Przypomnijmy. Wojewoda zarządził próbne alarmy syren 1 sierpnia o godzinie 17. Jednocześnie było to uczczenie rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Prezydenta Stalowej Woli oburzyło powiązanie tych spraw. Stwierdził też, że powstanie nie buduje w świecie obrazu Polski jako kraju, w którym myśli się racjonalnie. Żeby spełnić żądanie wojewody, nakazał włączenie syren, ale o godzinie 11.55.
- Nikt nie wydał zgody prezydentowi na włączenie syren o tej godzinie. Jego decyzja zakłóciła pewien porządek. Naruszyła prawo i bezpieczeństwo. W związku z tym skieruję wniosek do policji albo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, by ocenili to działanie - zapowiedział wczoraj wojewoda Mirosław Karapyta.
- W tym zestawie brakuje tylko papieża, ONZ i dalajlamy. Sądziłem, że przedstawiciel rządu w regionie powinien zajmować się poważniejszymi sprawami - kwituje Szlęzak.
Wojewoda twierdzi, że otrzymał sygnały o zdezorientowaniu mieszkańców Stalowej Woli. - Nie było żadnej paniki. Nikt u nas nie interweniował - zapewnia Jerzy Mastalerczyk, zastępca naczelnika sekcji prewencji stalowowolskiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?