To efekt doniesienie dyrektora szpitala, który zarzucił pielęgniarkom nieprawidłowości przy referendum strajkowym.
Referendum strajkowe, zorganizowane przez Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, trwało tydzień i zakończyło się w ubiegłym tygodniu. Było efektem sporu o podwyżki płac. Głosowało 539 osób, z czego 454 opowiedziało się za strajkiem (to 84 proc.), 80 osób było przeciw, a 5 głosów było nieważnych.
NIE UZNAŁ WYNIKÓW
Związkowcy zanieśli dyrektorowi Edwardowi Surmaczowi sprawozdanie z referendum i wtedy usłyszały, że dyrektor nie uznaje jego wyników. Zarzucił organizatorom głosowania, że nie było regulaminu, opieczętowanych kart i urn, co mogło ułatwić fałszowanie wyników. Powiadomił o tym prokuraturę.
Jak nam powiedział szef stalowowolskiej prokuratury Bogdan Gunia, policja pod nadzorem prokuratury rozpocznie teraz postępowanie sprawdzające czy doszło do przestępstwa i naruszenia ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. - Mamy na to trzydzieści dni - stwierdził.
DOBRZE SIĘ PRZYGOTOWAĆ
Zasięgnęliśmy języka w największej w regionie centrali związkowej jaką jest "Solidarność" w Hucie Stalowa Wola. Szef "S" Henryk Szostak powiedział, że do referendum strajkowego trzeba się dobrze przygotować. - Muszą być opieczętowane kartki, opieczętowana urna, do której niepowołani nie mają dostępu - wylicza. A tego właśnie brakowało w przypadki szpitalnego referendum, gdzie na każdym oddziale stały przypadkowe pojemniki, do których pielęgniarki wrzucały kartki.
- Ale gdyby teraz chciały, to mogą strajkować, dopóki prokurator nie stwierdzi, że doszło do naruszenia prawa - uważa szef hutniczej "S".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?