Mają oni działać z zaskoczenia i mogą wsiadać do autobusu na całej trasie z ominięciem przystanków.
Kierowcy skarżą się, że to utrudnia im życie.
- Nie dalej jak kilka dni temu, zbliżałem się do skrzyżowania ulic Poniatowskiego, Czarneckiego i Żwirki i Wigury. Jechał przede mną MKS. Mimo, że mieliśmy zielone światło, to kierowca autobusu nagle się zatrzymał, otworzył drzwi i wskoczyło do niego dwoje rewizorów. A ja musiałem hamować z piskiem opon. Gdyby nie moja szybka reakcja, to wjechałbym w tył MKS-u i pewnie byłaby to moja wina. Przecież tak nie można. To zagrożenie na ulicy. Moi znajomi też wspominali o takich sytuacjach - mówi rozzłoszczony kierowca.
Tymczasem Antoni Sokołowski, dyrektor ZMKS przyznaje, że zezwolił rewizorom na takie wchodzenie do autobusu poza przystankami, jak podkreśla w bezpiecznych miejscach.
- Kierowcy autobusów wiedzą, że muszą się zatrzymać, jeśli na ich trasie pojawią się rewizorzy. Wiedzą jednak, że nie może się to odbywać z narażaniem na niebezpieczeństwo innych kierowców na drodze - mówi Sokołowski.
Dodaje, że podjął taką decyzję, bo zaskoczenie pasażerów to jedyny sposób na walkę z jeżdżącymi "na czarno".
- Kiedy do tej pory rewizor wsiadał na przystanku to prawie każdy kto jechał na gapę, zdążył skasować bilet w kasowniku. Wiemy, że osób, które nie kasują biletów jest naprawdę dużo, a my przecież musimy za coś utrzymać komunikację w mieście, a jest to możliwe miedzy innymi dzięki wpływom za bilety - mówi.
Jak się dowiedzieliśmy każdy rewizor sprawdza w miesiącu przeciętnie 200 pasażerów. Co szósty z nich jedzie "na czarno".
Problem polega jeszcze na tym, że tylko w 30 przypadkach na 100 przyłapani płacą karę za jazdę na gapę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?