Pani Mieczysława nie zaglądała nawet do środka. Na policji okazało się, że w środku jest 1700 złotych, 2 tysiące czeskich koron, dokumenty do samochodów, karty bankomatowe i kredytowe!
W czwartek wracała z siostrą z urzędu skarbowego, przy poczcie, na ulicy Mickiewicza zauważyła saszetkę, która leżała tuż przed zaparkowanym czarnym oplem.
- Od razu pomyślałam, że należy do kierowcy tego samochodu. Obok pracowali na budowie panowie i zapytałam ich czy nie widzieli kierowcy tego auta, czy coś zauważyli, kto mógł ją zgubić. Ale odparli, że nie zwracali uwagi na to co dzieje się przy poczcie - mówi nasza bohaterka, która chce zachować anonimowość.
Jak mówi, postanowiła zostawić wiadomość kierowcy tego samochodu o znalezionej saszetce ze swoim telefonem kontaktowym.
- Kiedy szłyśmy do samochodu, zauważyłyśmy, że przy oplu jest już kierowca. Okazało się jednak, że to nie jego zguba. Wtedy postanowiłyśmy, że zawieziemy ją do komendy - mówi pani Mieczysława.
54-latka nie ma wątpliwości, że tak należało postąpić.
- Jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, ale wydało mi się to zupełnie naturalne. W końcu człowiek powinien postępować zgodnie z określonymi zasadami - mówi.
Odnalazł się także właściciel saszetki, który jakiś czas po wizycie pani Mieczysławy w komendzie, także się tam pojawił.
- Przyszedł zgłosić zaginięcie saszetki i nie ukrywał zaskoczenia, kiedy okazało się, że już na niego czeka - usłyszeliśmy w policji.
Mężczyzna już skontaktował się z mieszkanką Rudnika. Zamierza ją odwiedzić, żeby osobiście podziękować.
Przypomnijmy. W ostatnich miesiącach spotkaliśmy się z dwoma podobnymi przypadkami w Stalowej Woli. Dwóch mężczyzn, którzy znaleźli portfele z większą sumą pieniędzy oddali je na komendę policji, a zguby trafiły do właścicieli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?