Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzenie o białej flocie na Sanie

Zdzisław Surowaniec
Dźwig na barce zakotwiczonej na Sanie wydobywa piasek na wysokości Stalowej Woli.
Dźwig na barce zakotwiczonej na Sanie wydobywa piasek na wysokości Stalowej Woli. Z. Surowaniec
O rozpoczęciu żeglugi wycieczkowej na Sanie i rejsach białej floty ze Stalowej Woli do Sandomierza, marzy prezydent Andrzej Szlęzak.

- Są już statki, dla których potrzeba wody tylko na metr głębokiej - zapewnia.
- Metr wody? O, to wcale nie tak mało - ocenia Grażyna Polańska, zajmująca się sprawami żeglugi w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Krakowie. Witold Bielecki, kierownik nadzoru wodnego w Stalowej Woli, podlegającego krakowskiemu zarządowi, przypomina, że latem San w niektórych miejscach na całej szerokości ma tylko trzydzieści centymetrów głębokości.

SONDĄ PO DNIE

Przed dziesiątkami lat po Sanie pływały statki pasażerskie. O możliwości uruchomienia białej floty prezydent już rozmawiał z dyrekcją krakowskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. - Na przełomie maja i czerwca przepłynę Sanem i przesonduję dno - obiecuje Witold Bielecki.

- Aby San mógł służyć do pływania statkami, należy zagospodarować trzy kilometry brzegów - uważa prezydent. To wymaga prac w terenie objętym ochroną przez europejski program Natura 2000. - Ale ten teren to tylko trochę krzaków i ryb w wodzie - bagatelizuje prezydent.

STATKIEM POPŁYNIE

Możliwość pływania Sanem zaciekawiła natomiast Józefa Karnasia, który na prawym brzegu, na wysokości miasta, wydobywa piasek z dna rzeki. Jego zdaniem, tu, gdzie z barki wydobywa piasek, woda jest głęboka na trzy metry i pływać można dużym statkiem. - Gdyby zrobić pogłębiony tor wodny do Sandomierza, mogą pływać spore statki - uważa.

Ale Grażyna Polańska gasi ten zapał. Od dwudziestu trzech lat, z powodu obniżenia poziomu wód, San nie jest rzeką żeglowną, tylko spławną. - Przywrócenie spławności wiązałoby się z budową stopni wodnych lub urządzeń regulujących głębokość wody, a to kosztuje bardzo dużo - uważa. Jej zdaniem samo pogłębienie dna nic nie da, bo w razie tak zwanych "niżówek" woda ma bardzo niski stan.

WIRNIKIEM PO DNIE

- Chyba o żeglowaniu Sanem trzeba na razie zapomnieć - sądzi Witold Bielecki. I przypomina, że nawet motorówki mają niekiedy problemy z pływaniem po Sanie i wirniki silników ocierają się o dno rzeki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie