Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parafianie dopięli swego

/WK/
Ludzie zarzucali proboszczowi niegospodarność i nieumiejętność współpracy z mieszkańcami.
Ludzie zarzucali proboszczowi niegospodarność i nieumiejętność współpracy z mieszkańcami. S. Czwal

Dwa dni mieszkańcy Lipy koło Stalowej Woli pilnowali, aby wikary Rafał nie wyjechał z parafii. Chcieli w ten sposób wymusić na biskupie zmianę decyzji. Kilka dni temu okazało się bowiem, że tak powszechnie lubiany we wsi ksiądz ma odejść. Za taką decyzję władz Kościoła mieszkańcy obwinili proboszcza. Blokada i protesty zakończyły się powodzeniem.

Szokująca i niespodziewana okazała się dla mieszkańców Lipy koło Stalowej Woli wiadomość, że ich ukochany wikary Rafał odchodzi do nowej parafii. Nie chcieli tego. To dzięki niemu, jak mówią, udało się wszcząć budowę nowego kościoła i rozkwitło życie parafii. O wpływ na taką decyzję władz Kościoła mieszkańcy wsi oskarżyli proboszcza Władysława Kozaka. Informowaliśmy o tym w piątkowym wydaniu "Echa".

- To na pewno proboszcz z zazdrości poprosił biskupa o przeniesienie księdza Rafała - padało z tłumu.

Tłumnie zebrani przed parafią ludzie zarzucili też proboszczowi niegospodarność i nieumiejętność współpracy z parafianami. Proboszcz, zaskoczony reakcją tłumu, bo jak mówi, nigdy wcześniej nikt nie przychodził do niego z takimi zarzutami, odpierał oskarżenia. - Nic nie wiedziałem o przeniesieniu wikarego i nie mam z tą decyzją nic wspólnego. Nasza współpraca nie układała się może "och ech", ale dobrze. Będę rozmawiał z biskupem, ale nie mam wpływu na zmianę jego decyzji - wyjaśnił.

Mieszkańcy wsi nie wierzyli w jego zaprzeczenia. Krzyczeli nawet, że jeżeli wikary odejdzie, proboszcza wywiozą na taczkach. Przez dwa dni pilnowali wikarego, aby nie wyjechał z parafii. Zabrali mu klucze od garażu, a przez całą noc z czwartku na piątek na zmiany dyżurowali przed jego domem. Nie zgodzili się też na wyjazd wikarego wraz z delegacją do Kurii Biskupiej w Sandomierzu na rozmowy z biskupem, z obawy, że ksiądz Rafał będzie musiał tam zostać.

W końcu delegacja kurii przyjechała do Lipy. Niestety, ksiądz kanclerz Zygmunt Gil nie chciał nam powiedzieć, czy biskup zmienił zdanie. - Strony zostały poinformowane o decyzji biskupa. Nie mam nic więcej do powiedzenia - oświadczył.

Andrzej Kontek, dziekan parafii Zaklików, do której należy Lipa, poinformował nas jednak, że biskup cofnął dekret i ksiądz Rafał zostaje w Lipie. Podczas rozmowy skrytykował jednak zachowanie mieszkańców wsi. - Ksiądz Władysław jest już w podeszłym wieku. Przez dwadzieścia lat pracował w parafii i należy mu się szacunek. To, jak się zachowali wobec niego parafianie, jest karygodne - mówi.

Okazuje się też, że nie wszyscy mieszkańcy wsi są przeciwni proboszczowi. Po naszym piątkowym artykule telefonowali do nas parafianie, pozytywnie oceniający wieloletnią pracę księdza Władysława Kozaka. Potępiali też zachowanie protestujących.

Wikary Rafał nie chciał komentować tego, co zaszło. Przyznał, że na razie zostaje, ale nie ma jeszcze decyzji na piśmie. Czy się cieszy? - To moje osobiste odczucia i nie chcę się nimi dzielić - wyjaśnił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie