Policjanci ze stalowowolskiej drogówki podczas kontroli wzięli od kierowcy 100 złotych łapówki. Nie wiedzieli, że zatrzymany nagrywa ich na kamerze. Potem dostali wiadomość, że w zamian za 30 tysięcy złotych nagranie będzie zniszczone i nie trafi do przełożonych w policji. Szantażyści wyznaczyli dzień i miejsce przekazania pieniędzy. Wtedy funkcjonariusze sami zdecydowali się powiedzieć na policji o szantażu.
W policyjną pułapkę wpadli dwaj mężczyźni. Jeden z nich już dwa razy miał wyrok za szantażowanie policyjnych łapówkarzy w całej Polsce. Przebieg zdarzeń był zawsze taki sam. Celowo jechał za szybko, żeby dać złapać się na policyjny radar. Zamiast propozycji wypisania wysokiego mandatu, deklarował przyjęcie niższego i oferował dodatkową kwotę do "kieszeni" funkcjonariuszy. Grażyna Puchalska z biura prasowego Komendy Głównej Policji w Warszawie mówi, że szantaż stalowowolskich policjantów nie przesądza jeszcze o tym, że przyjęli łapówkę.
- Wykaże to dopiero postępowanie prokuratorskie - mówi Puchalska.
Przyznaje jednak, że do tej pory zatrzymani szantażowali wyłącznie policjantów, którzy rzeczywiście przyjmowali łapówki. Wszyscy byli nagrani na kamerze.
Szczegóły sprawy w jutrzejszym wydaniu "Echa Dnia".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?