37-letni rencista hydraulik, rozwiedziony, ojciec trojga dzieci, skazany za fałszowanie dokumentów, po raz kolejny dopuścił się fałszerstwa i wymusił na Hucie Stalowa Wola wydanie łańcuchów do spychacza i kół łańcuchowych, wartych 40 tysięcy zł.
Firma-krzak, jaką rzekomo reprezentował mężczyzna, nazywała się "Transport budowlany Marek Wandziak" i miała siedzibę w Dąbrowie Górniczej. W sierpniu 2004 roku naciągacz zwrócił się do Działu Sprzedaży Części Zamiennych huty i zamówił dwa łańcuchów do spychacza, cztery koła łańcuchowe i inne części. A że zadeklarował, że zapłaci żywą gotówką, dostał duży upust. Transakcja miała wartość blisko 40 tysięcy złotych.
OPLEM DO HUTY
Jeszcze tego samego dnia przesłał faksem zamówienie do huty. Następnego dnia wynajął w Katowicach samochód opel morano do przewiezienia części. Szczęście sprzyjało naciągaczowi nawet przy załatwianiu przepustki na wjazd do huty. Podał ochroniarzowi fałszywe dane i wjechał do zakładu pod zmienionym nazwiskiem. Kierownikowi działu sprzedaży przekazał sfałszowaną operację przelewu pieniędzy z banku na konto huty.
Po załadunku części odjechali w kierunku na Śląsk. We wskazanej przez naciągacza miejscowości części zostały wyładowane.
Za długo zwlekali
Za długo zwlekali
Towar wydany został naciągaczowi w sierpniu 2004 roku bez upewnienia się czy kwota na poleceniu przelewu wpłynęła na konto huty - zwróciła uwagę policja. Służby księgowe potrzebowały aż trzech miesięcy, żeby stwierdzić brak pieniędzy. Dopiero w styczniu 2005 roku, po pięciu miesiącach od pożałowania godnej transakcji, huta powiadomiła organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. "Postępowanie takie znacznie wydłużyło czas podjęcia czynności śledczych" - oceniła policja.
KRES NACIĄGACZA
Kiedy na konto huty nie wpłynęły oczekiwane pieniądze i kiedy wyszło na jaw, że adres odbiorcy części jest fałszywy (ponaglenia o zapłatę wracały z adnotacją "adresat nieznany"), a w banku, który miał przelać pieniądze na konto huty nie ma takiego klienta, huta złożyła doniesienie na policję. I to był kres szczęścia, jakie sprzyjało naciągaczowi. Jego nazwisko wypłynęło, bo w podobny sposób naciągnął pewną firmę budowlaną z Bytomia, fałszując przelew bankowy na materiały budowlane na kwotę 6 tysięcy złotych, za co został skazany. Konfrontacja z pracownikami huty upewniła policję, że wpadli na właściwy trop i nakryli naciągacza.
Mężczyzna przyznał się do winy. A czemu naciągał? Bo, jak tłumaczył, znajdował się w ciężkiej sytuacji finansowej i przyjął ofertę od dwóch znajomych. Jednak, jak zapewniał, nic o nich nie wie. W sądzie w Stalowej Woli trwa proces w tej sprawie. Naciągacz dowożony jest z zakładu karnego. A po łańcuchach i kołach słuch zaginął.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?