Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tworzy biżuterię jak ze snu (zdjęcia)

Zdzisław SUROWANIEC
Modelka Ania i korale z filcu.
Modelka Ania i korale z filcu. Z. Surowaniec
Pierwszy pierścionek zrobił z blachy, która spadła z remontowanego kościoła i omal go nie zraniła. Ozdobił go koralem z lwowskiej bazyliki.

- Mam na imię Tomasz. Jak Didymos, niewierny Tomasz, który musiał sprawdzić czy Chrystus ma rany, żeby uwierzyć. To imię jakoś mnie zobowiązuje. Ja też nie wierzę w coś, co słyszę od innych. Muszę sprawdzić, żeby się przekonać, że tak jest - mówi Tomasz Nowak, niezwykły artysta, którego oczarowała miedź.
Zanim miedź stała się pasją jego życia, miał przygodę, która mogła go pozbawić życia. Przed dziesięciu laty przechodził obok bazyliki konkatedralnej w Stalowej Woli. Nagle z remontowanego dachu spadł obok niego kawałek blachy. Gdyby go trafił, mógłby stracić życie. Zabrał go ze sobą.

BLACHA I KORAL

Z blachy zrobił pierwszy w swoim życiu pierścionek. Jako oczko umieścił kawałek korala. Ale jakiego korala! Jak wspomina, jego mama pochodzi z Lwowa. Podczas wojny bolszewicy zniszczyli jeden z najpiękniejszych kościołów, jaką była ormiańska katedra. Pewna kobieta wyniosła z kościoła znalezione na ziemi wotum - kawałek morskiego korala. Dała jego mamie, a mama przekazała jemu.

Blaszany pierścionek z koralem spodobał się znajomym. Zachęcili go, żeby zaczął wyrabiać biżuterię, jedyną, niepowtarzalną. No i zaczął. Wybrał miedź i zakochał się w tym niezwykłym metalu. - Mam specjalne uczucie do miedzi. To wdzięczny materiał. Zostaje na nim ślad po każdym uderzeniu młotkiem. I tak zacząłem kucie swojego losu z miedzi - zwierza się.
Tomasz wygląda jak ktoś nie z tego świata. Jest niezwykle wrażliwy i delikatny. Przyznaje, że gdyby go było stać, robiłby biżuterię i rozdawałby innym. Tylko, że trzeba z czegoś żyć.

CUDEŃKA NA RYNKU

- Dzięki miedzi poznaję innych ludzi. Miedź przyciąga do mnie ludzi. Ona ich uszczęśliwia, a ja jestem zadowolony, kiedy się cieszą z tego, co robię - mówi. Jest samoukiem i nie chce poznawać technik kucia i wykonywania biżuterii. Bo nie chce nikogo naśladować, chce zachować w sobie czystość poznawania wszystkiego samemu. Może to mu zostało z czasów, kiedy miał w swoim życiu hipisowski okres. - Włosy miałem tak długie, że mogłem ich koniec włożyć do tylnych kieszeni spodni - zwierza się.

Sprzedaje swoje miedziane cudeńka na rynku w Sandomierzu. - Czasami za symboliczne sumy, jak się komuś strasznie spodoba, a widzę, że nie ma pieniędzy - zapewnia. Każdy wyrób nosi ślady mocowania się z materiałem. Tomasz ma poobijane palce, pokaleczone, czasami przewiercone wiertłem.

Pracuje najczęściej nocą w garażu, jaki udostępnił mu kolega. - Zamykam bramę, zamykam drzwi i zabieram się do pracy - mówi. Stoi przy drewnianym stoliczku nachylony nad kowadełkiem i rzeźbi wzór młotkiem, łączy paski, zaklepuje, wycina, wystukuje wzór. Będzie z tego bransoletka. Albo obrączka, pierścionek, kolczyk, wisiorek. Kończy o drugiej, trzeciej w nocy. I jedzie rowerem do domu przez uśpione miasto.

UCZY SIĘ ARABSKIEGO

- Pracuję przy muzyce. To najczęściej muzyka mistycznych derwiszów arabskich. Lubię tę muzykę, ona mnie prowadzi. Kiedy jej słucham, kucie jakby się samo robiło. Czasami pracuję do czwartej nad ranem i żal mi wychodzić z garażu - zwierza się Tomasz. Kultura arabska tak go urzekła, że zaczął się uczyć arabskiego języka.
Kiedy śpi, niekiedy przyśnią mu się jakieś wzory biżuterii. Wtedy zrywa się, łapie kartkę, którą zawsze ma pod ręką, rysuje i zasypia. A rano biegnie do garażu i wykuwa wzór. I jest typowym szewcem, który chodzi bez butów. Nie ma na sobie nic z biżuterii, którą wykonuje. - Czasami chodzę po garażu z pierścionkami, żeby sprawdzić czy dobrze leżą na palcu. Ale to tylko do przetestowania - zastrzega się. - Nawet zegarka nie mam na ręce - dodaje.

Jego prace można kupić w sklepiku w Muzeum Regionalnym. Przypomina jedno niezwykłe wydarzenie. Do znajomego przyjechała rodzina z Ameryki. Kiedy odjeżdżali, chciał im dać na prezent coś szczególnego. I wykupił w muzeum najdroższe wyroby Tomasza. - To było przed świętami Bożego Narodzenia i bardzo mnie to podratowało - mówi ubawiony.

OKO PANA

- Przywiązuję się do każdego wyrobu, który wyjdzie spod mojej ręki. Kiedy oddaję biżuterię do sklepiku do muzeum, to po powrocie do garażu jest mi strasznie tych wyrobów brak.
Pytam czy wierzy w Boga, czy wiara jest dla niego natchnieniem. Chwilę milczy. - Im bardziej wierzę, tym mniej chcę o tym mówić - odpowiada i zamyka temat. Ale zaraz przyznaje, że każdy ze swoich wyrobów stempluje znakiem, który nazwał Oko Pana.
Miał dowód na to, że jego wyroby podobają się tak bardzo, że są wykradane. Wykonał znajomej do restauracji osiemdziesiąt miedzianych obrączek na serwetki, na specjalne okazje, takie jak ślub. Kilkanaście obrączek zostało już ukradzionych.

Tomasz coraz bardziej myśli o założeniu firmy. Wkrótce będzie prowadził w muzeum w powstałej Akademii Artystycznej warsztaty dla młodzieży z wyrabiania miedzianej biżuterii. Nie wyszły mu starania o uzyskanie kredytu od Regionalnej Izby Gospodarczej na rozkręcenie swojej działalności, związanej z upowszechnianiem wśród młodzieży zajęć plastycznych. Może dostanie wsparcie dzięki naborowi, jaki ogłosił Ośrodek Promowania Przedsiębiorczości w Sandomierzu, który przyznaje unijne dotacje dla tych w Stalowej Woli, którzy chcą założyć własną firmę.

KUFLE Z BUTELEK

A pomysłów Tomaszowi nie brakuje. Ostatnio wykonuje kufle do piwa z… butelek po piwnie. Przecina butelkę pod szyjką, szlifuje ostre krawędzie i gotowe. - Najlepiej wycina się butelki Okocimia, najgorzej Heinekena - już zauważył. Wymyślił również korale z kolorowego filcu. To coś niezwykłego!
Miedź na swoje wyroby uzyskuje z różnych miejsc. Na początku znajdował rurki i wyklepywał je na blachę. Przez pewien czas kupował miedziane kawałki w składnicy złomu. Ostatnio dostał piękną zaśniedziałą starą rynnę miedzianą. - Miejscami przebłyszczę detal filcem i będzie wyglądać pięknie - zachwyca się.

Miedź w formie biżuterii ma zdrowotne działanie - wyczytał w Internecie. Działa bakteriobójczo, leczy reumatyzm, bo utrzymuje ciepło na nadgarstkach, gdzie jest noszona. Już choćby to zachęca do posiadania pięknego przedmiotu.
Tomasz przyznaje, że przez swoją miękkość charakteru, nie dorabia się na swojej pracy. - Gdybym miał impresaria, który by twardo negocjował ceny za moją biżuterię, może miałbym więcej pieniędzy - mówi z uśmiechem i iskierkami w niebieskich oczach. Ale uważa, że dobro, jakie daje innym, puszczone w obieg wraca do niego. I to jest nagrodą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie