Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ale dobry wójt i hojni radni

/WK/
Andrzej Karaś, wójt gminy Zaleszany zgodził się na zwiększenie deficytu budżetowego, na co otrzymał przyzwolenie radnych. Sesję bacznie śledzili licznie przybyli mieszkańcy "poszkodowanych" podziałem pieniędzy w budżecie wsi.
Andrzej Karaś, wójt gminy Zaleszany zgodził się na zwiększenie deficytu budżetowego, na co otrzymał przyzwolenie radnych. Sesję bacznie śledzili licznie przybyli mieszkańcy "poszkodowanych" podziałem pieniędzy w budżecie wsi. W. Kamińska

Pełna sala niecierpliwie oczekujących ludzi. W takiej atmosferze odbyła się sesja nadzwyczajna w Zaleszanach. Jej zwołania domagali się mieszkańcy czterech sołectw gminy, którzy zbuntowali się przeciw niesprawiedliwemu, ich zdaniem, podziałowi pieniędzy w budżecie. Choć dostali to, co chcieli, ale nie do końca są zadowoleni.

- Cóż, pieniądze, jakie nasza wieś miała dostać w pierwszej wersji budżetu dostaliśmy i z tego się cieszymy. Ale deficyt budżetowy miał być wysokości 180 tysięcy złotych i wcześniej tłumaczono, że nie może być większy. Tymczasem po ostatniej sesji wzrósł do sumy ponad 400 tysięcy złotych. Co z tego będzie? Czas pokaże - stwierdza Tadeusz Zieliński, sołtys Majdanu Zbydniowskiego, jednej z "poszkodowanych" wsi gminy Zaleszany.

Kto tu rządzi?

Przypominamy. Wójt Andrzej Karaś opracował projekt budżetu gminy na 2006, który zakładał pieniądze dla każdego sołectwa. Głosowanie nad projektem miało się odbyć na sesji 9 lutego. Tuż przed nim radny Wiktor Przybysz, zgłosił kilka poprawek do projektu, które przyjęto większością głosów. Nowa wersja budżetu nie spodobała się mieszkańcom czterech wsi, które po poprawkach radnego nie dostały żadnych pieniędzy. 14 lutego przedstawiciele "poszkodowanych" sołectw przyszli na spotkanie z przewodniczącym rady Zbigniewem Sarnowskim i złożyli protesty przeciw przyjętemu budżetowi. Zagrozili, że jeżeli w ciągu 30 dni nie zostanie zwołana kolejna sesja, a budżet przegłosowany w pierwotnej wersji, radni "z tego, co zrobili" będą musieli tłumaczyć się przed wszystkimi mieszkańcami "skrzywdzonych" wsi. Wielu z nich uważa, że niekorzystne dla nich zmiany w budżecie były wynikiem trwającego od pewnego czasu konfliktu między wójtem a przewodniczącym rady i powstałego w ten sposób podziału na dwa obozy. Wynik głosowania nad budżetem 9 lutego miał pokazać " kto tu rządzi".

Zwiększyli deficyt

Choć początkowo przewodniczący rady Zbigniew Sarnowski nie miał zamiaru zwoływać sesji nadzwyczajnej, takowa się odbyła w tamtym tygodniu. Przyszli na nią nie tylko mieszkańcy "poszkodowanych" wsi, ale i tych, które po powrocie do pierwotnej wersji budżetu mogłyby stracić przyznane im pieniądze. Tak się jednak nie stało.

"Poszkodowanym" sołectwom przyznano pieniądze przewidziane w pierwotnej wersji budżetu, nie zabierając tym, którym na sesji budżetowej przyznano dodatkowo. W ten sposób deficyt budżetowy gminy ze 180 tysięcy złotych wzrósł do sumy 419 tysięcy złotych. Zgodę na jego przyjęcie wydał wójt, na co otrzymał przyzwolenie rady.

Bo byłbym tym złym...

- Ten deficyt ma pokrycie w wolnych środkach. Temat tych pieniędzy miał być poruszany dopiero na sesji kwietniowej, ale radni wyskoczyli przed orkiestrę. Zgodziłem się na przyjęcie takiego deficytu, bo dlaczego to oni mają być lepsi ode mnie. Na sesji po przyjęciu poprawek do budżetu, przed głosowaniem nad całością kilka razy padły słowa "teraz to wszystko zależy od pana wójta". Gdybym się nie zgodził, to ja byłbym tym złym. Wyszłoby na to, że to przeze mnie ludzie chodzą po błocie, bo nie dałem im pieniędzy na drogę - tłumaczy wójt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie