Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złom w ogniu

Zdzisław Surowaniec
Dogaszanie pożaru na złomowisku.
Dogaszanie pożaru na złomowisku. Z. Surowaniec
Mocne słońce rozgrzało stertę złomu i doszło do pożaru łatwo palnych substancji. Przez całą noc w Stalowej Woli słychać było strażackie syreny.

Prawdopodobnie tropikalne upały spowodowały samozapłon łatwo palnych materiałów na złomowisku w specjalnej strefie ekonomicznej w Stalowej Woli. Przez całą noc z czwartku na piątek dziewięć wozów bojowych gasiło pożar.
Dochodziła dziesiąta w nocy, kiedy ochroniarz firmy MiKSt podczas obchodu złomowiska WtórStalu zaniepokoił się dziwnym zapachem i wybuchami we wnętrzu hałdy złomu. - Poczułem coś, jakby czad. Zobaczyłem unoszący się ze złomowiska dym, a potem dobiegły stamtąd wybuchy - opowiada Wiesław Krzek, patrolujący teren.

Ochroniarz powiadomił dyżurnego MiKSy-y. Kiedy kierownictwo firmy ochroniarskiej przyjechało na teren złomowiska, z hałdy unosił się spory dym, słychać było coraz częściej wybuchy. Wezwali straż pożarną.
TRUDNY DO UGASZENIA
Jak się okazało, pożar był bardzo trudny do ugaszenia. Oprócz zawodowych strażaków, wezwane zostały posiłki ochotniczych straży pożarnych z okolicznych gmin. Przez noc słychać było w mieście głosy strażackich syren.
Strażacy polewali wodą hałdę złomu. Ale to było za mało. Ogień żarzył się wewnątrz wielkiej góry, usypanej z blach karoserii samochodowych, lodówek i innego sprzętu gospodarstwa domowego. Paliły się resztki paliw, plastyki, tapicerka. Dźwig przenosił więc złom z tlącymi się materiałami na boki, a strażacy dalej polewali palące się materiały. I tak było do rana. Strażacy ochraniali wartą półtora miliona złotych rozdzielnię elektryczną i cenne maszyny pracujące na złomowisku.

NIE PIERWSZY POŻAR
Jak zapewnił Marek Skrok, właściciel firmy ochroniarskiej, nikomu nic złego się nie stało. Współwłaściciel WtórStalu Krzysztof Sarna jest pewny, że to za sprawą samozapłonu powstał pożar, bo tego dnia rzeczywiście było bardzo upalnie.

Sarna wspomniał, że przed pięcioma miesiącami zapaliły się opary jakiegoś paliwa czy gazu w maszynie rozdrabniającej złom. Prawdopodobnie na skutek tarcia stalowych części powstała iskra i doszło do zapłonu. - Pięć godzin gasiliśmy wtedy pożar - usłyszeliśmy od Krzysztofa Sarny.

Komendant straży pożarnej Tadeusz Niedziałek jest jednak bardziej ostrożny w ocenie przyczyn wybuchu pożaru. - Napisaliśmy "przyczyna nieznana" - przyznał. Nie wyklucza się bowiem zaprószenia ognia. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie