Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Ej sokoły" z "wielką sławą"

Zdzisław SUROWANIEC, Piotr SZPAK
A tak wyglądała scena, kiedy wchodzili na nią artyści.
A tak wyglądała scena, kiedy wchodzili na nią artyści. Z. Surowaniec
Piotr Zych z żoną Barbarą (on dyrektor PKO BP w Stalowej Woli, ona szefowa DPS w Tarnobrzegu) w szalonym tańcu.
Piotr Zych z żoną Barbarą (on dyrektor PKO BP w Stalowej Woli, ona szefowa DPS w Tarnobrzegu) w szalonym tańcu. Z. Surowaniec

Piotr Zych z żoną Barbarą (on dyrektor PKO BP w Stalowej Woli, ona szefowa DPS w Tarnobrzegu) w szalonym tańcu.
(fot. Z. Surowaniec)

Marta Górecka, dziennikarka Radia "Leliwa" jeszcze w sobotnie południe nurkowała w lodowatych nurtach Sanu, a wieczorem wskoczyła w suknię wieczorową i wspólnie z dyrektorem podkarpackiego oddziału "Echa Dnia" Czesławem Hałajem poprowadziła Sportową Galę w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli. Padł rekord - nigdy jeszcze na balu organizowanym od jedenastu lat na zakończenie sportowego plebiscytu, nie było tylu gości - ponad czterystu!

Rudnicki nadleśniczy Edward Tomecki z żoną.
Rudnicki nadleśniczy Edward Tomecki z żoną. Z. Surowaniec

Rudnicki nadleśniczy Edward Tomecki z żoną.
(fot. Z. Surowaniec)

Goście dopisali. Zjawił się wojewoda podkarpacki Jan Kurp z niezwykłej urody asystentką Joanną Lasko (od jednego ze śpiewaków otrzymała w trakcie spektaklu pąsową różę!). Wojewoda po raz pierwszy uczestniczył w sportowym balu w Stalowej Woli i nie krył zachwytu dla tej imprezy. Po raz drugi za to bawił się tu marszałek Leszek Deptuła. Na godzinę przybył prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński zjawił się sam, bo żona zachorowała. Przybył również wiceprezydent Mielca Bogdan Bieniek.

Do zabawy dołączyli starostowie, ważne osobistości samorządu, naukowcy z wyższych uczelni, biznesmeni, lekarze, prawnicy. Także "szeryfowie", czyli szefowie komend policji ze Stalowej Woli, Tarnobrzega, Niska i Mielca. No co tu dużo mówić była to towarzyska śmietanka. Zauważony został brak poseł Joanny Grobel-Proszowskiej. - Zachorowała - usprawiedliwiał ją mąż Tadeusz.

Bardzo dobrze bawili się na balu wiceprezydent Tarnobrzega Wiktor Stasiak ze swą małżonką Urszulą. Pani Ula lubi zaskakiwać, więc wprawiła nas w osłupienie, kiedy zapytaliśmy co jej smakowało najbardziej. Stwierdziła bowiem, iż nie kraby, krewetki czy raki, tylko.... kasza podana do mięsa z prosiaka.

Pani Ula brylowała przy prezydenckim stoliku, jej pełen luz godny był podziwu. Dumny jak paw ze swojej "połowy" był, więc pan Wiktor.

- Moja żona potrafi się bawić. Kiedy z nią idę na imprezę, jestem pewien, że się uda i będzie wesoło - mówił z dumą w głosie.

- Jest fajnie, ale bez żony trudno szaleć, wracam, więc do niej. Nie mogliśmy dziś przyjść razem, ale za rok pewnie się już zjawimy tu we dwoje i odbijemy zaległości z tego balu - wyznał nam prezydent Jan Dziubiński.

Dobrze bawił się też na balu komendant policji w Tarnobrzegu Zbigniew Matys, który w taneczne szaleństwo zapraszał swą małżonkę Janinę.

- Jestem tu po raz szósty i zawsze bawię się doskonale. Tak jest w tym roku i mam nadzieję, że tak będzie też w latach następnych - powiedział nam jeden z "szeryfów".

Jednym z ostatnich gości, który opuszczał parkiet, był wiceprezydent Stalowej Woli Franciszek Zaborowski ze Stalowej Woli.

W tym roku artystycznych atrakcji dostarczył Gliwicki Teatr Muzyczny. Przez to właśnie scena zamieniła się w wiedeński kawiarniany ogródek. Znane i lubiane arie operetkowe w tym otoczeniu zachwycały. Barwne postaci artystów przeniosły widzów w czarodziejski, elegancki świat wesołej muzyki. Wesoło było zwłaszcza podczas "arii ze śmiechem", kiedy artystka zanosiła się zaraźliwym, szampańskim śmiechem.

Ku zaskoczeniu wielu osób, okazało się, że kierownikiem muzycznym i dyrektorem orkiestry jest urodzony i wychowany w Stalowej Woli Adam Mazoń, który robi karierę na Śląsku.

O atrakcje kulinarne na balu postarała się "Społem" PSS. Wśród smakołyków były między innymi tymbaliki schabowe z brzoskwinią i indyk w sosie królewskim podany z ziemniakami zapiekanymi z ziołami. Przed północą wjechał natomiast płonący prosiak, faszerowany kaszą po chłopsku, z masarni Marka Kułagi z Orzechowa.

Tradycyjnie do tańca grał zespół "Swing". Oj, było na co popatrzeć, kiedy na sali kilkaset osób kręciło się do polskich i światowych szlagierów muzycznych. Przy stołach natomiast goście śpiewali takie swojskie przeboje jak "Ej z góry, z góry, jadą mazury". "Wielka sława to żart", mieszała się więc z "Ej sokoły, omijajcie lasy, góry, doły". I tak było do białego rana. Pożegnanie karnawału było więc huczne jak nigdy dotąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie