Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny Bielecki oskarżył o znieważenie

Zdzisław Surowaniec
Radny oskarżył jednego z mieszkańców, że jest autorem obraźliwej satyry. Sprawa otarła się o sąd.
Radny oskarżył jednego z mieszkańców, że jest autorem obraźliwej satyry. Sprawa otarła się o sąd.
Radnemu z Kotowej Woli Janowi Bieleckiemu przed świętami Bożego Narodzenia życie zatruł satyryczny wiersz.

Powielony został na kartkach i rozrzucony wzdłuż cmentarnej alei. W jednej ze zwrotek jest mowa o "radnym grubym jak świnia". Bielecki jest pewny, że to o nim.

Wiersz, czy raczej paszkwil, ma tytuł "Zebranie wiejskie" i podtytuł "Jak było, tak jest". Składa się z dziesięciu zwrotek. Każda to częstochowska rymowanka. Autor bez pardonu obśmiewa kilka osób wymienionych z nazwiska albo tylko z imienia. Ale nawet gdyby było bez nazwisk, to ludzie we wsi wiedzą, który z mężczyzn maluje włosy i "farba ze łba mu zlatuje", kogo autor nazywa "wieprzem", który może "z gminy spieprzać".

W paszkwilu, jak to w paszkwilu, jest kilka dosadnych, obelżywych określeń. I jest zwrotka, którą Jan Bielecki wziął do siebie. Oto ona: "Siedzi radny gruba świnia/ Pewnie kasze z darów wcina/ Zamiast wpieprzać cudze dary/ Weź się za robotę stary".

Radny poczuł się dotknięty do żywego. W paszkwilu nie pada jego nazwisko, ale wszystko mu pasowało do jego osoby. No bo jest otyły - to po pierwsze. Po drugie - zajmuje się rozdziałem żywności dla biednych jako członek Stowarzyszenia Sympatycy Kotowej Woli. Z tego powodu to najpewniej o niego chodzi jako o tego, który "kasze z darów wcina" - taki wyciągnął wniosek.

Co to jest paszkwil?

Co to jest paszkwil?

Paszkwil to utwór literacki, często anonimowy, skierowany przeciw konkretnej osobie, ośmieszający ją w sposób oszczerczy i obelżywy. W Polsce paszkwil rozpowszechnił się jako oręż walki politycznej w okresie Sejmu Czteroletniego. Paszkwil jest określeniem pejoratywnym.

ZNANY W GMINIE

Wiersz zrobił furorę we wsi. "Znany jest już w prawie całej gminie Zaleszany i nie wiem, jakie ze sobą w przyszłości przyniesie skutki. Ja osobiście czuję się pomówiony i poniżony. Jestem człowiekiem uczciwym i nigdy nikogo nie okradłem. Ta niemiła reklama psuje moje dobre imię, na które pracuję całe swoje życie" - napisał Bielecki w piśmie do sądu.

Pismo dołączone jest do prywatnego aktu oskarżenia, skierowanego przez Bieleckiego do Sądu Grodzkiego w Stalowej Woli. A oskarżonym o napisanie paszkwilu został 77-letni Józef Bródka. "Podejrzenie uzasadniam tym, że pan Bródka Józef jest dobrze znany z zamiłowania do pisania wierszy, układania przemówień i powitań, nie tylko w naszej miejscowości, ale i w sąsiadujących" - uzasadnił radny.

Dodał, że wiele osób, które poznały twórczość Bródki, bez namysłu wskazywało na niego jako autora paszkwilu. Zdaniem radnego, wszyscy kojarzyli wiersz tylko z jedną osobą zdolną do napisania w takim stylu - właśnie z Bródką.
Co miało być powodem takiej "gromadzkiej poezji"? Zdaniem Bieleckiego, Bródkę rozgoryczyło zebranie wiejskie, na którym pod sprzedaż poszły działki pod zabudowania. Bródka był temu przeciwny, twierdził, że najbogatsi wykupią wieś.

BO WSZYSCY WIEDZĄ

Na jakiej podstawie Bielecki skierował podejrzenie na Bródkę? - Bo wszyscy we wsi o tym wiedzą, że on pisze. Po Kotowej Woli poszła fama, że to tylko Bródka mógł napisać. Tylko nikt nie chce tego w sądzie potwierdzić, bo się ludzie boją. I nie ma świadków - tłumaczy Bielecki. - Kogo się ludzie boją? - pytam. - No boją się, bo tu każdy każdego zna - odpowiada.

Bielecki przypomniał w akcie oskarżenia, że Bródka już wcześniej był posądzany o napisanie paszkwilu "O Janosiku Sołtysiku" w okresie wyborów samorządowych. Nadmienił, że nawet zięć Bródki rozpowiadał, że teść napisał i był o to zły na teścia.

Józefa Bródkę właśnie to najboleśniej zabolało. Kiedy dowiedział się, że podobno zięć takie rzeczy o nim wygaduje, słabo mu się zrobiło. Wpadł do domu i pod nieobecność zięcia, który był w pracy na drugiej zmianie, zrobił awanturę córce. - Rano wygarnąłem zięciowi. Powiedziałem mu: "Ty jesteś agentem w moim domu, sprzedałeś mnie, nie masz co tu szukać" - wspomina Bródka.

- Nie wyrzuciłem go z domu, bo obiecał, że pójdzie do Bieleckiego i każe mu to kłamstwo wyprostować - opowiada starszy mężczyzna. Kiedy zięć wrócił, powiedział, że Bielecki nic takiego nie napisał. Ale Bródka był pewny swego. - Słuchaj zięciu, ja mam okulary i umiem czytać. Tamten sieje głupoty, bo może tak powiedziałeś - dociskał męża córki. Zięć się wyparł, powiedział, że to "absolutnie nieprawda, że coś takiego powiedział" i sprawa jakoś przyschła.

OCALIŁ GŁOWĘ

Ostatecznie zięć oświadczył, że może iść na świadka do sądu i potwierdzić, że nic przeciwko teściowi nie wygadywał. W ten sposób ocalił głowę i może mieszkać pod jednym dachem z teściem. Choć Bródka ma w sercu niepokój i zastanawia się, czy aby rzeczywiście zięć nie maczał palców w nagonce na niego.

- Ja owszem, pisałem różne wiersze, uczyłem się ich na pamięć. Znam wiele przemów i przyśpiewek na różne okazje - przyznaje Bródka. I na dowód tego recytuje swojego autorstwa wiersz, jaki napisał na dożynki. Jest tam o miłości do ojczyzny, do Boga i ludzi. Samo dobro, sama rymowana słodycz.

- W życiu nie śniło mi się, żeby wypisywać wiersze przeciwko komuś. To są oszczerstwa - denerwuje się Bródka. - Nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziłem - zapewnia. - Mam siedemdziesiąt siedem lat, w górnictwie przepracowałem pięćdziesiąt sześć lat. Więcej przepracowałem niż ma lat Bielecki - wylicza. No, rzeczywiście, bo radny ma czterdzieści wiosen.

- Z Bieleckim nigdy nie zamieniłem nawet słowa - podkreśla Bródka. Pytam Bieleckiego, dlaczego przed złożeniem oskarżenia do sądu nie zapytał Bródki, czy to on napisał paszkwil. - Bo by się do mnie nie odezwał - odpowiedział.

POEZJA PRZY GROBIE

Bródka za to z rozżaleniem mówi o tym, że na grobie jego siostry i brata ktoś położył kartki z tekstem: "Kochany poeto Józiu, żona wyjechała po dolary, przyjdź do mnie, będziemy się kochali". Jak widać, poezja paszkwilancka, z udziałem nieboszczyków, kwitnie w najlepsze w Kotowej Woli.

Sąd wezwał Bieleckiego do wpłacenia trzystu złotych, co jest warunkiem rozpatrzenia jego oskarżenia, sprecyzowania jaki czyn zarzuca oskarżonemu i wskazania dowodów na poparcie oskarżenia. Bielecki nie miał ochoty pozbywać się trzystu złotych, nie miał przede wszystkim dowodu i świadków, którzy by potwierdzili, że to Bródka jest autorem paszkwilu. 5 lutego wycofał oskarżenie. Rozprawa wyznaczona na 18 marca zakończy się umorzeniem postępowania.

Ale być może w Kotowej Woli ktoś już pracuje nad kolejnym paszkwilem, który rozrzucony będzie w miejscu wiecznego spoczynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie