Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fryburg - miasto pełne pogody. Przygoda nauczycielki ze Stalowej Woli

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Katarzyna Wołoszyn na starówce uroczego Fryburga
Katarzyna Wołoszyn na starówce uroczego Fryburga archiwum
Katarzyna Wołoszyn, germanistka z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych numer 1 imienia generała Sikorskiego w Stalowej Woli uczestniczyła w seminarium dla nauczycieli języka niemieckiego we Fryburgu, w górskiej miejscowości w Niemczech.

- Miasto uchodzi za jedno z najbardziej ekologicznych na świecie - powiedziała zachwycona. Zwiedzili nową dzielnicę miasta Vauban, w której korzystanie z energii słonecznej, z solarów słonecznych jest w dobrym tonie. - Panele słoneczne są chyba zamontowane na każdym dachu domu, bloku, czy szkoły - wspomina. Znakiem rozpoznawczym tego osiedla jest Sonnenschiff, czyli Statek Słoneczny, duży budynek biurowo-usługowy, w którym zastosowano izolację próżniową, okna z potrójnymi szybami, a w ścianach umieszczono kulki parafiny. Gdy temperatura rośnie, topią się i pobierają ciepło, utrzymując wewnątrz przyjemny chłód. W dzielnicy nie ma domków jednorodzinnych lecz wielorodzinne, ograniczenie ruchu samochodowego zostało do minimum, bo ludzie chcą żyć w zgodzie ze środowiskiem, na ile to jest możliwe.

- Fryburg znajduje się na styku trzech państw: Niemiec, Szwajcarii i Francji, co było okazją do wyrobienia sobie obrazu Europy w tym regionie - powiedziała. Fryburg jest najdalej na południe wysuniętym miastem Niemiec i często nazywany jest niemiecką Toskanią. Ma jedną z najpiękniejszych starówek w Niemczech, bogata kulturę i historię, wiele kawiarenek i przytulnych knajpek, badeńską kuchnię i serdeczną gościnność. Nad starówką dominuje wyniosła gotycka katedra Najświętszej Marii Panny, ale cechą charakterystyczną miasteczka są strumyczki biegnące wzdłuż wąskich zaułków, tuż przy chodnikach. - Fryburczycy są radosnym narodem i lubią świętować, dlatego na ich starówkę wkracza mnóstwo festynów i festiwali, brałam udział również w jednym z nich - wspomina z rozrzewnieniem.

Tematem seminarium było „Europa der Regionen” i był formą stypendium udzielonego przez Goethe Institut w Monachium. Grupa liczyła 25 osób z różnych stron świata - Rosji, Łotwy, Białorusi, Bośni i Hercegowiny, Słowacji, Słowenii, Grecji, Indii, Filipin, Chin, Japoni, Egiptu, Australii. - Zajęcia były tak profesjonalnie prowadzone, że nie wiadomo kiedy był koniec. Atmosfera była wspaniała - zapewnia germanistka.

Jednym z zaproszonych przez Instytut Goethego gości był Marcel Hinderer, który poprowadził warsztaty ”Handlungsorientierte Praesentationsformen”. - Dzięki nim poznałam ciekawe sposoby tworzenia prezentacji, począwszy od komunikacji niewerbalnej (ruchy ciała, mimika, kontakt wzrokowy, gesty, pozycja ciała, dotyk) po konkretne formy prezentacji z wykorzystaniem gazetki ściennej, zdjęć, przedmiotów, czy performance - przyznała.

Mieli okazję odbyć rozmowę z kierownikiem oddziału GLS, największego w Niemczech banku etycznego. - Podczas „Mitmachtag”, czyli dnia spędzonego z jednym z mieszkańców Fryburga w jego rodzinie lub jego miejscu pracy, poznałam panią Violę Hasselberg, naczelnego dramaturga „Das Freiburger Stadttheater”. Odkryła przed nami na co dzień skrywane tajemnice sceny i otworzyła podwoje teatralnych pracowni. Miałam niepowtarzalną okazję przeżyć na własnej skórze, jak powstaje sztuka teatralna, przyglądnąć się pracy za kulisami: aktorów, reżysera, i realizatora dźwięku. Zobaczyłyśmy na co dzień niedostępne garderoby, magazyn kostiumów, magazyn rekwizytów, pracownię plastyczną oraz charakteryzatornię. Z tego spotkania na następnych zajęciach warsztatowych każda z grup stworzyła prezentację umożliwiającą innym poznanie swoich partnerów - opowiada germanistka.

Uczestnicy seminarium byli w Strasburgu, w siedzibie Rady Europy i Parlamentu Europejskiego i obserwowali debatę, a po wizycie zwiedzili z przewodnikiem katedrę Najświętszej Marii Panny. - Byliśmy w niewielkiej Bazylei, gdzie każdy w swoim rytmie przechadzał się ścieżkami wzdłuż Renu i klimatycznymi uliczkami wokół starówki i w przepięknym Colmar. Byliśmy dwukrotnie w teatrze i w Dreiländermuseum w Lörrach. W naszych podróżach nie zabrakło również czasu dla klimatycznych miejsc w Schwarzwaldzie, czyli Hinterzarten, gdzie znajduje się największa naturalna skocznia narciarska w Niemczech, jak i dla jeziora Titisee, którego woda jest tak krystaliczna, że można ją pić bez obaw - mówi z podziwem.

W ostatnim dniu spotkali się z artystą rzeźbiarzem Helmutem Lutz’em, który pokazał swoje dzieła, prywatne kolekcje, niezwykłe, zaskakujące. W swoim ogrodzie opowiedział o pasji tworzenia, przy lampce wina mieli sposobność oglądania obiektów z bliska, dotykania ich.

- Dwa tygodnie minęły bardzo szybko, tyle się działo, że nie sposób wszystkiego opisać. Myślę, że moją osobistą „zdobyczą” są zawarte przyjaźnie, które mam nadzieję nie skończą się wraz z zakończonym szkoleniem. Dzięki wspólnym rozmowom stałam się osobą bardziej wrażliwą, lepiej rozumiem świat, zmniejsza się moja ignorancja, bo rozumiem, że nasz sposób na życie nie jest jedynym słusznym. Prawdą jest, że podróże kształcą, to okno na świat - tak Katarzyna Wołoszyn podsumowała pobyt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie