Radni Stalowej Woli przyjęli Kodeks Etyczny Radnych. Nie poszło jednak gładko. - Kto nie rozumie na czym polega etyka, to mu kodeks nie pomoże - powiedziała Joanna Grobel Proszowska.
Z projektem kodeksu wystąpili radni Prawa i Sprawiedliwości. Argumentowali to z patosem. Lucjusz Nadbereżny tak to uzasadniał: - Wolą wnioskodawcy jest podniesienie standardów działania radnych, podniesie zaufania mieszkańców do Rady Miejskiej. A bardzo istotnym elementem tej uchwały jest jej samozwiązanie się radnych. W dniu dzisiejszym każdy z radnych podejmie bowiem decyzję osobistą czy ten kodeks przyjmie i ta ważna decyzja staje się dla każdego osobiście motywacją do działania i jak najlepszego realizowania zasad w nim zawartych.
W uzasadnień do projektu uchwały znalazł się taki potworek stylistyczny: "Kodeks Etyki Radnych jest niewładczym aktem samozwiązania się radnych". Jego znaczenie - ciągną wnioskodawcy - polega na dobrowolnym podporządkowaniu się radnych określonym zasadom etycznym, mającym służyć właściwemu wypełnianiu funkcji publicznej, a jedyną sankcją za naruszenie jego postanowień jest odpowiedzialność polityczna radnych.
Radna Joanna Grobel Proszowska zwróciła uwagę, że w zapisach kodeksu nie ma sankcji za sprzeniewierzenie się etyce. - Kodeks nie wpłynie na radnych, którzy kompromitują Stalową Wolę. Kto rozumie etykę, nie musi mieć kodeksu, kto jej nie rozumie, temu kodeks mu nie pomoże - powiedziała.
Dariusz Przytuła zauważył, że projekt kodeksu jest słowo w słowo przepisany z kodeksu obowiązującego w Mielcu. Dariusz Przytuła odpowiedział mu, że kodeks jest powszechnie stosowany w państwach Unii Europejskiej. Wniosek o wykreślenie z obrad przyjęcia kodeksu miał 6 zwolenników i przy 12 głosach poparcia debata nad kodeksem utrzymała się. Ostatecznie kodeks został uchwalony przy dwunastu głosach poparcia.
A co kodeks jest wart, można się było zaraz przekonać za sprawą wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Janusza Kotulskiego, który udziałem w programie telewizyjnym "Misja specjalna", zarzucającym prezydentowi przekręty finansowe, wywołał skandal na sesji (pisaliśmy o tym w sobotnim "Echu Dnia").
Były także inne popisy radnego jak rozumie etykę. Zarzucił Joannie Grobel-Proszowskiej, że wykorzystała swoją pozycję w hucie do założenia i kierowania spółką "Loresta". - Niech pan tylko jedno złe słowo powie o tej spółce, to znajdzie się pan w sądzie - ostrzegła radna.
A Kotulski brnął dalej. Powiedział, że firma męża Joanny Grobel-Proszowskiej otrzymała od miasta ulgi podatkowe, kiedy była radną. Tłumaczenie jak do tego doszło wzięła na siebie skarbnik Bogusława Gdula.
- Firma pana Proszowskiego utworzyła nowe miejsca pracy i jak każda inna skorzystała z przysługujących za to ulg. Przez godzinę tłumaczyłam to kiedyś panu Kotulskiemu - usłyszeli radni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?