Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa strajkowy pat w Stalowej Woli

Zdzisław Surowaniec
- O czym mamy rozmawiać? Od rozmów macie dyrektora - powiedział starosta Wiesław Siembida do pielęgniarek, które przybyły do Starostwa Powiatowego.
- O czym mamy rozmawiać? Od rozmów macie dyrektora - powiedział starosta Wiesław Siembida do pielęgniarek, które przybyły do Starostwa Powiatowego. Z. Surowaniec
Nie pomogły kolejne propozycje finansowe dyrektora szpitala. Pielęgniarki w Stalowej Woli nadal strajkują.

- Pielęgniarki nie dążą do porozumienia, tylko wzmagają żądania płacowe - tak strajk pielęgniarek ocenił starosta stalowowolski. - Chamstwo pana starosty jest nie do pojęcia - stwierdza Wiesława Wojtala, szefowa związku.

W czwartek pielęgniarki spotkały się z dyrektorem szpitala Edwardem Surmaczem na kolejnych rozmowach. Szef placówki nieco ustąpił. Do tej pory był skłonny podwyższyć pensje pielęgniarek o 520 złotych brutto, czyli 350 złotych "na rękę". Teraz zgodził się na pensje w wysokości 600 zł brutto, czyli 400 złotych netto. Jednak pielęgniarki, które domagają się wzrostu płac o 750 złotych, po naradzie odrzuciły propozycję szefa lecznicy.

REKORODOWE PENSJE

Tymczasem, jak twierdzi dyrektor Surmacz, po zaproponowanej podwyżce pensje stalowowolskich pielęgniarek byłyby najwyższe na Podkarpaciu. Większe nawet od tych, jakie ma średni personel w szpitalu wojewódzkim.

- Podwyższenie pensji o 100 złotych oznacza dla szpitala miesięczny wydatek 1 miliona złotych, ale uznaliśmy, że moja propozycja podwyżek jeszcze się bilansuje - ocenił dyrektor. Tyle że - jak podkreśla dyrektor - strajkujące pielęgniarki nie chcą nawet słyszeć o tym, że kolejne podwyżki, aż do kwoty przez nich oczekiwanej, są możliwe, jeśli znajdą się na to pieniądze. Tymczasem szef lecznicy nie wie, jakie środki da Narodowy Fundusz Zdrowia podczas negocjacji w kolejnych miesiącach. Ubolewa, że przez strajk cierpią pacjenci i marnowane jest to, co udało się zbudować przez osiem lat - nowe oddziały i sprzęt, jakiego inni szpitalowi zazdroszczą.

NIEBEZPIECZNA ZABAWA

- Pielęgniarki chcą podwyżki na zasadzie "bo ja tak uważam" - stwierdził starosta Wiesław Siembida. - Dają pokaz nieodpowiedzialnej zabawy - uznał.
Pielęgniarki weszły wczoraj na korytarz przed drzwi dyrektora. Dyrektor był pewien, że jego kolejna wersja podwyżek doprowadzi do wygaszenia strajku. Jednak od szefowej związku usłyszał, że gdyby tę propozycję zaakceptowała, to zostałaby zlinczowana.

- Ze strony strajkujących brak jest dobrej woli do rozmowy i porozumienia - uważa dyrektor. - Współczuję dyrektorowi - takie wyznanie złożył wczoraj starosta na konferencji prasowej. Przyznał, że atmosfera w szpitalu w czasie strajku nie jest zdrowa. Ma przekazać wojewodzie informacje o zagrożeniach, jakie wiążą się z protestem.

GRUBE SŁOWA

Kiedy dziennikarze wyszli z konferencji z sali obrad starostwa, na korytarzu stała grupa "zbuntowanych" pielęgniarek. Miały pretensje do starosty, że nie zostały zaproszone do środka. - O czym mamy rozmawiać? Od rozmów macie dyrektora - powiedział starosta Wiesław Siembida.
- Chamstwo starosty jest nie do pojęcia - oceniła w obecności dziennikarzy zachowanie szefa powiatu przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Wiesława Wojtala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie