Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny Radomyśla nad Sanem skazany za fałszywe donosy o "niby pijanym" nauczycielu

Zdzisław Surowaniec
Roman Wiktor przy sztandarze Stowarzyszenia Grono Młodzieży, wiszącym w jego domu.
Roman Wiktor przy sztandarze Stowarzyszenia Grono Młodzieży, wiszącym w jego domu. Zdzisław Surowaniec
Roman Wiktor, radny Radomyśla nad Sanem, to osoba, która przez trzema laty anonimowo telefonowała na policję z fałszywymi informacjami, donosząc, że jeden z nauczycieli uczy w szkole w stanie nietrzeźwym.

Winę radnego uznał Sąd Grodzki w Stalowej Woli. Radny będzie się odwoływał, a ma o co walczyć. Nie dość, że wyrok stawia go w złym świetle i cała gmina będzie go pokazywać palcem, to czeka go jeszcze pieniężna kara.

O ile grzywna w wysokości 250 zł jest jeszcze do przełknięcia, to ością w gardle stanie radnemu konieczności opłacenia kosztów biegłego z zakresu fonoskopii, który definitywnie rozpoznał jego głos nagrany na policyjnej taśmie. Trzeba będzie mu zapłacić ponad 5 tys. zł.

Ta historia to wydarzenia od maja 2005 do kwietnia 2006 roku. W tym czasie mężczyzna nie podający swoich danych cztery razy dzwonił na policję z informacją, że w szkole nauczyciel informatyki Marek Pater uczy dzieci będąc pod wpływem alkoholu.
Za każdym razem policjanci zjawiali się w szkole z urządzeniem do badania alkoholu w wydychanym powietrzu. Dyrektor wywoływał nauczyciela z lekcji i nauczyciel dmuchał w alkotest w pokoju nauczycielskim albo w gabinecie dyrektora. Zawsze był trzeźwy. Pater był pewny, że telefony miały związek z wyborami samorządowymi i brudną walką, jakiej doświadczył od jednego z rywali.

Przyjazd policji do szkoły ciągle jednak wywoływał sensację. W małej społeczności, jaką jest Radomyśl, rozeszła się nawet plotka, że na widok policji oknami uciekło ze szkoły czterech nauczycieli. Policja tego nigdy nie potwierdziła, ale osad na szkole pozostawał.

Na trop domniemanego sprawcy trafił szef posterunku policji w Radomyślu nad Sanem Jan Partyka. Kiedy przesłuchał taśmę z nagranym głosem mężczyzny dzwoniącego w kwietniu 2006 roku na komendę w Stalowej Woli, nie miał wątpliwości, że chodziło o radnego Romana Wiktora. Mimo tego, że podejrzewany zaprzeczał, policja obwiniła radnego i sprawa trafiła do Sądu Grodzkiego.

W pierwszej instancji sąd uniewinnił radnego. Nie było twardych dowodów, a zlecenie ekspertyzy foniatrze mogło przynieść efekt wtedy, kiedy sprawa by się przedawniła - argumentował sędzia. Policja zaskarżyła jednak to postanowienie i odbyła się kolejna rozprawa. Tym razem znaleziono foniatrę, który szybko dokonał analizy. Uznał, że głos na policyjnej taśmie to głos obwinionego radnego.

Sąd uznał go więc winnym i wymierzył karę grzywny w wysokości 250 zł, zasądził 30 zł na rzecz Skarbu Państwa i 5 tys. 61 zł tytułem kosztów postępowania czyli zapłaty biegłemu foniatrze za usługę i lekarzom za wystawione zaświadczenia o stanie zdrowia radnego. 58-letni radny jest rencistą i taki wydatek będzie dla niego druzgocący.

Wyrok nie jest prawomocny, a radny poprosił o uzasadnienie wyroku, co jest krokiem poprzedzającym apelację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie