Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędniczka nie sfałszowała podpisu eksmitowanej lokatorki

Zdzisław Surowaniec
Lokatorka w mniejszym mieszkaniu, jaki dostała po eksmisji z większego lokalu.
Lokatorka w mniejszym mieszkaniu, jaki dostała po eksmisji z większego lokalu. fot. Zdzisław Surowaniec
Z głęboką ulgą odetchnęła naczelniczka Wydziału Lokalowego w Urzędzie Miejskim w Stalowej Woli. Według opinii grafologa nie sfałszowała podpisu pod dokumentem, na podstawie którego eksmitowana został kobieta z mieszkania trzypokojowego do kawalerki.

Naczelniczka, z dwójką innych urzędników, w ubiegłym roku oskarżona została przez prokuraturę i skazana przez sąd pierwszej instancji za fałszowanie podpisu.

Jednak naczelnik dopięła swego - po apelacji w Sądzie Okręgowym, sprawa wróciła do ponownego rozpoznania. Sąd na jej sugestię powołał nowego grafologa, który miał ocenić czy rzeczywiście doszło do sfałszowania podpisu.
I właśnie ocenił. - W profesjonalnym laboratorium grafolog stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że nie sfałszowałam podpisu. We wrześniu odbędzie się rozprawa i mam nadzieję, że sprawa zostanie ostatecznie wyjaśniona i raz na zawsze zamknięta - powiedziała nam wczoraj urzędniczka, która nie kryła swojego zadowolenia.

Przypomnijmy, o czym kilka razy pisaliśmy przez dwa lata. 54-letnia kobieta zamieniła w piekło życie trójki ludzi, których oskarżyła o podstępne zmuszenie jej do zamiany mieszkania na mniejsze. Za większe nie płaciła czynszu i dług urósł jej do 11 tys. zł. Nie miała z czego spłacić. Wybawieniem miało być przeniesienie się do mniejszego lokalu.

I tu rozmijają się zeznania lokatorki i urzędników. - Pani Adamska była przeszczęśliwa zamianą mieszkania - stwierdziła naczelnik Wydziału Lokalowego. Lokatorka zaprzecza, że była chętna do przenosin. Zwlekała z podpisaniem dokumentów.

Czy w końcu podpisała się własnoręcznie na protokole zdawczo-odbiorczym? Urzędnicy twierdzą, że tak. Lokatorka uważa, że jej podpisy zostały sfałszowane i że doszło do "jednostronnego uzgodnienia". Kiedy lokatorka nie chciał opuścić większego lokalu, została eksmitowana do mniejszego.

Obrońcy oskarżonych próbowali wykorzystać fakt problemów alkoholowych lokatorki. Sąd nie zgodził się jednak na analizę wpływu alkoholu na obraz pisma. A właśnie autentyczność podpisów miała w tej sprawie fundamentalne znaczenie.

Mimo tego, że grafolog napisał, że "prawdopodobnie doszło do sfałszowania podpisu", cała trójka została uznana za winnych fałszowania i zmuszenia kobiety do zamieszkania w mniejszym lokalu. Otrzymali wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu. Uprawomocnienie się wyroku dla naczelniczki oznaczałoby stratę posady.

Sąd, a właściwie początkujący sędzia, oparł się na wyroku rzeszowskiego grafologa i nie zgodził się na powołanie innego, o co zabiegali oskarżeni, a nawet prokurator. Korzystną dla urzędników opinię wydał specjalista wysokiej klasy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie