Gęsty, smolisty dym z palonych przed dyrekcją opon snuł się wokół dyrekcji naczelnej Huty Stalowa Wola. Przed biurowcem ustawiona została specjalna rura do wystrzeliwania petard. Ludzie czekali na przyjazd syndyka, którego we wtorek wyznaczył sąd.
O godzinie dziesiątej związkowcy wyprowadzili tysiąc protestujących osób na miasto. Od huty przeszli ulicą Kwiatkowskiego, Hutniczą, Popiełuszki, Ofiar Katynia, Orzeszkowej z powrotem do zakładu.
Po drodze krzyczeli "idzie bieda", "złodzieje", "wszystkie Tuski do powrózki", "chodźcie z nami, to wygramy", "idzie bieda cudów nie ma", śpiewali "Marsz Polonia".
Jednak maszerujący nie wrócili pod dyrekcję, tylko przeszli do siedziby Zakładu Zespołu Mechanicznych. Tu - jak się spodziewali - miała do nich przyjechać syndyk
Anna Brzozowska, syndyk upadłego Zakładu Zespołów Mechanicznych, spotkała się najpierw z byłym prezesem ZZM i przedstawicielami zarządu HSW. Nie chciała się spotkać z całą załogą. Doszło natomiast do spotkania z międzyzwiązkowym komitetem protestacyjnym i dwudziestoma przedstawicielami załogi ZZM, bez udziału dziennikarzy.
Po tym spotkaniu na błyskawicznej konferencji prasowej syndyk powiedziała, że przez luty załoga będzie pracować normalnie i otrzyma zaległe wynagrodzenie. Do końca lutego podejmie decyzję ile osób należy zwolnić, aby produkcja zaczęła przynosić zysk. Spośród 970 zatrudnionych, pracę utrzyma prawdopodobnie około 350 osób, niezbędnych do kontynuowania produkcji.
- Zakład musi być samowystarczalny - powiedziała syndyk. Jego wartość księgowa wynosi 70 mln zł, a zobowiązania 68 mln zł.
- Wszystkie decyzje zależeć będą od analizy kosztów produkcji i zysków - stwierdziła syndyk Anna Brzozowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?