy sale kinowe były pełne ludzi. Teraz to już nie jest to, często świecą pustkami - mówi Andrzej Bacewicz, niżański kinooperator. S. Czwal
Kroniki filmowe były prawdziwymi filmowymi hitami. Andrzej Bacewicz, niżański kinooperator, opowiada o minionych czasach.

Jako jeden z pierwszych w naszym regionie oglądał wszystkie filmy, które wchodziły do kin. Przez ponad 30 lat był kinooperatorem w Nisku, a teraz wspólnie z nim będzie obchodził 100-lecie istnienia kina w Nisku.

Ukończył szkołę kinooperatorów w Markach. Od kilkudziesięciu lat wyświetla filmy w Nisku. Był także kinooperatorem w Łańcucie, Jarosławiu, Ustrzykach, Oleszycach, Stalowej Woli czy Tarnobrzegu. Od 1978 roku bez przerwy pracuje w niżańskim kinie Sokół. Sporo czasu spędził również w kinie objazdowym.

OBRAZ I RUCH

- Kiedy jeszcze w niektórych wioskach nie było prądu, to my przyjeżdżaliśmy do nich z kinem - wspomina Andrzej Bacewicz, kinooperator z Niska. - To było wydarzenie. Podjeżdżaliśmy samochodem. Mieliśmy własny agregat, więc byliśmy samowystarczalni. Nieśliśmy ludziom informacje z kraju i ze świata.

Czasy były takie, jakie były, ale to często była jedyna możliwość kontaktu zwykłych ludzi z "wielkim" światem. Mogli oglądać to, co się dzieje w kraju, bez wyjeżdżania ze swoich wiosek. Furorę oczywiście robiły kroniki. Dla nich najlepszy okres był w latach 60. i 70. Później zostały powoli wypierane przez telewizory, aż w końcu przestano je kręcić. Były też prawdziwe hity, takiej jak "Wejście smoka" "Klasztor Shaolinn" czy "Winnetou". Przy tych filmach znajomi prosili mnie o załatwienie biletów, bo nie można było ich kupić w kinowych kasach.

- W ciągu tych czterdziestu lat mojej pracy były takie sytuacje, że interweniowała milicja, aby zaprowadzić porządek w kolejce do kasy - dodaje Andrzej Bacewicz. - Kolejki potrafiły się ustawiać nawet kilka godzin przed projekcją filmu. To były piękne czasy, kiedy sale kinowe były pełne ludzi. Teraz to już nie jest to, często świecą one pustkami.

NIEDZIELE I ŚWIĘTA

Poprzedni ustrój nie był łaskawy dla kinooperatorów. Wytyczne z góry mówiły, że seanse muszą się odbywać w każdą niedzielę, i to w godzinach, kiedy większość ludzi szła do kościoła.

- Nie było łatwo - wspomina niżański kinooperator. - Kiedy inni szli na zabawy, my siedzieliśmy w pracy. Podobnie było w niedziele. Inni chodzili z dziewczynami, my nie mieliśmy czasu się z nimi spotykać. Najgorzej było w święta. Przychodził nakaz i filmy miały być w Boże Narodzenie i Wigilię, czasami po kilka seansów. Kiedy wracałem z pracy, to nie wiadomo było, czy siadać do wigilijnego stołu czy iść na pasterkę. W dzisiejszych czasach jest już lepiej, a i tak młodzież nie garnie się do tego zawodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie